"Zmieniły" płeć, by dostać pracę
Panie już od dawna, niestety aż do dziś, muszą ukryć swoją tożsamość, by wybić się w swojej pracy.
12.03.2012 | aktual.: 17.06.2014 10:08
W tym roku nominowana do Oscara za główną rolę żeńską była min. Glenn Close - co ciekawe nominowano ją za rolę... mężczyzny. Aktorka wcieliła się w postać Alberta Nobbsa - żyjącego w XIX wieku młodego Irlandczyka, a właściwie Irlandki, która chcąc godnie żyć i przede wszystkim pracować, wkłada garnitur i "przeistacza" się w faceta.
W literaturze i filmach takich przykładów jest wiele. Kobiety chcąc dostać się na uczelnie, robić karierę czy podjąć pracę, nierzadko decydowały się na symboliczną zmianę płci. Działo się to nie tylko przed wiekami, kiedy kobietom zwyczajnie nie wolno było np. wstępować na uczelnie, ale także dziś. Może inaczej niż robiły to jeszcze 100 lat temu, jednak i teraz - mimo pozornej równości na rynku pracy - kobiety w wielu przypadkach, muszą tuszować swoją płeć.
Zasłużony lekarz
James Barry urodził się pod koniec XVIII wieku. A właściwie Margaret Ann Bulkley, Irlandka, córka sklepikarza z Cork. W 1809 roku nagle zniknęła, za to znikąd pojawił się James Barry, który zapisał się na studia medyczne w Edynburgu. Tym samym Margaret została pierwszą kobietą, która ukończyła medycynę na Wyspach Brytyjskich. Jednak o tym, że James jest kobietą wiedziała tylko garstka najbliższych: m.in. jej matka i wuj - znany artysta, profesor malarstwa w Akademii Królewskiej w Londynie, po którym Margaret odziedziczyła nazwisko - Barry. Początkowo Margaret miała przebierać się za mężczyznę tylko przez czas spędzony na uczelni, a potem wyjechać z Europy i pracować jako lekarka w bardziej egzotycznych częściach świata. Plan się jednak nie powiódł, a kobieta uwięziona w męskim stroju zdecydowała się kontynuować maskaradę, by zrobić karierę medyczną.
Po studiach została chirurgiem wojskowym i zdobyła najwyższe możliwe tytuły i zaszczyty. Przez niemal pół wieku pracowała na terenie całego Imperium Brytyjskiego. Zasłynęła z walki o poprawę opieki medycznej zarówno dla żołnierzy jak i lokalnej ludności. Prawdopodobnie była też pierwszym brytyjskim lekarzem, który wykonał udane cesarskie cięcie, ratując życie i matce i dziecku. Barry była też pionierem w operacjach plastycznych - specjalistką w militarnej chirurgii plastycznej. Tajemnicę dotyczącą swojej płci Margaret ukrywała aż do śmierci w 1865 roku. Przygotowująca zwłoki niezwykłego lekarza do pogrzebu Sophia Bishop, jako pierwsza przekonała się, że James Barry nie był tym za kogo się podawał. Na wiele lat papiery lekarza zostały utajnione przez armię, jednak plotki na temat płci James'a nie ucichły. Dopiero w ostatnich latach kwestia płci znanego lekarza została ostatecznie potwierdzona, a jego, czy raczej jej historia głośno opowiedziana światu.
Kobieta w wojsku dorównała mężczyznom
W XIX wieku wiele też było przypadków kobiet, które chcąc żyć na własny rachunek, decydowały się na karierę w wojsku. Oczywiście jako kobiety nie mogły wstępować do armii, podszywały się więc pod mężczyzn. Zrobiła tak min. Jennie Hodgers, znana też jako Albert Cashier. Urodzona w 1844 roku Irlandka przez lata zajmowała się pasaniem owiec. Marzyła jednak o innej karierze. Na początku lat 60-tych XIX wieku wyemigrowała więc do USA i tam podając się za Alberta Cashiera w 1862 roku wstąpiła do armii. Przez trzy lata wzięła udział w czterdziestu bitwach. W 1965 roku wraz z całym oddziałem została zwolniona do cywila. Nie przyznała się jednak, że jest kobietą. Zamieszkała w Illinois i podęła pracę przy zapalaniu i gaszeniu latarni ulicznych. Dzięki nowej tożsamości zyskała prawa wyborcze, a także żołnierską rentę. Jako mężczyzna przeżyła kolejne pół wieku. Dwukrotnie została zdemaskowana przez opiekujących się nią pracowników medycznych, jednak lekarze nie zdradzili jej sekretu. W 1913 roku, na dwa lata przed
śmiercią, zamieszkała w Domu Żołnierza. Podczas kłótni z opiekunami Cashier sama przyznała się do swojej płci. Jednak w jej słowa nikt nie uwierzył - uznano ją za to za psychicznie chorą i skierowano do zakładu psychiatrycznego. W 1915 roku została pochowana z wojskowymi honorami na Sunny Slope Cemetery w Saunemin.
W męskim przebraniu, stała się sławną saksofonistką
Dorothy Lucille Tipton urodziła się 29 grudnia 1914 roku w Oklahoma City. Gdy miała cztery latka, po rozwodzie rodziców zamieszkała z ciotką, która wpoiła małej miłość do muzyki. Dziewczynka oddała całą duszę jazzowi i gdy osiągnęła pełnoletność postanowiła, że będzie żyć z muzyki. Niestety we wszystkich klubach, do których pukała z prośbą o pracę, słyszała zawsze to samo - kobiet nie zatrudniamy. W 1933 roku Doroty Tripton zdecydowała się wiec porzucić swoją kobiecość. Obcięła włosy, obandażowała piersi, kupiła męskie ubranie i zmieniła imię na Billy. Z nową tożsamością szybko znalazła pracę i zaczęła robić karierę. Grała w klubach na saksofonie, założyła własny zespół Billy Tripton Trio. W 1956 roku wydała płytę „Sweet Georgia Brown”. Wkrótce potem ukazał się drugi album zespołu - „Billy Tipton plays HiFi on the Piano”.
Przez następne lata Tipton grała na saksofonie i fortepianie dla wielu znanych zespołów. Im bardziej stawała się popularna, tym bardziej obawiała się zdemaskowania. Nie zniechęcało ją to jednak do stawania na ślubnym kobiercu - co robiła aż cztery razy. Żonom mówiła, że genitalia straciła w wypadku, a bandaże na piersiach łagodzą ból po źle zrośniętych żebrach. Wraz ze swoją wieloletnią małżonką Kittu Oaeks adoptowała trzech synów, jednak ani ona - choć przeżyła z Triptonem ponad 20 lat, ani ich dzieci, nie wiedzieli o prawdziwej płci muzyka. W ostatnich latach Tripton przestraszyła się popularności i śledztwa reporterów, którzy zaczynali grzebać w jej prywatnym życiu. Zerwała więc z show biznesem. Zmarła w 1989 roku z powodu otwarcia wrzodów spowodowanych nieleczoną rozedmą. Bała się, że lekarze odkryją jej sekret. Tajemnica przestała być tajemnicą, gdy na ratunek umierającej przybyli lekarze. Próbując ocalić życie mężczyźnie, odkryli, że w rzeczywistości jest on kobietą.
Pisarki miały łatwiej
Łatwiejsze życie miały dyskryminowane ze względu na płeć pisarki. Nie musiałby przez całe życie przebierać się w męskie stroje - wystarczył odpowiedni pseudonim. Powszechnie znana brytyjska pisarka - George Eliot, w rzeczywistości nazywała się Mary Ann Evans. Męskiego pseudonimu używała, by zdobyć poważanie w literackim świecie. Jako kobieta mogła ewentualnie pisać romanse. Męski pseudonim odcinał też jej pracę od życia prywatnego i skandalu jaki wywołała decydując się na związek z żonatym mężczyzną.
Za męskimi pseudonimami ukrywają się jednak nie tylko XIX wieczne autorki. Wiele jest przykładów kobiet, które jako przedstawicielki słabszej płci, skazywane były na banicję ze świata literatury science fiction. Niektóre z pań po wielu odmowach publikacji decydowały się przybrać męskie nazwiska. Innym doradzali to wydawcy, którzy byli przekonani, że nazwisko kobiety na okładce, przekreśla szansę na sukces w tym gatunku. Wielu czytelników nawet nie zdaje sobie sprawy jak wielu ich ulubionych pisarzy, to w rzeczywistości pisarki.
Przykłady?
Robin Hobb naprawdę nazywa się Margaret Astrid Lindholm Ogden. Andrew North czy też Andre Norton, to w rzeczywistości Alice Mary Nort. Do ukrycia swojej płci przekonana została też autorka największego sukcesu wydawniczego w historii - Harrego Pottera - Joanne Kathleen Rowling. Dziś może się wydawać, że pisarka nie miała najmniejszego problemu z wydaniem swojej serii o młodym czarodzieju, w rzeczywistości jednak było inaczej. Kolejne wydawnictwa odrzucały książkę, twierdząc, że jest za słaba by ją publikować. Gdy w końcu znalazł się ktoś, kto nie uznał dzieła Rowling za "gniot" postawił jej jeden warunek - miała udawać mężczyznę, by jej książka mogła trafić do obu płci. Bowiem zdaniem specjalistów od marketingu kobiety nie potrafią tworzyć powieści dla chłopców. Rowling, aby zrobić karierę, nie musiała na szczęście przyklejać sobie wąsów, bandażować piersi i wpychać skarpetki w spodnie. Wystarczyło, że zgodziła się na to, by na okładce książki zamiast jej imion, pojawiły się same inicjały - nie zdradzające
płci autora. Gdy Harry Potter zdobył miliony fanów na całym świecie, płeć jego twórcy przestała już mieć znaczenie, a Rowling mogła spokojnie udzielać wywiadów jako kobieta.
Jak widać panie od dawna, niestety aż do dziś, muszą czasami wskoczyć w męskie przebranie, by wybić się w swojej pracy. Na szczęście nikt nie oczekuje podobnych zachowań od mężczyzn. Męska duma mogłaby uniemożliwić im podobne poświęcenie, a wtedy stracilibyśmy mnóstwo wspaniałych męskich arcydzieł literatury. A smutno by było dorastać bez Alicji w Krainie Czarów (choć mogła istnieć obawa, że facet nie napisze książki, która przemówi do dziewczynek).
AD/AS