Trwa ładowanie...

Znany organizator wesel oszukał klientów na miliony. "My straciliśmy tylko 40 tysięcy, inni 2-3 razy więcej"

Nazwisko Marcina B. ciągle można znaleźć na wielu stronach organizatorów wesel. Ale nie da się do niego zadzwonić. Rozpłynął się jak kamfora, razem z pieniędzmi swoich klientów. Ile mógł wyciągnąć? Mówi się nawet o 2,5 mln złotych.

Znany organizator wesel oszukał klientów na miliony. "My straciliśmy tylko 40 tysięcy, inni 2-3 razy więcej"Źródło: 123RF, fot: 123rf
d2vnat2
d2vnat2

- Od razu odpowiedział na wiadomość, od razu zaproponował nam zniżkę. Współpraca układała się super. Po tygodniu od pierwszego kontaktu obejrzeliśmy salę, w której miało się odbyć wesele. Przedstawiał się jako tzw. wedding planner, miał zorganizować nam wszystko. Sala, catering, dekoracje, didżej, fotograf. Słowem: kompleksowa usługa - opowiada w rozmowie z WP Finanse pani Karolina.

Takich osób jak ona i jej przyszły mąż jest przynajmniej kilkadziesiąt. Wiadomo o ok. 50 oszukanych parach. Pani Karolina i jej narzeczony zapłacili Marcinowi B. ok. 40 tysięcy złotych. Liczą się z tym, że tych pieniędzy nigdy już nie zobaczą. Były i takie pary, które decydowały się na wesele za 70 czy 80 tysięcy.

Nasi bohaterowie zdecydowali się zorganizować swoją najważniejszą w życiu imprezę w starej fabryce papieru w Konstancinie Jeziornie. Mowa jednak nie o słynnym centrum handlowym w tej miejscowości, a o prawdziwej, opuszczonej fabryce leżącej nieco na uboczu.

Obejrzyj: Kredyt dla mikroprzedsiębiorców

- Mówił, że oferuje tę przestrzeń pod imprezy. Pomysł był super, wiele osób zakochiwało się w tym miejscu. Budynek ceglany, duża przestrzeń, z duszą i klimatem. Ludzie chętnie organizowali tutaj imprezy – opowiada pani Karolina.

d2vnat2

Faktycznie, na zdjęciach w internecie obiekt wygląda świetnie. Postindustrialna przestrzeń, łatwa do kreatywnego zaaranżowania, olbrzymia hala z miejscem do biesiadowania i tańców.

- Podpisaliśmy z nim umowę, jako pełnomocnikiem, oferował nam spore zniżki. Jedna była za opłacenie całości kosztów za jednym razem. Wiadomo, wtedy łatwiej organizuje się imprezę, nie jest to jakieś dziwactwo. Druga zniżka była za szybką decyzję i płatność. Wydawało się to nam trochę dziwne, ale opinie w internecie o imprezach Marcina B. były bardzo pozytywne. Skusił nas tymi zniżkami, zapłaciliśmy mu całość w gotówce. Mieliśmy przeświadczenie, że nie musimy się o nic martwić – mówi nam pani Karolina.

d2vnat2

Zapadł się pod ziemię

Na kilka miesięcy przed planowaną imprezą, po powrocie z wakacji, para postanowiła sprawdzić, jak się sprawy mają, podtrzymać kontakt.

- Okazało się, że telefon nie odpowiada, jest wyłączony. Drugi tak samo. Zaglądam do internetu, a tu opinie o imprezach nagle zrobiły się dramatyczne. Jedzenie słabe, obsługa kiepska, barmani się upijają, alkoholu brakuje, po prostu masakra. Zaniepokoiliśmy się nie na żarty. Znalazłam w internecie jeszcze jakiś numer. Dodzwoniłam się do osoby, która dysponuje jednym z lokali, gdzie B. robił imprezy. Pan mi powiedział, że pan Marcin B. zapadł się pod ziemię i osób, które wystawił, jest sporo. Że nasze wesele nie zostanie zorganizowane i nie dojdzie do skutku – mówi nam pani Karolina.

Parze udało się skontaktować z innymi poszkodowanymi. Na jaw wyszły dziwne fakty – właściciele lokali, w których B. robił wesela, rozwiązali z nim współpracę kilka miesięcy wcześniej. Na umowach widniały różne numery dowodów osobistych Marcina B. Zdjęcia były podobne, PESEL ten sam, ale były to zupełnie inne dokumenty z taką samą datą ważności.

d2vnat2

Okazało się też, że nikt z poszkodowanych nie miał podpisanej umowy z B. – zawsze był tylko pełnomocnikiem. Udało im się dotrzeć do jednej firmy, którą pani Karolina określa mianem słupa – to jednoosobowa działalność prowadzona przez młodego człowieka, który ponoć nigdy na oczy nie widział pieniędzy od B.

Na umowach podpisywanych z klienttami, Marcin B. figurował jedynie jako pełnomocnik właścicieli sal weselnych WP Finanse
Na umowach podpisywanych z klienttami, Marcin B. figurował jedynie jako pełnomocnik właścicieli sal weselnych Źródło: WP Finanse, fot: WP Finanse

Para naszych bohaterów była paradoksalnie w stosunkowo dobrej sytuacji. Do ślubu i wesela miała jeszcze kilka miesięcy. Dlatego udało się zorganizować imprezę gdzie indziej. Ale były pary, które dowiedziały się o tym, że nie będą miały wesela, na tydzień czy dwa przed terminem. Jedna z par została postawiona w takiej sytuacji w piątkowy wieczór. Ślub i wesele miał być następnego dnia.

d2vnat2

Sprawa w toku, szczegółów brak

Oczywiście każda z par poszła na policję i zgłosiła oszustwo. Po kilku miesiącach nie wiedzą, co dalej – sprawy toczą się w różnych miejscach, policja nie ma dla nich żadnych nowych informacji.

- Kiedy dowiedziałam się w końcu, kto prowadzi naszą sprawę, policjant zbył mnie. Mówił, że to wymaga czasu i mam do niego więcej nie dzwonić, bo on przestanie odbierać ode mnie telefon – mówi zbulwersowana pani Karolina.

Na jaw wychodzą nowe fakty i podejrzenia co do Marcina B., który postanowił zniknąć z pieniędzmi swoich klientów. Ponoć został ujęty, ale wyszedł za kaucją.

d2vnat2

- Opłaconą najwyraźniej z naszych pieniędzy. My nie wiemy nic, musimy wydać podobne pieniądze na nową imprezę. Mam podejrzenia, że ten człowiek zaczął współpracować z niewłaściwymi ludźmi, że ma jakieś powiązania z grupami przestępczymi. Potwierdza się powiedzenie, że jak kraść, to miliony. Za bułkę ze sklepu trafi się do więzienia, a ktoś, kto okradł ludzi na miliony, chodzi wolno. Nawet nikt nie udzieli nam rady i nie poda numeru sprawy – mówi pani Karolina.

Na dodatek okazuje się, że Marcin B. słynął z przedziwnego sposobu komunikowania się ze swoimi klientami. Po prostu ich obrażał. Jeśli ktoś w mediach społecznościowych zwrócił mu uwagę, nazywał go "mam nadzieję – niedoszłym klientem". Telefony odbierał "na kiblu", bo taki był zarobiony - sam chwalił się tym w mediach społecznościowych. Jedną z klientek nazywał "zakłamaną, zakompleksioną kreaturką".

Inne biznesy Mariusza B.

To nie wszystko. Choć działał przede wszystkim w branży weselnej, był prawdziwym człowiekiem renesansu. W sieci do dziś można znaleźć strony internetowe innych jego przedsięwzięć. To na przykład firma windykacyjna albo agencja marketingowa.

d2vnat2

Obie witryny mogą budzić zdumienie. Na stronie przedsięwzięcia windykacyjnego Marcin B. pozuje do zdjęcia na tle odwróconej tyłem grupy osiłków. "Stoimy frontem do klienta, warto jednak pomyśleć o dobrych plecach" – głosi tytuł pod zdjęciem. Niżej inne hasła – "odzyskaliśmy już 41 328 974 zł należności", "oddziały w 14 miastach Polski i 2 zagraniczne (Londyn, Berlin)". Poza tym cała strona sugeruje, że odzyskanie należności bez grupy osiłków za plecami to najskuteczniejsze wyjście.

Marcin B. na zdjęciu ze strony swojego przedsięwzięcia windykacyjnego pozuje z grupką dużych i umięśnionych mężczyzn www.windykacja365.pl
Marcin B. na zdjęciu ze strony swojego przedsięwzięcia windykacyjnego pozuje z grupką dużych i umięśnionych mężczyzn Źródło: www.windykacja365.pl, fot: finanse.wp.pl

Druga strona poświęcona działalności marketingowej jest jeszcze bardziej dziwaczna. Pełna haseł o pracoholizmie, braniu narkotyków, ciężkiej pracy dla klienta i zachłanności twórców. Wulgarna i bałwochwalcza. Obie strony mają kilka cech wspólnych: absolutny brak konkretów i potwierdzeń owych domniemanych sukcesów. Poza tym nigdzie nie ma żadnej nazwy firmy, numeru NIP – to tylko strony z numerami telefonów. Ale te są już dziś wyłączone lub nieaktywne.

Czy można było nie wpaść w sidła Mariusza B.?

Przedstawiciele branży weselnej doskonale znają przypadek pana B.

- Spotkałam go dwa razy i po tych doświadczeniach postanowiłam, że z pewnością nie zrobię nikomu imprezy w jednym z lokali, które proponował. Jego obcesowe podejście do klientów, język, buta... Tego nie da się niestety zapomnieć. Przestrzegaliśmy przed nim inne pary. Podejrzane były już niskie koszty wesel, jakie proponował. Jeśli ktoś daje 20 proc. zniżki za to, że zapłaci mu się pieniądze w ciągu tygodnia, a na dodatek jest o wiele tańszy niż konkurencja, to powinno nam się zapalać czerwone światełko - przestrzega jedna z liderek branży weselnej w rozmowie z WP Finanse.

Sprawę zna także prokuratura. Potwierdza wersję wydarzeń, jaką znamy, prosi jednak o cierpliwość.

- Marcin B. usłyszał 10 zarzutów dotyczących doprowadzenia pokrzywdzonych do niekorzystnego rozporządzenia mieniem poprzez wprowadzenie pokrzywdzonych w błąd przy zawieraniu umów na organizację przyjęć weselnych. Zastosowano wobec niego środki zapobiegawcze w postaci dozoru Policji oraz zakazu opuszczania kraju - informuje nas rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie Łukasz Łapczyński.

Na kolejne ruchy oskarżycieli i sądu czekają też policjanci, którzy przez kilka miesięcy prowadzili postępowanie przygotowawcze.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

d2vnat2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2vnat2