Trwa ładowanie...
Prof. Gertruda Uścińska  jest prezes ZUS od lutego 2016 roku. Od lat związana jest z Uniwersytetem Warszawskim
Prof. Gertruda Uścińska jest prezes ZUS od lutego 2016 roku. Od lat związana jest z Uniwersytetem WarszawskimŹródło: PAP, fot: Mateusz Marek
12-11-2021 14:05

ZUS nie upadnie

- Pieniędzy na emerytury i renty nie brakuje i nie będzie brakować - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Gertruda Uścińska, prezes ZUS. Zapewnia, że obsługa programu "500+" nie zablokuje Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i odpowiada związkom zawodowym: tak wygląda przyszłość. W rozmowie przewiduje też, że zbliża się czas rozmowy o przywilejach emerytalnych niektórych grup zawodowych i dyskusji o łączeniu ZUS, KRUS i innych instytucji rentowo-emerytalnych.

Mateusz Ratajczak, Wirtualna Polska: Ile brakuje na renty i emerytury?

Prof. Gertruda Uścińska, prezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych: Niech pan nie straszy! Nie brakuje pieniędzy.

Na nic?

d1qkzu2

Ani na renty, ani na emerytury, ani na żadne świadczenia obsługiwane przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych.

A jednak Fundusz Ubezpieczeń Społecznych, do którego "wpływają" składki i "wypływają" m.in. emerytury jest pod kreską. I to od lat, a rok w rok to około 40 mld zł. Dla lepszego zobrazowania skali wydatków dodam, że za takie pieniądze można by podwoić program "Rodzina 500+".

W takim znaczeniu system ubezpieczeń społecznych pozostanie deficytowy. Trzeba będzie go zasilać z innych niż składki źródeł, a więc dotacji z budżetu państwa. Polska w tym zakresie nie jest żadnym wyjątkiem, bo większość krajów Unii Europejskiej ma systemy, które nie równoważą się pod składek.

Musi mi pan uwierzyć, Fundusz Ubezpieczeń Społecznych jest w doskonałym stanie. W tej chwili składki z wynagrodzeń i innych przychodów pokrywają ponad 80 proc. jego wydatków.

Zobacz wideo: Ilona Łepkowska dostaje 1314 zł emerytury. Broni podatku od smartfona

Nie byłbym takim optymistą, gdyby mi brakowało 20 proc. do pierwszego dnia miesiąca.

Tylko, że system emerytalny ma jedną zasadniczą różnicę w stosunku do portfela. Jest gwarantowany przez państwo. Jest oparty na zapewnieniu, że będzie trwać, będzie stabilny i będzie wypłacał emeryturę dożywotnio. I to nawet jeśli dana osoba pobierze w postaci świadczenia większą kwotę niż wpłaciła w postaci składek. Czy z powodu tych brakujących 20 proc. któremuś emerytowi lub renciście nie wypłacono przyznanego świadczenia? Nie.

I nie ma powodu do zmartwień?

Nie ma kraju, w którym składki na ubezpieczenia społeczne pokrywają dokładnie 100 proc. wydatków. Takiej koncepcji nie należy nawet próbować realizować, bo wysokość należnych składek musiałaby się zmieniać co miesiąc. Zamiast tego znacznie praktyczniej jest ustalić, że co do zasady system ma charakter składkowy, stopa (czyli wysokość - red.) składek jest niezmienna, a ewentualne różnice uzupełni budżet.

d1qkzu2

Poza tym pamiętajmy, że jesteśmy wciąż w fazie transformacji z systemu emerytalnego sprzed 1999 roku, który generował nadmierne zobowiązania, na taki, który jest znacznie bardziej efektywny.

I wciąż płacimy cenę za PRL-owski pomysł na emerytury?

Znaczna część obecnych zobowiązań systemu jest wyrazem uznania praw nabytych i słusznie jest pokrywana z budżetu. Pamiętajmy także o emeryturach minimalnych - do których dopłata również jest finansowana poza składkami.

Związki zawodowe chcą podwyżek o 100 zł pensji w ZUS
Od 1 stycznia 2022 roku Zakład Ubezpieczeń Społecznych zajmie się wnioskami o 500+ Źródło: PAP, fot: Tytus Żmijewski

Tylko jak długo państwo może wykładać miliardy złotych na dotacje?

Tak długo jak to będzie niezbędne. Przy czym z naszych prognoz wynika, że za kilka lat relacja deficytu samego funduszu emerytalnego do PKB zacznie się zmniejszać z ok. 2,3 proc. do nawet 1,2 proc. w 2060 r. To znaczy deficyt będzie coraz mniej ciążył.

A gdybym powiedział, że nie wierzę w system emerytalny, nie wierzę w swoją godną emeryturę.

To fatalnie. A dlaczego?

A chociażby dlatego, że już niejeden przewrót i reformę widziałem. I czuję, że gdyby była polityczna potrzeba budować system emerytalny od nowa, to byłby on budowany. Bez zważania na konsekwencje i moje finanse.

Tylko, że takiej potrzeby nie będzie, bo lepszego systemu na tę chwilę po prostu nie ma.

Obecny system jest wyjątkowo prosty: przyznana emerytura będzie kwotą wynikającą z podzielenia suma zebranych składek przez przewidywane dalsze trwanie życia wyrażone w miesiącach. Zebrał pan 500 tys. zł i będzie żył 200 miesięcy? Emerytura wyniesie 2,5 tys. zł. Zebrał pan 750 tys. zł i będzie żył 100 miesięcy? Emerytura wyniesie 7,5 tys. zł. Nikt nie powinien się bać, że nie dostanie emerytury. Dostanie ją taką, jaką wypracował w ciągu całego swojego zawodowego życia.

d1qkzu2

A ja jednak trochę bałbym się tego, co się wydarzy z moimi pieniędzmi w perspektywie 30, 40 lub więcej lat. Może wolałbym sam wydawać te pieniądze. Sam inwestować.

Oczywiście może pan nie wierzyć w emeryturę z publicznego systemu i robić wszystko, by zostać na przykład rentierem - a słyszałam od studentów, że to popularne marzenie, by czerpać gigantyczne zyski z posiadania i wynajmu nieruchomości. Może pan inwestować w ropę, a nawet próbować zbudować rafinerię. Do wszystkiego zachęcam, bo warto dbać o swoje bezpieczeństwo finansowe.

Jednak nie każdy z nas zostanie rentierem, nie każdy będzie żył z własnych oszczędności. Choć życzę tego każdemu.

Wiemy z danych GUS, że emerytury i renty stanowią dla zdecydowanej większości seniorów główne źródło utrzymania na starość. Jest tak w przypadku ponad 80 proc. gospodarstw domowych emerytów i rencistów. Od tego jest powszechny system emerytalny, by zapewnić ochronę każdemu, ale w zamian za składki. System emerytalny to międzypokoleniowe zabezpieczenie całego społeczeństwa. I choć ustawione jest na indywidualne konta, to ma pozwalać wszystkim bezpiecznie oszczędzać na przyszłość.

I w perspektywie kilkudziesięciu lat to się nie zmieni? Nikt nie wpadnie na pomysł, by zrezygnować ze składki i powiedzieć: oszczędzajcie sobie sami, więcej nie wypłacimy.

Nie sądzę. Trzeba przecież respektować prawa nabyte. To filar prawa emerytalnego. Ktoś opłacał składki przez dekady i nie można mu powiedzieć, że zamykamy system i pan czy pani emerytury nie dostanie.

A kryzys demograficzny nie wymusza innego myślenia o systemie emerytalnym? Może to wszystko stoi po prostu na rzeczywistości, której już dawno nie ma.

I to się w Polsce stało w 1999 roku, gdy stary system emerytalny został zastąpiony nowym. Stary nie rozróżniał osób ubezpieczonych na etapie opłacania składek, nie uwzględniał przebiegu całej kariery zawodowej i wpłaconych składek. Ten nowy wszystko skrupulatnie wylicza każdemu.

Celem systemu emerytalnego jest bezpieczne i efektywne pod względem wysokości składek i świadczeń przeniesienie części dochodów z okresu aktywności zawodowej na okres starości, gdy tej pracy podejmować już nie będzie można. A przy tym system emerytalny gwarantuje równowagę dobrobytu pomiędzy pokoleniami. Każde kolejne pracuje na każde kolejne.

d1qkzu2

Przy czym już niebawem to tych pracujących będzie mniej, a pobierających świadczenia wyjątkowo dużo.

Właśnie dlatego gwarantem bezpieczeństwa systemu jest państwo. Na wypadek, gdyby rzeczywistość - w tym demografia - się zmieniła. System emerytalny to złożona układanka, w której zachodzące procesy trwają dekady, nie ma jednego dobrego rozwiązania, a szanse i zagrożenia nie zawsze są tak oczywiste, jak się wydają.

Wskaźnik obciążenia demograficznego będzie rósł stopniowo, za to też będziemy odnotowywać wzrost gospodarczy. Miejmy nadzieję, że zajdą przy tym pewne zmiany w naszej gospodarce i na rynku pracy, które uwolnią zasoby pracy z niektórych sektorów. Nasz kraj będzie się stawał atrakcyjniejszy dla osób z zewnątrz. To są czynniki łagodzące skutki zmian demograficznych.

Prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska oraz minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg
Prezes ZUS prof. Gertruda Uścińska oraz minister rodziny i polityki społecznej Marlena MalągŹródło: PAP, fot: Paweł Supernak

Dużo ich. I wszystkie muszą zachodzić niemal równocześnie.

Ważne jest też dbanie o to, by od wszelkich form naszej aktywności zawodowej były odprowadzane składki i to już od samych najwcześniejszych lat zatrudnienia. Każda składka, pracująca przez lata, daje później efekty w postaci wyższego świadczenia.

Łatwo o tym mówić osobom z pokolenia, które znają głównie umowę o pracę. Dziś młodzi mają na stole trzy wyjścia: albo umowa o pracę, albo umowa cywilnoprawna, albo założenie działalności. I byłby to w pełni wolny wybór, gdyby nie fakt, że pracodawca lub kontrahent mówi wprost: mam na twoje wynagrodzenie tyle i tyle pieniędzy, formę zatrudnienia, a więc i kwotę na rękę, wybierasz sam.

Ten świat się zmienia, choć tak - młodzi zwykle wybierają zatrudnienie w oparciu o umowy cywilnoprawne, bo w ten sposób mają wyższe przychody netto.

d1qkzu2

W tym opłacaniu pomaga ustawodawca, który tak skonstruował przepisy. Młodzi płacą zerowy podatek dochodowy, nie odprowadzają składek na ubezpieczenia społeczne od umów cywilnoprawnych.

Działa dla nich ulga PIT-0 do 26 roku życia, a jeśli się uczą - także brak obowiązku opłacania składek na ubezpieczenia społeczne. Rzadko myślą o chorobach, wypadkach przy pracy, czy swojej starości i przez to odcinają się od zasiłków czy rent i zmniejszają swoją przyszłą emeryturę. Chcą przede wszystkim wejść na rynek pracy. I te wspomniane przepisy mają właśnie pomagać w podejmowaniu zatrudnienia. Kluczowe jest jednak to, co się dzieje później. Czy kolejne decyzje na rynku pracy uwzględniają już to, że trzeba odkładać na emeryturę i jak to robić. Jeżeli tak, to świetnie. Jeżeli nie, to każdy stracony rok odrobić jest coraz trudniej.

Od kilku lat ograniczona jest furtka do unikania opłacania składek przy zleceniach, czyli podpisywanie kilku umów z tą samą osobą i odprowadzanie składek tylko od jednej z nich. Jedna umowa o wartości kilku tysięcy złotych, druga o wartości 50 zł i składki wpływały tylko od tej niższej.

Obecnie składki odprowadza się od umów zlecenia, czy o świadczenie usług do wysokości minimalnego wynagrodzenia. Tymczasem trwają prace legislacyjne nad tym, by od umów zlecenia oraz kilku umów występujących w zbiegu składki były opłacane bez wyłączeń, od pełnego wynagrodzenia aż do tzw. 30-krotności, czyli analogicznie, jak przy umowie o pracę. Co do zasady wszystkie formy pracy zarobkowej powinny być uwzględniane, bo innego rozwiązania po prostu nie ma.

A może problemem jest to, że mało kto czuje relacje pomiędzy wpłaconymi składkami a emeryturą? Składki są bolesne, a przyszła emerytura rozczarowująca.

Samo świadczenie ma kompensować brak wynagrodzenia w podeszłym wieku, ale nigdy w stu procentach. Zapewnienie takiej ciągłości ostatniej pensji i pierwszej emerytury wymaga także, aby emerytura pochodziła z różnych źródeł finansowania, nie tylko systemu publicznego, ale także dodatkowych, dobrowolnych planów i programów emerytalnych.

Stopa zastąpienia rozumiana jako przeciętna relacja nowo przyznanej emerytury do ostatniego wynagrodzenia, będzie w przyszłości niższa niż dziś. Według raportów Komisji Europejskiej dziś ta stopa zastąpienia wynosi w Polsce ok. 54 proc., a w 2060 r. może to być ok. 25 proc. Trzeba jednak podkreślić, że mimo to emerytury i ich siła nabywcza będą rosły, a nie spadały, między innymi dzięki waloryzacji świadczeń i składek.

ProtestProte
Źródło: East News, fot: Leszek Kotarba

Marne to pocieszenie - gdy o 75 proc. trzeba będzie uciąć wydatki.

Pamiętajmy, że mówimy o wartościach przeciętnych. To, w jakim stopniu emerytura pozwoli nam zastąpić dochód z pracy, jest sprawą bardzo indywidualną. Każdy ma swoją własną historię składkową, w różnym wieku i w różnych czasach przejdzie na emeryturę.

Niezależnie od tego od lat konsekwentnie powtarzam, że za zabezpieczenie społeczne odpowiada nie tylko państwo, ale i pracodawcy oraz sami zainteresowani. Młode pokolenia potrzebują dodatkowego zabezpieczenia na starość.

Żeby odkładać, trzeba mieć z czego, to podstawowa zasada.

Ale to stwierdzenie jest demonizowane - zupełnie tak, jakby małe oszczędności nie miały żadnego znaczenia. A mają, tym bardziej, gdy mówimy o oszczędzaniu przez 40 lub 50 lat. Tutaj każda, nawet najmniejsza kwota zrobi różnicę.

Jednak trochę słusznie robię, gdy nie wierzę tylko w system, a muszę w siebie. Lub swoje dzieci, które nie tylko podadzą szklankę z wodą na starość, ale też mnie utrzymają.

Chodzi jednak o to, że jeżeli chciałby pan na starość mieć podobne dochody miesięczne, jak dziś, to emeryturę z FUS po prostu trzeba uzupełnić o kolejne komponenty. Nie jest to tylko rzeczywistość Polska, ale całego świata.

Może byłoby łatwiej być uczestnikiem tego systemu, gdyby nie przywileje emerytalne, które dotyczą niektórych grup zawodowych. Ktoś idzie na emeryturę wcześniej, ktoś znacznie później.

Żaden przywilej nie zmienia jednak ogólnej tendencji, że na emeryturę po prostu będziemy przechodzić później, bo zmienia się charakter naszej pracy oraz długość trwania życia ludzkiego w krajach rozwiniętych.

Dla dzisiejszych 20-, 30-latków staż pracy przekraczający 40 lat lub więcej nie będzie niczym zaskakującym. Pół wieku aktywności zawodowej może być normą. Tak, jak normą stawać się będzie życie dłuższe niż 80 czy nawet 90 lat.

Łatwiej mi byłoby myśleć o emeryturze, gdybym miał ją otrzymywać w relatywnie młodym wieku – jak górnik lub policjant – i jeszcze mógłbym prowadzić aktywność zawodową.

Nie tylko górnik czy policjant może prowadzić aktywność zawodową po przejściu na emeryturę. Z finansowego punktu widzenia przeciągnięcie momentu złożenia wniosku do ZUS podnosi świadczenie i w całym horyzoncie życia człowieka jest korzystniejsze niż wczesne zgłoszenie się po nią jej i następnie dorabianie. Każda z tych opcji jest jednak możliwa.

A jeżeli mowa o katalogu uprawnień w poszczególnych grupach zawodowych, to pewnie zbliżamy się do momentu, gdy rozpocznie się debata nad ich aktualnością, wysokością.

We wszystkich zawodach zmieniają się realia i trzeba na to odpowiadać. W wielu krajach Unii Europejskiej dokonuje się takiej oceny. Oczywiście są to tematy drażliwe społecznie i wymagające wielkiej uwagi. Nie jest jednak tak, że coś jest dane raz na zawsze. Z punktu widzenia optymalizacji systemu to jest to zadanie kluczowe, które pewnie czeka i Polskę.

Młodzi ludzie to tylko w żartach opowiadają o tym, że mogą być młodymi emerytami.

W żartach bądź nie, ale domagają się pewnie po prostu sprawiedliwości. Sami też pracują ciężko.

Nowe technologie odciążają liczne grupy zawodowe. Nasi rodzice i dziadkowie pracowali w erze zawodów fizycznych.

Dziś rzeczywistość pracowników wygląda o wiele, wiele lepiej. Kiedy popatrzymy na listę kilkudziesięciu zawodów wykonywanych w tak zwanych szczególnych warunkach, uprawniających do emerytury pomostowej, widać, że niektóre pozycje się zdezaktualizowały - właśnie dzięki postępowi technologicznemu. Ważne jest, by przestać myśleć o tym, co dziś, a zacząć myśleć o tym, co w przyszłości. Państwo wyznacza pewne ramy, ale to nie zwalnia obywatela z myślenia o tym, za co będzie żył na starość.

A może w takim razie emerytura obywatelska byłaby rozwiązaniem? Każdemu tyle samo.

I to dopiero byłoby złamaniem obietnicy państwa, które nagle wywróciłoby cały system do góry nogami.

Dlaczego?

Byłoby to zerwanie z modelem ubezpieczeniowym, rozwijanym u nas od prawie stu lat. Z taką zmianą wiązałyby się gigantyczne problemy. Podstawowym byłaby konieczność utrzymania praw nabytych przez następnych kilkadziesiąt lat. W końcu daliśmy wielu osobom gwarancję, że ich emerytura będzie wynosić tyle, ile sami zaoszczędzą. To by oznaczało kilkadziesiąt lat podwójnego systemu.

Jednocześnie jesteśmy w Unii Europejskiej, a to by oznaczało, że takie świadczenie musielibyśmy gwarantować tym, którzy do Polski przyjadą - skoro to nie ich składki by otwierały prawo do wypłat, to mógłby to być sam przyjazd. Relatywnie niska powszechność dobrowolnego oszczędzania na starość, czy szerzej coś, co określa się kulturą finansową społeczeństwa, oznaczają, że wiele osób mogłoby nie gromadzić środków ponad ten minimalny poziom oferowany przez emeryturę obywatelską.

Takie dyskusje o emeryturze ryczałtowej są prowadzone, ale nigdzie nie wyszły poza poziom rozważań lub eksperymentu na małej grupie osób. I moim zdaniem na tym etapie jeszcze na długo pozostaną. Pewną formą emerytury obywatelskiej jest minimalne świadczenie, które przyznajemy po przepracowaniu 20 lat w przypadku kobiet i 25 lat w przypadku mężczyzn.

Ale wynosi ono ledwo ¼ średniego wynagrodzenia w gospodarce.

A według Międzynarodowej Organizacji Pracy powinno zmierzać w stronę 40 proc. i tutaj mamy jeszcze sporo do zrobienia, to dobry kierunek.

Pomijamy jeden czynnik niepewności dla mojej emerytury. Są nim politycy.

Oczywiście, ustawodawca jest od tego, żeby uchwalać przepisy. Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest od tego, żeby je wykonywać.

A prezes ZUS? Od odciągania od głupich pomysłów?

Jeżeli jest pomysł, projekt ustawy, to ja służę danymi, wyliczeniami, mówię o konsekwencjach. Kierowanie państwem i kształtowanie polityki jest już zadaniem polityków właśnie - to ich odpowiedzialność.

A problemem nie będzie lada chwila to, że ZUS zabiera się za masę innych - nie tylko związanych z emeryturami - programów?

Są tacy, którzy lubią święty spokój i są tacy, którzy wolą nowe zadania. Nie widzę w tym nic złego.

Złego może nie, ale ubezpieczenia społeczne niewiele mają wspólnego z wyprawką szkolną lub świadczeniem rodzinnym, które lada chwila przejmie ZUS.

Rola ZUS ewoluuje, zresztą już od dawna nie zajmujemy się tylko ubezpieczeniami. Od dawna wypłacamy np. renty socjalne, świadczenia i zasiłki przedemerytalne, wiele rodzajów świadczeń finansowanych z budżetu państwa. W ramach e-składki musieliśmy stać się z prawnego punktu widzenia dostawcą usług płatniczych. Przejmujemy coraz więcej obowiązków.

W ostatnim czasie jednym z priorytetów państwa jest rozwój systemu świadczeń dla rodziny: od Polskiego Bonu Turystycznego, przez świadczenia 300+ i 500+ po Rodzinny Kapitał Opiekuńczy oraz dofinansowanie żłobkowe. I dlatego Zakład Ubezpieczeń Społecznych buduje centrum usług dla rodziny. Jest to portfel świadczeń o prostych kryteriach uprawnień i wysokim stopniu zautomatyzowania obsługi - nie wymaga wzrostu zatrudnienia w ZUS. Wymaga jedynie inwestycji w systemy informatyczne i integrację z rejestrami innych instytucji publicznych.

Żadne z tych zadań nie jest dla nas wyzwaniem nie do zrealizowania. ZUS musi się rozwijać, musi zmieniać swój charakter. Decyzją ustawodawcy państwo zmierza właśnie w stronę świadczeń nieskładkowych, a to oznacza, że potrzebna jest wyspecjalizowana w tym instytucja. Jeżeli procesu informatyzacji tych projektów nie wziąłby na siebie ZUS, to pojawiłaby się konieczność powołania takiego organu.

Do tej pory działały miejskie ośrodki pomocy społecznej i jakoś sobie dawały radę.

Ale tu nie chodzi o to, czy pieniądze w ogóle udaje się wypłacić, lecz jakim kosztem i nakładem sił. A Zakład Ubezpieczeń Społecznych może to zrobić znacznie taniej.

Jednocześnie dla mnie jako prezesa ZUS istotne jest to, że te usługi są opłacane przez budżet - dla mnie to środki na informatyzację, na poprawę warunków pracy wszystkich pracowników ZUS, na inwestycje. Nie wiem, skąd miałabym je wziąć, gdybym nie te nowe zadania. Wyjątkowo trudno byłoby rozmawiać z członkami rządu o naszych potrzebach budżetowych, o nadrabianiu zaległości w wynagrodzeniach szeregowych pracowników, gdybyśmy nie realizowali strategicznych dla państwa projektów.

Tak wyglądały protesty z 2012 roku w sprawie podniesienia wieku emerytalnego - PiS po wygranej wyborów od razu cofnął reformę poprzedników
Tak wyglądały protesty z 2012 roku w sprawie podniesienia wieku emerytalnego - PiS po wygranej wyborów od razu cofnął reformę poprzednikówŹródło: East News, fot: MARIUSZ GACZYNSKI

Związki zawodowe ostrzegają, że 500+ wywróci ZUS. A jeżeli oni przestaną pracować, to nie będzie świadczeń.

To nieprawda. I wystarczy spojrzeć na liczby. Program 300+ to ponad 3 miliony wniosków, z których zdecydowana większość została rozpatrzona automatycznie, bez udziału człowieka. Mamy kilkadziesiąt tysięcy spraw, które wymagają wyjaśnienia i tym zajmuje się kilkudziesięciu pracowników. Dlaczego wymagają wyjaśnienia? Ktoś wysłał kilka wniosków na to samo dziecko, albo dwie osoby wnioskowały na to samo dziecko, ktoś nie dołączył poświadczenia legalnego pobytu cudzoziemcy w Polsce. Bywa też, że z rejestru PESEL nie wynika, iż wnioskodawca jest rodzicem dziecka. Bywa także, że trzeba potwierdzić opiekę naprzemienną.

Dziś sprawami 300+, a od nowego roku Rodziny 500+, nie zajmują się pracownicy komórek odpowiedzialnych za emerytury, renty, pobór składek, kontrolę płatników, administrację czy audyt. To zadanie skierowane jest do bardzo wąskiej grupy pracowników naszego Centrum Obsługi Świadczeń dla Rodzin.

I znów muszę to powiedzieć: związki zawodowe mówią, że ciężar tych nowości spadnie na masę pracowników, a już są przepracowani, przemęczeni.

Regularnie kontroluje nas Najwyższa Izba Kontroli i Państwowa Inspekcja Pracy, które nie zgłaszają tego typu zastrzeżeń. Główny ciężar obsługi wniosków o nowe rodzaje świadczeń, jak już wyjaśniłam, nie spada na ludzi, lecz na systemy informatyczne.

Ingerencja jest wymagana tylko w niewielkim odsetku przypadków. Budowanie teorii o tym, że liczba obowiązków się drastycznie zmienia, jest nieuprawnione. Większość pracowników ZUS nie zauważy nawet tego, że 500+ będzie obsługiwane w ZUS.

I strajku w ZUS się pani nie boi?

Mój strach nie ma tutaj nic do znaczenia. Są określone procedury, spory zbiorowe, negocjacje, rokowania. Jesteśmy odpowiedzialną instytucją, która jest przygotowana na wszystkie scenariusze rozwoju wydarzeń, w tym te ostateczne.

I 500+ nie jest zadaniem ponad siły ZUS?

Mamy około 6 mln świadczeń emerytalnych i zatrudnionych do ich obsługi jest 8 tys. osób. Mamy 5 mln zasiłków, które obsługuje kolejne kilka tysięcy pracowników. I mamy 300+, w którym jest prawie 4,5 mln uprawnionych dzieci i 23 pracowników. Będziemy mieć 500+, czyli prawie 7 mln dzieci i kilkudziesięciu pracowników do ich obsługi. Tak perspektywę zmienia elektronizacja. W przypadku emerytur i rent jeszcze przez dwie, trzy dekady wiele świadczeń będzie musiało być rozpatrywane z udziałem ręcznej weryfikacji dokumentów, dokonywania wyliczeń. W przyszłości to się zmieni dzięki systemowi zdefiniowanej składki. Przy 500+ w obecnej formule takiego problemu w ogóle nie ma.

A związki zawodowe go widzą.

Trudno mi zrozumieć, dlaczego Zakład Ubezpieczeń Społecznych ma dostawać po głowie za to, że wykorzystuje swoje możliwości i chce robić dla Polaków więcej.

Bo pracownicy za to "więcej" chcą dostawać więcej.

Powtarzam kolejny raz: wcale nie jest to więcej obowiązków. To nie jest problem liczby pracowników, a problem zasobów technologicznych. To systemy informatyczne są obciążane, nie osoby zatrudnione.

I nie będzie nowej oferty na stole dla pracowników?

Były nie tylko oferty, ale i realne podwyżki. 300 zł miesięcznie z wyrównaniem od lipca bieżącego roku, a na przyszły rok zaplanowane jest 6 proc. podwyżki. Najwięcej spośród instytucji publicznych. Do tego w ostatnich latach naprawdę zrobiono bardzo dużo, żeby poprawić sytuację pracowników ZUS. Mówimy tu jednak o nadrabianiu zaległości kilkunastu lat, kiedy praktycznie w Zakładzie nie było podwyżek.

Od 2016 r. doprowadziłam do wzrostu funduszu wynagrodzeń o prawie miliard złotych. Dzięki temu dzisiaj fundusz ten wynosi 3,09 mld zł na ok. 43 tys. zatrudnionych. Przeciętne miesięczne wynagrodzenie całkowite, to znaczy wraz z "trzynastką", premiami i nagrodami, czyli to, co realnie wpływa na konto pracownika, wzrosło w tym czasie o ponad 45 proc. - do kwoty 5844 złotych w 2020 roku.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który obsługuje więcej projektów i programów to jest lepsza perspektywa stabilnego zatrudnienia. Za kilkanaście lat liczba przypadków, gdy ingerencja pracownika w proces wyliczania emerytury będzie marginalna. Już dziś trzeba się na to przygotowywać. Nowe projekty, to nowe zadania, a to bezpieczne miejsca pracy.

Jest poparcie premiera Mateusza Morawieckiego i minister rodziny i polityki społecznej Marleny Maląg?

Gdyby go nie było, to nie udałoby się zmienić ustawy okołobudżetowej, która pozwoliła nam wypłacić nagrody za szczególne osiągnięcia dla pracowników w tym trudnym, pandemicznym roku.

ZUS kojarzy się z emeryturami, zasiłkami i rentami. Może i pracownicy takiego chcą?

Tylko takiego nie da się utrzymać w XXI wieku.

A nie ma pani ochoty, żeby pod skrzydłami ZUS mieć też KRUS i inne organy emerytalno-rentowe, jak np. ten z MSWiA?

Wydaje mi się, że dyskusja dotycząca rozdrobnienia organów emerytalno-rentowych w Polsce jest przed nami.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.

Podziel się opinią