Związki z kopalni Makoszowy zapowiadają protesty
98 proc. górników kopalni Makoszowy, uczestniczących w sondażu nt. miejsca dalszej pracy, opowiedziało się za pozostaniem w tym zakładzie - przekazał szef zakładowej Solidarności Artur Banisz. Jak wyjaśnił, oznacza to protesty; szczegółowe decyzje mają zapaść w poniedziałek.
09.12.2016 19:35
Zatrudniająca ok. 1,4 tys. osób, pozostająca w strukturach Spółki Restrukturyzacji Kopalń (SRK) i przynosząca straty kopalnia Makoszowy w Zabrzu, jedynie do końca tego roku może korzystać z dopłat do strat produkcyjnych. Aby dalej działać, musiałaby osiągnąć rentowność.
W tej sytuacji SRK w ostatnich dniach zebrała oferty pracy w kopalniach Polskiej Grupy Górniczej, Jastrzębskiej Spółki Węglowej i swoich oddziałach. Spółka uruchomiła też akcję informacyjną na ten temat, akcentując m.in., że dostępnych miejsc pracy jest więcej, niż obecnie liczy załoga zabrzańskiego zakładu.
W środę działające w Makoszowach związki rozpoczęły masówki informacyjne, a także anonimowy sondaż wśród górników (związkowcy określili go jako "referendum" - PAP). Jak wyjaśniał Banisz, pracownicy odpowiadali na pytanie, czy chcą zostać w Makoszowach, czy chcą odejść w ramach alokacji na inne kopalnie.
W piątek wieczorem szef zakładowej Solidarności poinformował PAP, że frekwencja wyniosła 84 proc., a 98 proc. głosujących opowiedziało się za pozostaniem w Makoszowach.
Pytany, co oznacza ten wynik, związkowiec odpowiedział: "Protesty". "W poniedziałek spotykamy się w radzie sekcji (górnictwa węgla kamiennego - PAP) Solidarności i będziemy podejmować decyzje" - zapowiedział.
"Na pewno, jak rząd się nie ugnie przed kopalnią Makoszowy, pan minister (wiceminister energii Grzegorz - PAP) Tobiszowski, to zaczną się protesty pod ziemią, pod biurem poselskim pana ministra Tobiszowskiego lub w Warszawie - takie są początkowe plany" - powiedział PAP Banisz.
Już wcześniej związkowcy z Makoszów relacjonowali, że atmosfera jest tam coraz bardziej napięta. Przedstawiciele zakładowej "S" uważają, że zakaz udzielenia pomocy publicznej dla Makoszów od początku przyszłego roku to krok w kierunku zamknięcia kopalni - jedynej, która nadal wydobywa węgiel w ramach SRK.
W piątkowym komunikacie SRK przekazała, że w 2016 r. Makoszowy zostały wsparte kwotą ok. 140 mln zł dopłat do strat produkcyjnych.
"Najnowsze symulacje potwierdzają, że kopalnia nie jest w stanie funkcjonować bez dalszej pomocy ze strony państwa. W sytuacji gdy kopalnia Makoszowy może korzystać z dopłat do strat produkcyjnych jedynie do końca 2016 r., konieczne jest sprawne przeprowadzenie akcji proponowania nowych miejsc pracy" - uzasadniła podjęte działania spółka.
Jak wynika z informacji SRK, w kontekście sytuacji Makoszów PGG zaproponowała już 1748 miejsc pracy (338 pracowników może zatrudnić pobliska kopalnia Ruda, 650 kopalnia Piast-Ziemowit, 452 kopalnia ROW, a 308 - Bolesław Śmiały). Pracowników - według SRK - potrzebuje też najbliższa Makoszowom kopalnia Knurów-Szczygłowice z JSW.
Oferty tych dwóch spółek mają obejmować "pełną paletę stanowisk we wszystkich działach: górniczym, mechanicznym, elektrycznym czy wentylacji". Dalszych kilkaset miejsc pracy oferuje w swoich oddziałach SRK. Kopalnia Makoszowy zatrudnia obecnie ok. 1,4 tys. osób.
"Wynika z tego, że ofert pracy jest zdecydowanie więcej niż pracowników kopalni" - zaznaczyła SRK. Przypomniała też, że umowa społeczna, zawarta 17 stycznia 2015 r., zagwarantowała - na wypadek niepowodzenia procesów inwestorskich - pracę wszystkim pracownikom Makoszów.
W poniedziałek rano w budynku tzw. nowej dyrekcji Makoszów ma zacząć działać punkt konsultacyjny, w którym specjaliści ds. zatrudnienia i płac, pracownicy PGG i JSW, mają odpowiadać na pytania górników. SRK rozwiesiła na terenie kopalni plakaty, a na znajdującym się w cechowni telebimie wyświetlać będzie podstawowe informacje dotyczące możliwości podjęcia pracy w innych kopalniach. Informacje znalazły się też na stronie internetowej srk.com.pl.
W listopadzie przedstawiciele załogi kopalni Makoszowy prosili o pomoc odwiedzającego Zabrze prezydenta Andrzeja Dudę, a w Barbórkę pikietowali przed domem premier Beaty Szydło w Przecieszynie, w gm. Brzeszcze (Małopolskie).