Zwroty za paliwo i taksówki dla posłów. Rekordzista wziął 37 tys. zł
Zgodnie z prawem posłowie mogą dostać zwrot pieniędzy za paliwo wyjeżdżone w ramach podróży prywatnym samochodem i za taksówki. I chętnie z tego prawa korzystają.
W czwartek "Fakt" przyjrzał się wydatkom biur poselskich. W ramach tych wydatków parlamentarzyści mogą dostać zwrot za podróże prywatnymi samochodami - maksymalnie równowartość kwoty, za którą da się przejechać 42 tys. kilometrów.
I tak, najwięcej wyjeździł były wiceminister finansów Wiesław Janczyk - 34 tys. zł. Prawie 28 tys. zł "nabił" poseł Adam Andruszkiewicz z Kukiz'15, który nie ma własnego samochodu. To więcej niż rok wcześniej, kiedy wydał na paliwo 40 tys. zł. Tłumaczył wtedy, że auta nie ma, ale ma umowę użyczenia.
Również poseł Krystyna Pawłowicz z PiS - także niezmotoryzowana - dostanie zwrot za jazdę prywatnym samochodem. Tutaj kwota jest znacznie skromniejsza - niecałe 2,5 tys. zł.
Z kolei ponad 12 tys. zł kosztowały przejazdy prywatnymi samochodami ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka i szefa resortu energii Krzysztofa Tchórzewskiego.
Zobacz też: Kaczyński obniży pensje posłom. "To populizm"
Posłom przysługują też zwroty za przejazdy taksówkami. Tutaj rekordzistą jest Krzysztof Mieszkowski z Nowoczesnej, którego podróże kosztowały 37 tys. zł. Cztery tysiące złotych mniej wydał Jacek Świat z PiS. Dalej na liście są m.in. Kazimierz Plocke z PO (25 tys. zł) i Alicja Kaczorowska z PiS (22 tys. zł).
"Fakt" prześwietlił też inne wydatki biur poselskich. Wśród nich jest kilka ciekawostek. Na przykład posłowie Nowoczesnej masowo wyposażają się w czujniki smogu, a Bartłomiej Stawiarski z PiS potrzebuje do bezpiecznej pracy zagłuszacza syngału GSM. Z kolei Bożena Szydłowska z PO kupiła do biura poselskiego robota sprzątającego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl