Za SMS zapłaci szef, auto wygra pracownik
- Służbowy telefon, prywatna wygrana
- Ważniejszy jest regulamin niż właściciel komórki
- Firmy zakazują programów lojalnościowych
17.10.2009 | aktual.: 17.10.2009 07:22
- Chcesz wygrać 10 tys. zł? Nie czekaj. Te pieniądze są prawie twoje. Wystarczy, że pod wskazany numer telefonu wyślesz SMS - przekonuje telewizyjna spikerka. Oprócz pieniędzy oferuje jeszcze inne dobra - począwszy od żelazka, skończywszy na nowym mercedesie. Oferta kusząca, szczególnie gdy za wysłaną wiadomość płaci szef. Problemu nie ma dopóty, dopóki rachunki telefoniczne nie będą za wysokie, a SMS nie przyniesie nagrody. Dopiero wraz z nią pojawia się wątpliwość, do kogo należy: do pracownika czy pracodawcy będącego stroną umowy z operatorem komórkowym.
Zyskuje Kowalski
- Wszystko zależy od treści regulaminu konkursowego. Jeżeli wynika z niego wyraźnie, że właścicielem nagrody jest uczestnik quizu, to prawa do wygranej nie może rościć sobie pracodawca - tłumaczy Grzegorz Orłowski z firmy Orłowski, Patulski, Walczak.
Rzeczywiście, w większości konkursowych reguł liczy się osoba nadająca wiadomość.
- W przygotowywanych regulaminach używamy sformułowania “uczestnik konkursu”, a nie “właściciel telefonu komórkowego”. A z punktu widzenia samej wygranej istotna jest prawidłowa odpowiedź oraz to, czy dane personalne grającego potwierdzają się w chwili, gdy odbiera od nas telefon z informacją o nagrodzie - tłumaczy Sylwia Górska ustalająca konkursowe reguły m.in. dla Telewizji Polskiej.
Nagroda zatem jest zatrudnionego, chociaż jej zdobycie wyrządziło szkodę pracodawcy. Pracownika można za to pociągnąć do odpowiedzialności materialnej. Działał umyślnie, więc będzie musiał pokryć straty w pełnej wysokości, bo odszkodowanie nie ograniczy się do trzech miesięcznych pensji.
Dwa lata temu przekonał się o tym kierowca autobusu ze Słupska. Wygrana w SMS-owym konkursie była tak kusząca, że ze służbowego telefonu wysłał 380 tys. SMS na kwotę 91,5 tys. zł. Stracił posadę, a pracodawca zabezpieczył dług na majątku należącym do rodziny. Warto wiedzieć, że bez względu na wysokość szkody jej wartości nie można potrącić z pensji bez zgody zatrudnionego. Do tego jest niezbędny tytuł wykonawczy.
Oprócz odpowiedzialności materialnej niewykluczone jest zwolnienie dyscyplinarne.
GUS podał dane o wynagrodzeniach »
Urzędnicy fiskusa tropią służbowe samochody »
Eksperci odpowiadają na pytania walutowe »
Kto zbiera punkty
Konkursy SMS-owe to niejedyne źródło bonusów uzyskiwanych na skutek użytkowania mienia pracodawcy. Pracownicy korzystają jeszcze na programach lojalnościowych, mimo że za usługi związane z przystąpieniem do nich płaci firma. Weźmy na przykład linie lotnicze. Pracodawca płaci za bilety, ale profity związane z częstym podróżowaniem przysługują podwładnym. Inny przykład to służbowe samochody i karty paliwowe. Umowę na ich użytkowanie podpisuje firma będąca właścicielem floty samochodowej. Cóż z tego, skoro gratyfikacje związane z ilością sprzedanych litrów benzyny przysługują jej tylko teoretycznie.
- U nas tego problemu nie ma, ponieważ akurat za paliwo kupione za pomocą karty nie przysługują punkty - tłumaczy Dawid Piekarz, rzecznik prasowy PKN Orlen. - Inaczej jest, gdy użytkownik samochodu płaci za benzynę gotówką. Wtedy, jako osoba fizyczna, przystępuje do programu VITAY i z tego tytułu zbiera nagrody. Fakt, że właścicielem pojazdu jest pracodawca, nie ma znaczenia.
opinia Sławomir Paruch, wspólnik w kancelarii Sołtysiński, Kawecki & Szlęzak
- O tym, komu przypadnie benefit wygrany w konkursie, rozstrzygną jego zasady. Konkursy i programy lojalnościowe konstruowane bywają w taki sposób, aby przyciągać pracowników dysponujących mieniem pracodawcy. W odpowiedzi pracodawcy coraz częściej wprowadzają ograniczenia dotyczące uczestnictwa podwładnych w programach lojalnościowych, np. korzystania z linii lotniczych czy sieci hoteli. Pracodawcy zamieszczają w regulacjach wewnętrznych zakazy uczestnictwa w takich programach, ponieważ zdają sobie sprawę, że pracownicy z nich korzystający kierują się przy ponoszeniu wydatków nie tyle rachunkiem ekonomicznym, ile własną korzyścią.
Marta Gadomska
Rzeczpospolita