Papierowe ceny do lamusa?

Wizyta w sklepie może być frustrująca. Kolejki, zbyt wąskie alejki, różnice między cenami na półkach i w kasie. Problem z cenami już wkrótce może trafić do lamusa. Wszystko dzięki systemowi ESL, czyli elektronicznym etykietom cenowym.

Papierowe ceny do lamusa?
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

04.11.2011 | aktual.: 05.11.2011 09:58

Wizyta w sklepie często jest frustrująca. Kilometrowe kolejki, zbyt wąskie alejki, pomieszane produkty, czy różnice między cenami na półkach i w kasie. Ten ostatni problem już wkrótce może trafić do lamusa. Wszystko dzięki systemowi ESL, czyli elektronicznym etykietom cenowym.

Na czym system ESL polega? W skrócie, zamiast papierowej karteczki pod każdym towarem znajdzie się elektroniczny wyświetlacz, pokazujący m.in. aktualną cenę danego produktu.

Tego typu etykiety są bardzo korzystnym rozwiązaniem dla sklepów z kilku powodów. Przede wszystkim oszczędza się czas i pieniądze. Do tej pory po wprowadzeniu nowych danych w systemie etykieta musiała zostać ręcznie podmieniona przez pracownika. Do takich zmian często jednak dochodziło z opóźnieniem, co skutkowało różnicą w cenie towaru na półce i w kasie. Dzięki ESL ten problem zniknie, bo cena wyświetli się zaraz po aktualizacji bazy danych sklepu.

Jak informuje spółka Constans M, zajmująca się sprzedażą systemu ESL, w przypadku ręcznej podmiany około 4-5 proc. produktów w sklepach spożywczych posiada złą cenę na półce, a część produktów nie posiada jej w ogóle. Niższa cena to strata marży dla właściciela, wyższa - to niepotrzebne nerwy klienta i sprzedawcy.

Wyświetlacze w jasny i przejrzysty sposób mogą też informować klienta nie tylko ile coś kosztuje, ale także o m.in. nazwie produktu, dacie ważności, kraju pochodzenia towaru oraz ile wyniosła zmiana procentowa ceny wobec poprzedniej wartości.

W momencie wprowadzenia elektronicznych etykiet w prosty sposób można zmienić dane np. w momencie zmiany obowiązującej stawki VAT. Zaprogramowany na odpowiednią godzinę komputer po prostu doliczy odpowiednią wartość podatku, a potem wyświetli nową końcową cenę na półce.

Sklepom łatwiej jest również wprowadzać tzw. "happy hour" lub promocje na określone grupy towarowe.

Obraz
© (fot. ConstansM)

Dla sklepu zastosowanie elektronicznych etykiet oznacza ogromne korzyści związane z brakiem konieczności drukowania ich papierowych odpowiedników. Owszem, każda etykieta zasilana jest baterią, jednak - jak podają producenci – starcza ona nawet na 5 lat. Okres żywotności baterii uzależniony jest od częstotliwości dokonywania zmian.

Pamiętajmy również o tym, że prędzej czy później Polska przyjmie wspólną europejską walutę. Systemy elektroniczne są już przystosowane do tego, aby wyświetlać ceny w złotówkach, euro bądź w obu jednocześnie. To minimalizuje koszty.

- Taki system stanowi ułatwienie w zarządzaniu produktami i cenami. Pamiętać jednak trzeba o tym, żeby etykieta na półce znajdowała się przy odpowiednim produkcie, trzeba tego skrupulatnie przestrzegać - mówi WP Krzysztof Waligórski, członek zarządu Grupy Muszkieterów, właściciela sklepów Intermarche.

Środek idealny czy pokusa nadużycia?

Wszystko to brzmi pięknie, ale od razu nasuwa się pytanie o możliwość nadużycia ze strony sklepu. Wyobraźmy sobie sytuację, w której robimy zakupy w supermarkecie, jesteśmy tam już od około dwóch godzin, a w międzyczasie ceny na półkach uległy zmianie. Co wówczas ma zrobić klient, który wybrał towary po określonych cenach, które w międzyczasie wzrosły?

- Generalnie zasada jest taka, że sprzedawcę obowiązuje umieszczenie ceny na danym produkcie. Są od tego oczywiście wyjątki, o których mówią określone przepisy. W przypadku jednak, kiedy takiej informacji na danym towarze nie ma, ważny jest moment, w którym klient podjął decyzję o zakupie - mówi w rozmowie z WP Andrzej Sawicki, zastępca dyrektora Polskiej Izby Handlowej w Warszawie.

Sawicki podkreśla, że nowa cena, która się zmienia w trakcie nie może być wyższa od ceny zakodowanej w kodzie kreskowym. W przypadku etykiet elektronicznych natomiast, gdzie dane zmienione są zarówno w kasie, jak i w systemie, to klient musi wykazać, że decyzję o zakupie podjął w określonym momencie przy określonej wartości produktu.

- To są sprawy trudne, często bardzo zawiłe do rozwiązania - dodaje zastępca dyrektora PIH w Warszawie.

Polacy nie lubią elektronicznych etykiet?

W Polsce etykiety cenowe nie są jeszcze zbyt popularne. Jak informuje Wirtualną Polskę przedstawiciel jednej z firm zajmujących się produkcją elektronicznych etykiet cenowych, pojawiają się zapytania ze strony różnych firm na temat takiego systemu, jednak liczba ostatecznie podpisanych umów na instalację ESL jest znacznie niższa.

- Polacy widzą potencjał w tego typu rozwiązaniach, jednak wciąż jest to nowinka techniczna. Nie ma jakiegoś masowego szału - dodaje producent.

Tego typu system zamontowała w supermarkecie w Kołobrzegu sieć Intermarche. Jednak w przypadku tej sieci to tylko jednostkowy przypadek.

- Firma nie planuje teraz wdrażania podobnego systemu w innych sklepach Intermarche - mówi Waligórski, członek zarządu Grupy Muszkieterów.

Zaznacza, że z pewnością na decyzję o niewdrażaniu systemu w innych sklepach miał wpływ duży koszt usługi. Ale nie tylko. Bardzo ważny jest wizerunek i postrzeganie przez klientów.

- W opinii klientów sklep, który posiada takie etykiety cenowe może być postrzegany jako luksusowy, czytaj - z drogimi towarami. Dla sklepów, które chcą budować wizerunek taniego sklepu, w którym są towary niedrogie, to nie jest dobre rozwiązanie - podkreśla członek zarządu Grupy Muszkieterów.

Stosowany na całym świecie system ESL w Polsce ma więc przed sobą długą drogę. Z pewnością znajdą się sklepy, które skorzystają na elektronicznych etykietach. Kiedy jednak będą wykorzystywane na szeroką skalę, trudno powiedzieć.

intermarchehandelsklep
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)