Trwa ładowanie...

Polskie bezdomne psy tylko dla krajowych schronisk. O wyjeździe do Czech nie ma mowy

Bezdomne psy z Polanicy-Zdroju nie trafią do czeskiego schroniska. Wyrok sądu stawia sprawę jasno. Opieka nad nimi musi podlegać polskiej Inspekcji Weterynaryjnej, a unijna swoboda świadczenia usług w przypadku psów nie obowiązuje.

Polskie bezdomne psy tylko dla krajowych schronisk. O wyjeździe do Czech nie ma mowyŹródło: East News, fot: Adam Staskiewicz/East News
d1r4jk9
d1r4jk9

Każdego roku gminy muszą uchwalać program opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt na ich terenie. Zlecają ich wyłapywanie i zapewniają opiekę weterynaryjną i pielęgnacyjną w schroniskach, z których potem miałby trafiać do adopcji. Finansują również ich sterylizację lub kastrację.

W związku z tym polanicki ratusz zdecydował o zapewnieniu polskim psom miejsc w niedalekim czeskim schronisku, z którym zawiązał umowę. Kłopot w tym, że wojewoda dolnośląski zakwestionował i unieważnił ten wybór. Dlaczego? Ponieważ zgodnie z polskim prawem polskie psy mają trafiać tylko do polskich schronisk.

Sprawa znalazła się w sądzie, co jako pierwsza opisała "Rzeczpospolita". Jak relacjonuje dziennik, Wojewódzki Sąd Administracyjny orzekł, że unijne przepisy o swobodzie przepływu usług - które np. pozwalają Polakom leczyć się w Czechach, czy Niemczech - nie mają tu zastosowania.

PiS chce lepszej ochrony zwierząt:

Skład sędziowski nie był jednak w tej kwestii jednomyślny. - Jedna sędzia twierdziła, że mamy prawo sfinansować opiekę psów z naszej gminy w Czechach. Przegraliśmy 2:1 – przyznaje w rozmowie z WP finanse Dariusz Kupiec, zastępca burmistrza Polanicy-Zdroju.

d1r4jk9

Broni nie składa, bo jak twierdzi, w przypadku opieki nad zwierzętami nastąpiła nadregulacja. - Wciąż się sądzimy. Właśnie przygotowujemy kasację. Dwa lata temu też przechodziliśmy tę samą ścieżkę. Zastanawiamy się nawet, czy nie zwrócić się ze skargą do Strasburga - zaznacza.

Polskie schroniska przepełnione i zbyt drogie?

Zastępca burmistrza Polanicy-Zdroju przekonuje, że wybór czeskiego schroniska to dobre rozwiązanie. Pomysł miała podsunąć zatrudniona w ratuszu tłumaczka, która działa w organizacjach broniących praw zwierząt.

- Brakuje miejsc dla psów w Polsce, co potwierdziła w ubiegłym roku Naczelna Izba Kontroli. Liczba bezdomnych czworonogów stale rośnie, a schroniska są przepełnione. Skoro możemy leczyć się w Czechach, dlaczego nie możemy wysłać tam naszych zwierząt? – pyta

Zaznacza również, że dodatkowym aspektem jest to, że ścisłe regulacje spowodowały, że ceny schroniskowe w kraju poszły w górę. - Wcześniej umieszczenie psa w schronisku kosztowało około 2 do 2,5 tys. zł. Teraz ceny skoczyły do 3,5-4 tys. zł za psa – wyjaśnia Dariusz Kupiec.

d1r4jk9

Jak przekonuje, w Czechach system adopcji działa sprawniej. A sami Czesi zaś to miłośnicy psów, którzy chętnie podejmują się opieki nad lokatorami ze schronisk. – Krótszy pobyt w schronisku to niższe koszty. A co za tym idzie niższe opłaty schroniskowe - zaznacza.

Aby jednak wysyłać za granicę psa, trzeba wpierw go zaszczepić, wyrobić paszport, opłacić weterynarza oraz zaczipować zwierzę. - To wszystko i tak wyjdzie taniej niż płacąc za pobyt w polskich schroniskach – podkreśla Dariusz Kupiec. - W Kłodzku mamy schronisko, ale tam trzeba wykupić abonament na 10 psów i zapłacić 45 tys. zł. Umieszczenie mniejszej liczby psów generuje koszty, ale gdy zwierząt jest więcej pojawi się problem, by je tam umieścić.

Puszka Pandory

Z argumentami finansowymi nie zgadza się lokalna fundacja "Pod Psią Gwiazdą", która zajmuje się problemem bezdomności zwierząt. - Nasi oponenci często podnoszą argument finansowy twierdząc, że koszty schroniskowe w Polsce są wysokie. Jednak do schronisk trafiają zwierzęta w różnym stanie, np. ze złamanym kręgosłupem. Sama diagnostyka to koszt 2 tys. zł. Nim przekażemy psa do adopcji, trzeba się nim zająć, tylko tak będzie ona skuteczna. A to są koszty, które przekładają się na średnie koszty utrzymania – tłumaczy Andrzej Olszewski.

d1r4jk9

Wiceprezes fundacji przekonuje, że również wybór czeskiego schroniska przez Radę Miejską Polanicy nie jest najszczęśliwszy. - To tanie schronisko. Pojechaliśmy tam sprawdzić warunki. Pierwszym szokiem było to, że nie ma tam dostępu nikt z zewnątrz. Dzięki znajomemu udało nam się zrobić zdjęcia lotnicze. Na 240 m2 przebywało przeszło 80 zwierząt. Poza tym schronisko to było wydzieloną częścią stadniny koni. Hałdy gnoju sąsiadowały z domami dla zwierząt. Chodzi o warunki sanitarne - podkreśla.

Andrzeja Olszewskiego cieszy wyrok sądu. Jego zdaniem podtrzymanie stanowiska, że psy powinny trafiać do schronisk prowadzonych pod nadzorem polskiej Inspekcji Weterynaryjnej i podlegających naszym wymogom, czyli de facto tylko polskich, zapobiegło otwarciu puszki Pandory.

- Tu nie chodzi o to, że standardy w Czechach są gorsze. Zwykle są dość podobne do naszych. Byłaby to jednak bardzo niebezpieczny precedens. Jeśli otworzylibyśmy się na Czechy, to w konsekwencji również i na inne kraje Unii, jak choćby Bułgarię czy Rumienię – stwierdza. - Z tego, co nam wiadomo, np. w Rumunii, czas przebywania psów w schronisku to średnio dwa tygodnie. Jeśli w tym czasie nie zostanie adaptowany, zwierzę poddaje się eutanazji.

To dlatego uważa, że nadzór polskiej Inspekcji Weterynaryjnej ogranicza taką patologię. - Gdybyśmy mieli pewność, że zwierzęta trafią do lepszych warunków, np. do niemieckich czy brytyjskich schronisk, nie mielibyśmy nic przeciwko. Problem w tym, że będą trafiały do tych najtańszych.

d1r4jk9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1r4jk9