Trwa ładowanie...

Pracowników przywożę autem

Wertują strony serwisów społecznościowych, stoją na placach budów i werbują robotników lub wsiadają do auta i przywożą ich z zagranicy. P swojej pracy mówią "łowcy głów"

Pracowników przywożę autem
dihpcbr
dihpcbr

„Zamiast zamieszczać ogłoszenie w prasie, weszłam na stronę internetową restauracji z naszego sąsiedztwa - opowiada Jagna Gracha, kierowniczka działu personalnego z wrocławskiej restauracji, która szukała nowych pracowników.

Na stronie głównej znalazłam zakładkę - konkurs kelnerski - wchodzę i widzę zdjęcia kelnerów z ich imionami oraz nazwiskami - dodaje Gracha. - Pozostało sprawdzić kim są ci ludzie na stronach serwisu społecznościowego i nawiązać z nimi kontakt. Przechwyciłam w ten sposób 6 z 12 najlepszych kelnerów, których doświadczenie zawodowe wynosiło od 3 do 8 lat."

Taki sposób pozyskiwania pracowników jest dziś jednym z najpopularniejszych, stosowanych przez specjalistów od rekrutacji i typowych head hunterów.

– Rekrutację rozpoczynam od lektury stron internetowych firm bezpośrednio konkurujących z moim klientem. Firmy nieświadomie ujawniają szereg danych osobowych o swoich pracownikach. Kiedy head hunter znajdzie osobę, która według jego oceny, może być interesująca, wówczas zaczyna się sprawdzanie namierzonej osoby. Szukamy kontaktu do niej i wreszcie skłaniamy, by pracowała dla naszego klienta – przyznaje jeden ze znanych head hunterów.

Internauta, będąc aktywnym na forach dyskusyjnych, redagując blogi, a nawet odwiedzając popularne strony, zawsze zostawia po sobie ślady: zamieszcza informacje cenne dla osób szukjących pracowników. „Łowcy głów” nie ukrywają, że w sieci wertują przede wszystkim profile w najpopularniejszych serwisach społecznościowych.

dihpcbr

Jolanta Nowosielska, szefowa działu personalnego jednej z firm IT, odkrywa swoje metody - Kiedy powstają u mnie wakaty wchodzę na serwis społecznościowy, w wyszukiwarkę wpisuję nazwę tej czy innej firmy IT z mojego województwa. Wyskakuje mi 200-300 rekordów, pozostaje mi napisać posty do tych ludzi z moją ofertą i czekać. Zawsze ktoś się skusi.

- Gdy szukamy informatyka, architekta, osobę ze znajomością rzadkiego języka obcego najprościej jest wejść do serwisu społecznościowego - potwierdza Franciszek Trzaskoś, head hunter.

Head hunter dodaje, że zrekrutowanie pracownika biurowego w dzisiejszych czasach to kwestia dni, o ile sprawnie działa laptop, telefon i internet.

"Umieść profil na portalu społecznościowym, czekaj, a praca sama do ciebie przyjdzie" – apelują head hunterzy do osób, które szukają zatrudnienia. Oczywiście to stwierdzenie jest zgodne z rzeczywistością, jeżeli kandydat posiada bogate doświadczenie. Studenci, osoby bez doświadczenia powinni wykazać się większą aktywnością w poszukiwaniu pracy, niż tylko zapisanie się na popularnych stronach – zgodnie stwierdzają head huneterzy.

dihpcbr

Ile zarabia "łowca głów"? Specjaliści zajmujący się tą profesją twierdzą, że jeśli mają namówić do zmiany pracy człowieka lojalnego wobec swojego pracodawcy, to ich honorarium wzrasta o dwieście - trzysta procent. Head hunterzy powtarzają też, że wysokość honorarium to około 150 - 200% przyszłego wynagrodzenia rekrutowanego pracownika.

Head hunterzy zarabiają jednak przede wszystkim na rekrutacji ludzi, którzy nie wykazują zainteresowania zmianą pracy. Interesują się oni nie tylko informacjami zawartymi w serwisach społecznościowych, ale korzystają też ze spisów członków związków zawodowych, organizacji pozarządowych, sympozjów, czy szkoleń. Istotne są też dla nich listy laureatów konkursów branżowych i informacje o awansach oraz nowych twarzach w firmach.

- Fachowców jest mało, popyt przewyższa podaż. W konsekwencji head hunterzy szukają pracowników dla swoich klientów, spośród tych fachowców, którzy pracy zmieniać nie zamierzają. Przyszedł do mnie prezes firmy dewelopersko - budowlanej, stwierdził, że zatrudni pięciu brygadzistów i trzydziestu pięciu budowlańców. Był na tyle zorientowany, że dał mi kartkę z wypisanymi nazwami firm, w których jak sądził, znajdę dla niego nowych pracowników – wspomina Dominik Dumański, niezależny head hunter z Warszawy – Dał mi trzy miesiące (tyle trwa okres wypowiedzenia) plus jeden tydzień, na zakończenie rekrutacji.
Dumański przyjął zlecenie. Jak twierdzi osobiście wystawał na placach budów i werbował ludzi do zmiany pracy.

dihpcbr

Krystyna Stryjek specjalizuje się w sprowadzaniu pracowników z zagranicy. Pewnego dnia dostała ciekawe zlecenie. Miała „dostarczyć" kilkunastu murarzy i kierowców samochodów ciężarowych do pracy przy budowie jednego ze stadionów na potrzeby EURO 2012.
- Zdeterminowany klient gotów był zatrudnić ludzi od zaraz. Nie sposób było znaleźć ich w Polsce, poza tym nie chciało mi się wysilać. Wsiadłam do auta i pojechałam do Czech. Klient po tygodniu nawiązał współpracę z "przywiezionymi" z Czech kierowcami, problem był z murarzami. Sprawdziłam poziom wynagrodzeń za Odrą i sprowadziłam pracowników ze wschodniej części Niemiec. To były szybkie pieniądze - przyznaje Krystyna Stryjek.

Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że firmy doradztwa personalnego, chociaż ze sobą konkurują, to wymieniają się bazami tak zwanych superfachowców.

Jedna z osób pracujących w firmie należącej do grupy czołowych graczy na rynku HR, opisuje, że w marcu uzupełniła wakaty w pewnej firmie logistycznej. W maju przekazała namiary do tych ludzi swojemu koledze z konkurencji. Otrzymała za to bazę nazwisk informatyków.

dihpcbr

Pozyskiwanie pracowników to początek rekrutacji. Prawidłowo ocenić rekruta na odległość jednak nie można. Nawet najbardziej popularne narzędzia komunikacyjne - telefony 3G, czy Skype - nie zastąpią bezpośredniego kontaktu. Spotkanie jest konieczne do oceny osobowości, przeprowadzenia testów psychologicznych.

– Intenret umożliwia jedynie odnalezienie, identyfikację pożądanej osoby. W internecie nie można profesjonalnie ocenić człowieka pod kątem konkretnego stanowiska oraz oczekiwań stawianych przez klienta – dodaje Trzaskoś.
(krysiama)

dihpcbr
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dihpcbr