Trwa ładowanie...
intercity
Martyna Kośka
05-10-2018 13:28

Reklamacja w PKP Intercity. Pociąg utknął, pasażerka i tak ma zapłacić

Z powodu spodziewanego dużego opóźnienia pociągu pani Joanna wysiadła na pierwszej stacji i wróciła do miasta, w którym rozpoczęła podróż. Reklamowała niewykorzystany bilet. Intercity: to nie rezygnacja z przejazdu, ale częściowe niewykorzystanie biletu i płacić trzeba.

Reklamacja w PKP Intercity. Pociąg utknął, pasażerka i tak ma zapłacićŹródło: Fotolia
d161wp9
d161wp9

- Byłam spokojna o wynik reklamacji, którą złożyłam w związku z dużymi opóźnieniami pociągów, którymi jechałam z Warszawy do Wrocławia i z powrotem – opowiada pani Joanna, która napoczątku lipca opowiedziała nam o feralnej podróży na Dolny Śląsk i próbie powrotu do Warszawy.

Z powodu przewróconego na tory drzewa, podróż wydłużyła się o ponad 4 godziny. Przy tak dużym opóźnieniu pasażerowi przysługuje zwrot połowy wartości biletu. Kilka dni później sytuacja się powtórzyła. Pociąg dojechał do oddalonej o mniej więcej 40 km od Wrocławia Oleśnicy, tam stanął na godzinę. Dopiero po tym czasie obsługa poinformowała, że w związku z awarią szyny, pociąg pojedzie objazdem przez Kluczbork.

- Z pełną prędkością maszynista może jechać tylko trasą, którą przejechał określoną liczbę razy, w innej sytuacji może jechać z prędkością maksymalnie 40 km/h. To właśnie dlatego kilka dni wcześniej mój pociąg złapał tak duże opóźnienie. Dojazd do Warszawy z takim poślizgiem nie miał dla mnie już sensu, więc wysiadłam z pociągu – opowiada nasza czytelniczka.

Taka decyzję podjęło kilkoro innych pasażerów.

d161wp9

Pani Joanna obrała od konduktora zaświadczenie o rezygnacji z dalszej podróży (bez niego mogłaby co najwyżej ubiegać się zwrot za opóźnienie) i złożyła reklamację w kasie.

Była bardzo zaskoczona, gdy po kilkunastu dniach dostała odpowiedź, z której wynika, że Intercity zwróci pieniądze w terminie 14 dni, ale… z potrąceniem 13 zł, bo tyle właśnie kosztuje bilet z Wrocławia do Oleśnicy.

WP.PL
Źródło: WP.PL, fot: WP.PL

- Od razu złożyłam odwołanie, w którym wyjaśniłam, że nie miałam żadnego interesu w tym, żeby się w tej Oleśnicy znaleźć. Przewoźnik nie wywiązał się z umowy, bo nie mógł dowieźć mnie na miejsce w czasie choćby zbliżonym do zakładanego. Straciłam czas (najpierw godzinny dojazd z Wrocławia, później oczekiwanie na komunikat, następnie czekanie na samochód, który zawiózł mnie i kilkoro innych pasażerów do miasta, z którego wyruszyliśmy – w sumie ponad 3 godziny) – wyjaśnia.

Dworzec w Zakopanem, czyli antywizytówka miasta

Następnego dnia ponownie podjęła próbę dotarcia do Warszawy, tym razem autobusem.

- Dzień wcześniej zapłaciłam za powrót samochodem do Wrocławia, następnie kupiłam bilet autobusowy i znów przejeżdżałam przez tę nieszczęsną Oleśnicę – dodaje. - Nie widzę powodu, dla którego mam płacić za przejazd odcinka, który nie dość, że nic mi nie dał, to jeszcze spowodował, że zmarnowałam kawał popołudnia.

Przewoźnik ma miesiąc na rozpatrzenie odwołania.

d161wp9
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d161wp9