Wprawdzie Federalny Komitet Otwartego Rynku ogłosi swoją decyzję dopiero w środę po sesji, ale obawy o zaostrzenie polityki pieniężnej obecne są już dziś.
Wczoraj S&P podjął próbę ustanowienia nowego szczytu, ale bez powodzenia. Azja i Europa dają Wall Street kredyt zaufania i zaczekają na kolejne podejście.
Im więcej dobrych danych napływa z gospodarki (wczoraj były to odczyty PMI i ISM), tym bardziej inwestorzy boją się dalszych działań banków centralnych. Ale to zbyt duże uproszczenie.
Być może pewne zamieszanie wprowadzą publikowane równo z dzwonkiem lub po nim odczyty PMI dla sektora produkcji, ale dopiero druga połowa tygodnia będzie obfitowała w publikacje, które mogą pobudzić inwestorów do śmielszych decyzji.
Wrażenie na inwestorach zrobiły przede wszystkim słowa Janet Yellen, która najwyraźniej zamierza utrzymać skalę QE3 na dłużej. Ale liczyć się będą również dane o PKB oraz wyniki spółek.
Sytuacja istotna o tyle, że wzrost DAX pozwoliłby wyjść indeksowi niemieckiej giełdy na nowy rekord. GPW i bez rekordów we Frankfurcie ma sporo do nadrobienia.
Zachowanie rynków wydaje się tak klasyczne, że aż podejrzane. Realizacja zysków po komunikacie Fed może być zatem krótkotrwała, jeśli nie pojawią się nowe okoliczności.
Dziś nikt nie wie jak mógłby wyglądać świat rynków kapitałowych, gdyby faktycznie doszło do defaultu w USA. Niezłą próbką jest zachowanie rentowności miesięcznych bonów skarbowych USA.
Weekend nie przyniósł rozwiązania impasu politycznego w USA. Przeciwnie - można odnieść wrażenie, że stanowiska jeszcze bardziej się usztywniły. Rynkom akcji to nie pomaga.
Handel jest i pozostanie płytki, a inwestorzy ostrożni. Nigdy w historii USA nie bankrutowały, więc nikt do końca nie wie, jak się do tego przygotować.
Zaczął się nowy rok fiskalny w USA, a Kongres nie uchwalił budżetu – rynki szacowały ryzyko tego wydarzenia od kilku sesji, zatem nie należy spodziewać się gwałtownej reakcji.
Ponieważ nikt nie wie jak zachowa się Kongres w sprawie zwiększenia limitów zadłużenia w USA, nikt też nie podejmuje większego ryzyka. W efekcie mamy na rynku flautę.
Po słabych odczytach PMI, a więc w domyśle - sygnałach gasnącego ożywienia - inwestorzy niewiele mają powodów do zakupów akcji, wobec obaw o stan finansów USA i dalsze działania Fed.
Najbliższe dwa dni mogą być śmiertelnie nudne na rynkach, ponieważ inwestorzy czekają na wynik posiedzenia FOMC, który zostanie ogłoszony w środę wieczorem.
Larry Summers ogłosił rezygnację z wyścigu o fotel przewodniczącego Fed, co doprowadziło do zwyżek na giełdach azjatyckich i zapewne doprowadzi do tego samego w Europie.
Premier David Cameron przegrał głosowanie w brytyjskim parlamencie w sprawie interwencji w Syrii. Również Kongres wysyła negatywne sygnały. Czy to wystarczy, by zażegnać niepokój na rynkach?