Trwa ładowanie...

W weekendy dorabiają prostytuując się. Muszą?

Na co dzień pracują na etacie lub wychowują dzieci. W weekend wyjeżdżają za granicę – najczęściej do Niemiec i Wielkiej Brytanii

W weekendy dorabiają prostytuując się. Muszą?Źródło: Thinkstockphotos
d1c6fxs
d1c6fxs

- Czy w Polsce ten problem jest duży?

- Robiłam badania w pewnej wsi na zachodzie Polski, ankieta była anonimowa, ale wynikało z niej, że co szósta badana osoba przyznała się do uprawiania „weekendowej prostytucji” za Odrą. Niektóre zajmowały się tym incydentalnie, dla innych to "stałe zajęcie". Pytałam osoby od 18 do 44 roku życia. Wieś liczyła kilkaset osób. Do takiego sposobu dorabiania przyznało się też 3 mężczyzn. Po wstąpieniu Polski do Unii, ten problem bardzo się nasilił. Ale oczywiście konkretnych statystyk brakuje, możemy opierać się tylko na ankietach, szacunkach.

- Kim są osoby, które przyznały się do takiej formy dorabiania? Bezrobotne, osoby z patologicznych rodzin, żyjące w skrajnym ubóstwie?

- Chciały szybko i dużo zarobić. W tym gronie były bezrobotne kobiety, uczące się jeszcze dziewczyny, ale były też gospodynie domowe, które na co dzień wychowują dzieci, mają mężów, rodziny... Było też kilka kobiet, które miały źle płatną, ale stałą pracę. Po prostu w tygodniu pracowały np. w sklepie, a w weekend wyjeżdżały. Muszę przyznać, że w tym gronie tylko kilka osób żyło w skrajnym ubóstwie. Pozostałe osoby radziły sobie, najczęściej nie korzystały z form wsparcia – zasiłków czy zapomóg. Na przykład młode dziewczyny przyznawały, że chciały zarobić, bo zabrakło im pieniędzy na ciuchy, kosmetyki. Rodzice nie chcieli im na to dać, więc postanowiły same zarobić. Inne kobiety mówiły mi, że chciały żyć na wyższym poziomie. Jeśli chodzi o mężczyzn, to dwóch było bezrobotnych, a jeden pracował w branży usługowej. Wszyscy mieli od 18 do 21 lat.

- I co te osoby mówiły w domu? Rodzina nie domyślała się, w jakim celu te osoby wyjeżdżały?

- Młode dziewczyny mówiły, że jadą na imprezę, na zakupy, do znajomych, do krewnych. A starsze kobiety przyznawały, że jeżdżą zarobić. Twierdziły, że pracują w weekend jako kelnerki, pomywaczki, sprzątaczki. Opowiadały, że dorabiają u niemieckiego rolnika lub opiekują się starszymi osobami. - I nikt się nie domyślił co naprawdę robią? Przecież zarabiały więcej niż gdyby pracowały w rolnictwie lub jako opiekunki.

- Oczywiście, zarabiały krocie, inaczej przecież by tego nie robiły. Trudno powiedzieć, czy rodzina nie wiedziała. Z jednej strony rzeczywiście całe wioski i miasteczka zarabiają za Odrą, to już norma. Wiele osób potrafi dobrze zarobić handlując autami czy pracując w niemieckich hotelach. Z drugiej strony, ci ludzie wiedzą ile i gdzie można dorobić, jakie są stawki. No i trzeba się narobić, by zarobić. Weekendowa, "normalna praca" nie daje ogromnych zarobków. To podejrzane, gdy nagle kobieta po zawodówce, która w Polce jest sprzedawczynią, kupuje sobie drogie auto. Wydaje mi się, że mogło istnieć pewnego rodzaju przyzwolenie na dorabianie w taki sposób. Na przykład mąż przymyka oko, nie dopytuje o szczegóły. Ważne, że żona przynosi pieniądze i wspiera domowy budżet. Pytałam o to kobiety. Wszystkie mówiły, że mężowie lub partnerzy nie pytali co dokładnie ona robi.

d1c6fxs

- A czy kobiety zarabiają w taki sposób od czasu do czasu, czy może zarabiają tak od lat? Mają stałych „pracodawców”?

- Różnie. Młode dziewczyny najczęściej mówią, że chciały spróbować, że co im szkodzi, a tysiąc złotych piechotą nie chodzi. Ale wpadały w to środowisko, niektóre rzuciły szkoły, nie szukały innego zatrudnienia w Polsce, wyjechały i już zostały za granicą. Inne, mieszkają w Polsce i wyjeżdżają tylko na weekendy. Matki przyznawały, że robiły to od czasu do czasu, gdy brakowało pieniędzy. Ale chcę też dodać, że najczęściej brakowało im na dobra uznane za luksusowe. Na przykład na kupno drogiej wanny z hydromasażem czy na nowe auto. One chciały żyć na wyższym poziomie.

- Jak znajdowały taką pracę?

- Mówiły, że nie miały z tym problemu. Niektóre dowiadywały się od koleżanek. Inne rzeczywiście wyjechały za granicę do „prawdziwej pracy” i po jakimś czasie tam dowiadywały się, gdzie można zarobić dużo więcej. Jeśli były kelnerkami w restauracji czy barze, to bardzo łatwo pozyskiwały wiedzę, gdzie można zarobić na prostytucji.

- I te osoby nie mają wyrzutów sumienia? Jakiegoś poczucia wstydu? Przecież najczęściej mają rodziny, nie są „zwykłymi, wyrachowanymi prostytutkami”.

- Mają silną chęć osiągnięcia jakiegoś celu. Zarabiają na coś konkretnego, na samochód, studia dla dzieci, mieszkanie w mieście. Jeśli kobieta powie sobie, że robi to by polepszyć byt swoich dzieci, to czuje się usprawiedliwiona.

- Czy Polacy uprawiają „weekendową prostytucję” tylko za Odrą?

- Znam przykłady niemieckie, ale podobnie może być w Wielkiej Brytanii, Irlandii, Holandii – wszędzie tam, gdzie szybko i sprawnie możemy dotrzeć: wyjechać w piątek wieczorem, a wrócić w niedzielę. Ale chcę też dodać, że podobne zjawisko pojawia się w przygranicznych miejscowościach również w innych krajach. To nie tylko problem polski.

- To trzeba wyjeżdżać, żeby zarobić w taki sposób? W kraju się nie da?

- Da się, ale za granicą dużo lepiej płacą. Poza tym, za granicą jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ich klientem będzie ktoś, kogo znają.

Rozmawiał Krzysztof Winnicki/

d1c6fxs
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1c6fxs