Związkowcy chcą pogrzebać wielkie firmy
Policja, przepychanki, gaz pieprzowy, płonące opony. Tak wygląda rzeczywistość górniczego protestu. W tej branży do związków zawodowych należy aż 90 proc. pracowników, a na utrzymanie ich liderów firmy wykładają grube miliony. W ten sposób przyczyniają się do ich upadku - twierdzą zarządcy węglowych kompanii.
Jak podaje "Dziennik Gazeta Prawna", spółki wydają bardzo dużo na utrzymanie związkowych działaczy. Najwięcej w ubiegłym roku na ten cel przeznaczyła Kompania Węglowa. Przy zysku na poziomie 25 mln złotych, aż 20 oddała na pensje związkowców. Gorzej sytuacja może wyglądać w Jastrzębskiej Spółce Węglowej. Choć tutaj wydano nieco mniej, bo 11,2 mln złotych na pensje, to strata zakładu w ujęciu 2009 roku wyniosła aż 345 mln złotych. Najlepiej w tym zestawieniu wypada Katowicki Holding Węglowy. Zysk roczny wyniósł 87 mln złotych, z czego i tutaj 10 mln przeznaczono na związkowych działaczy.
Zdaniem zarządców węglowych spółek, związki zawodowe mogą być gwoździem do trumny i doprowadzić do ich upadłości. Związkowcy chcą decydować o strategii firmy, nie godząc się przy tym na zaciskanie pasa w trudnych momentach. Kolejnym problemem jest ich nieusuwalność i wieloletnia kadencyjność. Są działacze, którzy nawet od ćwierć wieku zasiadają na związkowych etatach.
Tylko w Kompanii Węglowej ma zostać jutro przeprowadzone referendum dotyczące strajku generalnego. Każdy dzień przestoju dla kopalni to 40 mln złotych strat, dlatego zarządcy spółki liczą na poparcie pracowników, a tym samym sprzeciwienie się związkom zawodowym. Wbrew pozorom, taki apel może okazać się skuteczny. Związkowcy nie zgadzają się na redukcję zatrudnienia, zmniejszenie wydobycia i zamrożenie płac do roku 2020.
Szefowie węglowych kompanii chcą, aby rząd wprowadził zmiany w ustawie o związkach zawodowych. Ich zdaniem potrafią one sparaliżować i pociągnąć każdą firmę. Dodatkowo, nie zgadzają się na to, by za pieniądze firmy zatrudniani byli działacze związkowy, którzy blokują jej rozwój.
kj