15-miesięczny kredyt bez odsetek. Od fiskusa.
Sądzisz, że twoja firma zarobi w tym roku duże pieniądze? Opłaca ci się zaciągnąć u fiskusa nieoprocentowany „kredyt”. Na jego zwrot bez żadnych odsetek masz prawie półtora roku. Na podjęcie decyzji o „kredycie” – zaledwie kilka dni.
Ów „kredyt” od fiskusa to nic innego, jak rozliczanie się z podatku w formie tzw. uproszczonych zaliczek. Otrzyma go każdy, kto zechce, pod warunkiem, że spełnia warunki (dodajmy: niewygórowane) określone w ustawach o podatku dochodowym. Urząd skarbowy nie ma bowiem prawa odmówić takiej decyzji. Chyba że dowiedziałby się o tym zbyt późno – pisemne zawiadomienie o wyborze uproszczonych zaliczek należy koniecznie złożyć do 21 lutego lub w terminie wpłaty pierwszej zaliczki (osoby prawne).
Spójrzmy zatem, kto ma „zdolność kredytową”. Po pierwsze, prawo do uproszczonych zaliczek mają osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą, rozliczający się z fiskusem na zasadach ogólnych (według stawek 18 i 32 proc.) oraz według 19-proc. stawki liniowej. Mogą z nich skorzystać także osoby prawne. Po drugie, działalność gospodarcza musiała być prowadzona także w 2009 lub w 2008 roku i przynosić dochód. Kto odnotował w obydwu tych latach stratę lub zarobił tak mało, że nie musiał płacić podatku, o „kredycie” może zapomnieć. Dlaczego? Ponieważ podstawą do wyliczenia uproszczonych zaliczek jest właśnie podatek od dochodu osiągniętego dwa, ewentualnie trzy lata temu (jeśli dwa lata temu firma nic nie zarobiła).
Na czym polega korzyść przedsiębiorcy? Przez rok płaci co miesiąc 1/12 podatku od dochodu sprzed kilku lat. Jeśli zarabiał wtedy bardzo mało, bo na przykład rozpoczynał dopiero działalność, a w 2011 r. szykuje mu się intratny kontrakt, przez najbliższe 12 miesięcy zapłaci niskie podatki, choć jego planowany dochód będzie duży. Załóżmy, że jego dochód w 2009 r. wyniósł 30 tys. zł, a 19-proc. liniowy podatek 5 700 złotych. Jedna dwunasta tej kwoty to 475 zł, a zatem taką właśnie zaliczkę odprowadzałby co miesiąc nasz przedsiębiorca . Tymczasem jego szacowany dochód w 2011 r. może wynieść ok. 150 tys. zł, a więc roczny podatek od tej kwoty to 28 500 zł (średniomiesięczny – 2 375 zł). W efekcie przedsiębiorca co miesiąc ma w kieszeni dodatkowe 1900 zł, a w skali roku – 22 800 złotych. I owszem, zapłaci tę kwotę fiskusowi, ale dopiero w końcu kwietnia 2012 roku, przy okazji rozliczenia rocznego. De facto otrzymuje więc nieoprocentowany kredyt na 15 miesięcy. Próżno szukać takiej oferty w jakimkolwiek banku. Co
więcej zaoszczędzone co miesiąc kwoty można jeszcze zainwestować, wkładając je na przykład na korzystnie zarabiającą lokatę z dzienną kapitalizacją odsetek. Należy także pamiętać, że im większa różnica pomiędzy dochodami obecnymi, a tymi sprzed dwóch czy trzech lat, tym więcej zyskujemy.
Komu „kredyt” nie będzie się opłacać? Przedsiębiorcom, którzy dwa lata temu mieli wysokie dochody – większe lub zbliżone do tych, których spodziewają się w tym roku. Trzeba bowiem pamiętać, że jeśli zdecydujemy się na uproszczone zaliczki, nie możemy z nich zrezygnować aż do końca roku. Jeśli w tym czasie powinie nam się noga i firma nie zarobi kokosów, może się okazać, że płacimy zaliczki na podatek niewspółmierne wysokie do tego, co faktycznie zarabiamy. A w ten sposób odwróciłyby się role”: to nie fiskus kredytowałby nas, tylko my fiskusa. Niestety, także bez żadnych odsetek.
Agata Szymborska-Sutton, analityk Tax Care