160 mld zł ma wrócić do Polaków. Jest haczyk - pieniądze będą "zamrożone" do czasu emerytury
Środki zgromadzone przez Polaków w OFE w całości mają wrócić do obywateli. To najnowszy pomysł rządu na definitywne zamknięcie tematu. To nie oznacza jednak, że będziemy mogli dowolnie wydawać te pieniądze.
Przejęcie przez państwo ponad połowy środków z OFE w 2014 r. mocno podważyło zaufanie Polaków do oszczędzania w filarze kapitałowym. Prezes PFR Paweł Borys nie ukrywa, że "nacjonalizacja" pieniędzy z OFE i decyzja TK, która stwierdzała, że oszczędności w nich zebrane nigdy nie były "prywatnymi" pieniędzmi Polaków, przeszkadza w przekonaniu Polaków do masowego przystępowania do Pracowniczych Planów Kapitałowych. Stąd, jak podkreślał, decyzja o losie OFE musi zapaść przed lipcem.
Pierwszym pomysłem, o którym wielokrotnie słyszeliśmy, był podział 160 mld zł zgromadzonych w OFE. Rząd chciał "zachować" sobie 25 proc., a Polakom oddać 75 proc. Od kilku dni, według doniesień "Super Expressu", wygrywa lansowana przez premiera i właśnie Pawła Borysa, opcja "zwrócenia" Polakom 100 proc. zebranych pieniędzy.
Słowo "zwrócenia" jest ujęte w cudzysłów, gdyż opisywana w mediach propozycja wcale nie oznacza, że po przelewie z OFE, który może wynieść średnio 10 tys. zł, pójdziemy do sklepu i wydamy te pieniądze. Rząd chce przekazać je w formie "zamrożonej". Plan zakłada bowiem przekaz na Indywidualne Konta Emerytalne (IKE).
Zasady oszczędzania w IKE są restrykcyjne i dopuszczają możliwość wypłaty zgromadzonych pieniędzy dopiero po osiągnięciu wieku emerytalnego. W dodatku ewentualna wypłata będzie obciążona 19 proc. tzw podatku Belki. Żeby go uniknąć, trzeba w pięciu dowolnych latach oszczędzania wpłacić jakąkolwiek kwotę na konto. Tym samym rząd nie tylko odda nam pieniądze z opóźnieniem, ale zapewni sobie wpływy podatkowe od leniwych oraz zwiększy liczbę IKE na rynku.
Wcześniejsza wypłata środków z IKE jest również możliwa. Z jednym zastrzeżeniem.
"Gdy wystąpi konieczność wcześniejszej wypłaty środków zgromadzonych na IKE spowodowana różnymi sytuacjami życiowymi, można podjąć decyzję o tzw. zwrocie całości środków zgromadzonych na indywidualnym koncie emerytalnym. (…). Od wypłacanych środków pobierany jest wówczas 19 proc. podatek od zysków kapitałowych" – czytamy na stronie Rzecznika Finansowego.
OFE debiutują
Otwarte Fundusze Emerytalne zaczęły funkcjonować w polskim systemie emerytalnym po reformie emerytalnej rządu Jerzego Buzka. Od początku 1999 r. Polacy na emeryturę mieli oszczędzać w dwóch, a nawet trzech filarach. Pierwszym był oczywiście ZUS. Drugim – kapitałowym – właśnie OFE. Trzecim – dobrowolnie zakładane konta emerytalne.
Wielki biznes od razu wyczuł szansę na niezły zysk. Koniec XX i początek XXI wieku to przekonywanie Polaków do wyboru właśnie "tego" OFE. Ostatecznie okazało się, że pieniądze powierzone OFE faktycznie były pomnażane na rynku kapitałowym (w 2017 r. było to nawet 18,7 proc.), ale kosztem nadzwyczaj wysokich opłat – sięgających nawet 10 proc. Ostatecznie po trzech nowelizacjach, maksymalny poziom opłaty nie mógł przekraczać 1,75 proc.
Ostatni dzwonek na decyzję
OFE mocno straciły na znaczeniu w 2014 r., gdy rząd PO-PSL ratując finanse publiczne, "znacjonalizował" ponad połowę oszczędności Polaków. Po prostu przekazał do ZUS ponad 150 mld zł. Dziś w OFE Polacy posiadają około 160 mld zł, a rząd szuka sposobu na ich "zagospodarowanie". Za 3 miesiące bowiem ruszają Pracownicze Plany Kapitałowe, czyli nowa forma filaru kapitałowego. Równoległe istnienie dwóch form nie pomoże w zachęcaniu do oszczędzania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl