2014: dobre filmy i pełne sale

Polskie kino bez fajerwerków, ale ciekawe i zmierzające we właściwym kierunku. A widzowie to doceniają.

2014: dobre filmy i pełne sale
Źródło zdjęć: © rp.pl | rp.pl

17.12.2014 | aktual.: 17.12.2014 10:05

Nasza kinematografia kojarzy się dzisiaj przede wszystkim z wielkim sukcesem „Idy". Wybitny czarno-biały film Pawła Pawlikowskiego o Polsce lat 60., stalinizmie, relacjach polsko-żydowskich, wierze, ale też dojrzewaniu i odkrywaniu tożsamości, przez cały rok szedł przez świat jak burza.

Ostatnio do wielu laurów zdobytych na różnych festiwalach doszły jeszcze Europejskie Nagrody Filmowe, wyróżnienia przyznane przez krytyków z Nowego Jorku, Los Angeles i Chicago, a wreszcie nominacja do Złotego Globu.

„Ida" została sprzedana do kilkudziesięciu krajów. W Stanach zarobiła już ok. 4 mln dolarów, we Francji obejrzało ją ponad 500 tysięcy osób, we Włoszech - ponad 100 tys. ?I, jak się wydaje, film Pawła Pawlikowskiego ma duże szanse na sukces w wyścigu oscarowym.

Ale przynosząca nam tyle radości „Ida" to produkcja ubiegłoroczna. W kontekście tego filmu czy innych perełek 2013 roku, takich jak „Papusza" Krauzów czy „Chce się żyć" Pieprzycy, rok 2014 wypadł słabiej. Jednak nie ma powodów do narzekań.

W przyszłym roku Polski Instytut Sztuki Filmowej będzie obchodził dziesięciolecie istnienia. I trzeba powiedzieć, że dzięki niemu nasze kino odżyło. PISF wsparł mistrzów, ale też wprowadził do kina nowe pokolenie twórców.

Dla mnie wydarzeniem stała się w mijającym sezonie premiera „Miasta 44" Jana Komasy. 30-letni reżyser oddał hołd warszawskim powstańcom, proponując fascynujące spojrzenie na sierpień 1944 roku. Nie portretował polityków ani żołnierzy, lecz młodych ludzi, którzy szli walczyć, bo słowa „ojczyzna", „wolność", „honor" nie były dla nich pustymi hasłami. I trafili do piekła. Nikt dotąd nie pokazał tak sugestywnie umierania miasta.

Ważne też, że Komasa zrobił film nowoczesny, przemówił do młodego widza jego językiem, do realistycznych obrazów dodał efekty specjalne i współczesną muzykę. Efekt? 1,6 mln widzów. Krytyków ten film podzielił. Mnie ogromnie poruszył. A o tym, że jest potrzeba ponownego spojrzenia na tamten czas, świadczy fakt, że również „Kamienie na szaniec" Roberta Glińskiego obejrzało ponad 800 tys. osób.

Te tytuły dowodzą, że rodzi się u nas „kino środka", o jakie stale upomina się w Europie Agnieszka Holland. A więc kino artystyczne, a jednocześnie „do oglądania", nie hermetyczne. Takim obrazem są też „Bogowie", którzy zdobyli gdyńskie Złote Lwy, a w kinach zebrali ponad dwumilionową widownię.

Łukasz Palkowski opowiedział o Zbigniewie Relidze ? kardiochirurgu, który w latach 80. XX wieku przeprowadził pierwsze w Polsce transplantacje serca. O człowieku, który rzucił wyzwanie Bogu i nierychliwemu systemowi. „Bogowie" są filmem o pasji, pokonywaniu inercji i cenie, jaką trzeba za to zapłacić. Ale też o spełnianiu marzeń i sukcesie, tak rzadko w naszych produkcjach spotykanym poza komediami romantycznymi.

Pojawia się też w Polsce inteligentne kino gatunkowe. „Kebab i horoskop" Grzegorza Jaroszuka to próba połączenia dramatu społecznego z groteską pełną absurdalnego humoru. Ciekawe są kryminały, do których nasi twórcy nigdy dotąd nie mieli dobrej ręki. Bohaterowie debiutu Michała Otłowskiego „Jeziorak" czy „Fotografa" Waldemara Krzystka prowadzą śledztwa w sprawie zabójstw, ale oba te filmy wykraczają poza ramy gatunku.

Otłowski portretuje skorumpowaną prowincjonalną Polskę, gdzie miejscowa klika żyje w całkowitym poczuciu bezkarności. Krzystek zadaje pytania o charakter współczesnej Rosji i relacje polsko-rosyjskie, ale też o to, czym jest prawda. („Fotograf" nie wszedł jeszcze na ekrany, ale rywalizował w gdyńskim konkursie).

Polskie filmy są mocno osadzone w rzeczywistości. Jedną z najgłośniejszych medialnie premier stał się „Obywatel" Jerzego Stuhra - portret człowieka o charakterze munkowskiego Piszczyka, ?z 60 latami polskiej historii w tle.

Z korporacyjnym światem boksuje się Krzysztof Zanussi w „Obcym ciele". Bohaterem „Jacka Stronga" jest Ryszard Kukliński, który według jednych w latach 70. uchronił świat przed wojną nuklearną, a według innych był podwójnym szpiegiem i zdrajcą.

Społeczne tło ma, jak zawsze, kino Wojciecha Smarzowskiego. Ekranizacja prozy Jerzego Pilcha „Pod Mocnym Aniołem" to rozliczenie z kolejnym polskim grzechem - pijaństwem.

Twórcy z młodszego pokolenia przyglądają się generacji wchodzącej w życie. Zarówno Krzysztof Skonieczny w „Hardkor Disco", jak i Anna Kazejak w „Obietnicy" pokazują ludzi rozchwianych i pozbawionych wartości, na których można się oprzeć.

Jakie więc jest to nasze kino A.D. 2014? Coraz lepiej zrealizowane, szukające wartości artystycznych i intelektualnych, ale nieodwracające się od publiczności. Podobnie jak na całym świecie sporo tu obrazów opartych na faktach. Ale też trochę szaleństwa i eksperymentów z formą. To kino, w którym czuje się obecność różnych pokoleń artystów i różnych sposobów myślenia, ale przede wszystkim oddech świeżości. Dobra obietnica na przyszłość.

Hity 2014

Miasto 44

reż. Jan Komasa

Film o powstaniu warszawskim to wielkie wyzwanie. 30-letni reżyser zaryzykował i wygrał. Patrząc na sierpień 44 oczami bardzo młodych ludzi, pokazał jego tragizm, ale też wielkość. Fascynująca historia opowiedziana nowoczesnym językiem.

Pod Mocnym Aniołem

reż. Wojciech Smarzowski

Smarzowski znów śledzi polskie grzechy główne. Tym razem pijaństwo. To historia pisarza, który nie jest w stanie wyjść z nałogu. Ale w tle mamy opowieść o ludziach, których życiem zaczął rządzić alkohol. Szokujący, werystyczny, bardzo bolesny film.

Bogowie

reż. Łukasz Palkowski

Film o Zbigniewie Relidze, który w czasach komunizmu przeprowadził pierwsze w Polsce przeszczepy serca. W naszym kinie pełnym przegranych bohaterów pojawiła się opowieść o człowieku, który dąży do spełnienia swoich marzeń i zwycięża.

Kity 2014

Kochanie, ?chyba cię zabiłem

reż. Kuba Nieścierow

Ani komedia, ani czarna.

Dobrzy aktorzy zarabiają ?na opłacenie rachunków!

Dzień dobry, ?kocham cię

reż. Ryszard Zatorski

„Kocham" w tytule, gwiazdy telewizyjne i sztampa. Czy ktoś wierzy w tę receptę?

Wkręceni

reż. Piotr Wereśniak

Miało być śmiesznie ?i odlotowo. Wyszło jak zawsze. Strasznie się z tymi komediami męczymy.

Kultura 2014

Recenzenci „Rzeczpospolitej" oceniają wydarzenia mijającego roku. Dziś kino, jutro teatr i jazz, pojutrze show-biznes, czyli płyty i koncerty.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)