Multikasa, czyli przekręt na rachunek
Firma założona przez Marcina Plichtę (wówczas nazywał się jeszcze Stefański), czyli prezesa i właściciela Amber Gold. Multikasa od 2002 roku oferowała za drobną odpłatnością możliwość uiszczenia płatności za rachunki telefoniczne, za prąd czy wodę. Prowizja była niższa niż na poczcie, a na dodatek firma oferowała zniżki dla emerytów i rencistów.
W czym więc problem? W dwa lata po starcie Multikasy okazało się, że nie zawsze przekazywała pozyskane pieniądze do zakładów energetycznych czy telekomów. Poszkodowanych było co najmniej kilkaset osób. Prezes Plichta stanął przed sądem za sprzeniewierzenie pieniędzy i został skazany na rok i 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata.
Jak sam twierdzi, wyrządzoną krzywdę naprawił, a pokrzywdzonym w aferze Multikasy pieniądze zwrócił. Tę część swojego życia określa sformułowaniem "błędy młodości". Jak odkryli jednak dziennikarze, większość klientów zadośćuczynienia nie otrzymała.
Czy Amber Gold łamał prawo - rozstrzygnie prokuratura. Zarzuty są coraz poważniejsze. Niekorzystne rozporządzanie cudzym mieniem (czyli po prostu oszustwo) w porównaniu z praniem brudnych pieniędzy to w sumie leciutki kaliber. Sprawa Amber Gold zwróciła uwagę organów ścigania na inne tego typu instytucje. Prokuratura postawiła już zarzuty Andrzejowi K., prezesowi Finroyal. Usłyszał on zarzut nielegalnego gromadzenia środków finansowych bez zezwolenia KNF. Ale prowadzący sprawę nie wykluczają posądzenia Andrzeja K. o oszustwa.