Akcja w kopalni: ratownicy dotarli do kolejnej przecinki (aktl.)

Ratownicy prowadzący akcję poszukiwawczą dwóch górników zaginionych 18 kwietnia po wstrząsie w kopalni Wujek dotarli do kolejnej tzw. przecinki. O ile okaże się drożna, być może uda się nią dotrzeć dalej w rejon, gdzie powinni znajdować się poszukiwani.

20.05.2015 22:45

O wydrążeniu chodnika ratowniczego do przecinki "4" poinformował w środę rano rzecznik Katowickiego Holdingu Węglowego (KHW), do którego należy kopalnia, Wojciech Jaros. Wieczorem podał, że "z uwagi na podwyższoną zawartość metanu, drążenie chodnika do przecinki +4+ oraz wycinanie łuków obudowy chodnikowej stało się możliwe dopiero po wprowadzeniu do przecinki rozprężającej się pianki". Piankę wprowadzono przez otwory wydrążone między chodnikiem ratowniczym, a przecinką.

"Stworzyła coś na kształt kokonu, wypełniając cały przekrój przecinki. Rozprężając się, wyparła metan. Po jej skrzepnięciu można było podjąć kolejne prace" - poinformował.

Budowanie skrzyżowania (połączenia chodnika ratowniczego z przecinką) - jak dodał Jaros - okazało się trudne, ze względu na opadanie stropu. "Ratownicy stawiają kolejne pierścienie obudowy co pół metra" - zaznaczył.

Ratownicy praktycznie dotarli do przecinki już w sobotę. Poprzez wykonane wówczas odwierty sprawdzono jednak, że w przecince jest zbyt dużo metanu - jego stężenia przekraczały tzw. granicę wybuchowości, dodatkowo były niestabilne, wahały się. Kolejne dni zajęło ratownikom przewietrzanie przecinki; we wtorek udało się im uzyskać poziom metanu poniżej granicy wybuchowości.

Wcześniej ratownicy sygnalizowali, że o ile przecinka "4" będzie drożna, być może uda się nią dotrzeć (przechodząc przez tzw. dowierzchnię badawczą) do chodnika nadścianowego (poszukiwani znajdują się najprawdopodobniej w rejonie ściany). Poprzednio osiągnięta przecinka (1 maja), znajdująca się ponad 200 metrów od obecnej, była znacznie bardziej zaciśnięta niż przewidywano.

Akcja jest następstwem wstrząsu w tzw. ruchu Śląsk - części kopalni Wujek znajdującej się w Rudzie Śląskiej. Był on skutkiem odprężenia górotworu na głębokości ok. 1050 m. Z zagrożonego rejonu wycofano pracowników; dwóch górników przebywających w zagrożonym rejonie nie zgłosiło się. Wstrząs spowodował ogromne zniszczenia w wyrobisku, m.in. jego znaczne zaciśnięcie i wypiętrzenie podłoża.

Zmierzający po górników ratownicy posuwali się bardzo wolno, przebijając się ręcznie przez rumowisko skalne i zniszczone części maszyn. Zapadła więc decyzja o drążeniu kombajnem nowego chodnika, który pozwoli dotrzeć do zaginionych, jak również o wykonaniu pionowego odwiertu z powierzchni, aby szybciej sprawdzić niedostępny rejon.

Odwiert był gotowy 5 maja, po 12 dniach prac. Drążony na granicy Katowic i Rudy Śląskiej otwór trafił w zaplanowane wcześniej miejsce ponad kilometr pod ziemią. Opuszczona przezeń kamera pokazała, że pod obudowami jest pusta przestrzeń, osuwisko, trochę zniszczeń, nie pokazała jednak ludzi. Przez odwiert opuszczono też sprzęt łącznościowy i płyny izotoniczne. Próby nawiązania komunikacji z górnikami nie przyniosły rezultatu.

Dodatkowo analizy powietrza pobieranego w obserwowanym poprzez odwiert rejonie wskazywały, że jego skład nie jest korzystny dla przebywania ludzi. Występowały tam zmniejszona zawartość tlenu oraz zwiększone, zmienne stężenie metanu, od początku pomiarów powyżej granicy wybuchowości.

W związku z brakiem jakiegokolwiek sygnału 13 maja ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego zakończyli prowadzenie nasłuchiwania i wycofali się z odwiertu na powierzchni. Otwór został przejęty przez kopalnię. Jednocześnie nadal pracował kombajn, drążący chodnik ratunkowy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)