Analitycy: uwolnienie kursu franka to ryzykowna decyzja
Decyzja Szwajcarii o uwolnieniu kursu franka była ryzykowna i odbije się groźnie na rynkach akcji i walut. Notowania franka poszybowały w górę. Konieczna będzie zapewne interwencja, by opanować wzrost notowań franka - oceniali w czwartek analitycy.
15.01.2015 20:45
Bank centralny Szwajcarii (SNB) poinformował w czwartek, że odstępuje od polityki, która ustanawiała limit spadku kursu euro wobec franka. Na rynkach walutowych zapanował na jakiś czas niespotykany chaos. Szwajcarska giełda straciła ponad 9 proc. w ciągu 20 minut, później strata wyniosła 12 proc.
Decyzja SNB zaskoczyła nawet szefową Międzynarodowego Funduszu Walutowego Christine Lagarde, która w wywiadzie dla Reutera powiedziała, że jest "nieco zdumiona tym, iż szef SNB nie skontaktował się z nią w tej sprawie". Dodała, że "ponieważ tego nie wie, ma więc tylko nadzieję, iż SNB skomunikował się z innymi bankami centralnymi". Odmówiła jednak skomentowania samej decyzji.
"Economist" przypomina, że notowania walut w ciągu dnia nie zmieniają się o więcej jak 2 do 3 proc., a i to jest znaczna różnica. "Aprecjacja o 20-30 proc. to zjawisko prawie bez precedensu" - pisze gazeta. Ale to się właśnie zdarzyło, gdy SNB uwolnił kurs franka. Po takim ruchu "fala uderzeniowa" przejdzie przez całą gospodarkę - prognozuje brytyjski dziennik.
Bank JP Morgan wydał komunikat, w którym zauważa, że decyzja SNB "może pociągnąć za sobą zdecydowanie za dużą zmienność na rynku oraz wywindowanie franka znacznie powyżej wartości fundamentalnej".
Francuski dziennik finansowy "Les Echos" wyjaśnia, że wyjątkowo duża zmienność na rynku nieuchronnie powoduje straty, ponieważ "modele zarządzania ryzykiem są czasem niewystarczające".
Według londyńskiej firmy analitycznej Capital Economics, cytowanej przez "Les Echos", bank Szwajcarii "będzie zapewne szybko zmuszony do interwencji, by uniemożliwić szybką aprecjację waluty w stosunku do euro".
Na czwartkowej konferencji prasowej szef SNB Thomas Jordan przyznał, że bank w razie potrzeby "będzie interweniował na rynku wymiany", by bronić waluty. Jak komentuje "Les Echos": "można jedynie zgadywać, na czym będzie taka interwencja polegać".
"Reperkusje na rynku walutowym będą kolosalne. Frank szwajcarski to znaczący pieniądz, a nie jakaś trzeciorzędna waluta" - powiedział w rozmowie z "Wall Street Journal" szef działu funduszu inwestycyjnego Insight Investment Paul Lambert.
Portal Citiwire zasięgnął opinii specjalistów od inwestycji obeznanych ze szwajcarskim rynkiem; większość z nich krytykuje uwolnienie waluty w mocnych słowach.
"Decyzja SNB jest nieodpowiedzialna i została podjęta przez teoretyków, którzy nie mają pojęcia o tym, jak to wpłynie na rynki" - powiedział szef firmy Michael&Cortesi, Franco Cortesi. "Uderzy to mocno w wiele firm, które podpisały kontrakty, zakładając, że kurs franka nie przekroczy 1,2 euro" - dodał. Inny menedżer, Mark Dowding, uważa, że zmiana ta źle się odbije na krajach unijnych spoza strefy euro.
"Financial Times" cytuje firmę Alpari, która przewiduje, że "reakcja na tę decyzję będzie odczuwalna bardzo daleko i spowoduje zawirowania nie tylko na rynkach walutowych, ale też rynkach akcji".
Według "Financial Timesa" wielu inwestorów jest tak zaniepokojonych, że zauważalna jest już ucieczka do bezpiecznych inwestycji, jak złoto, jen oraz obligacje państwowe.
"Economist" przytacza różne opinie analityków dotyczące przyczyn decyzji SNB. Według jednych bank ugiął się pod presją polityczną; w listopadzie w Szwajcarii odbyła się spora kampania na rzecz zmuszenia SNB do trzymania 20 proc. rezerw w złocie. Inicjatywę odrzucono w referendum, jednak pozostała świadomość, że utworzenie takich rezerw utrudniłoby utrzymanie kursu franka na zaplanowanym poziomie.
Inni eksperci uznają, że bank uprzedził działania Europejskiego Banku Centralnego, który ma zamiar rozpocząć luzowanie ilościowe (skupowanie obligacji państw na rynku wtórnym), co doprowadzi do osłabienia euro, a to wymagałoby interwencji SNB w celu utrzymania kursu waluty.
Według rozmówców Reutera SNB obawiał się konieczności kolejnych interwencji w sytuacji, w której inwestorzy wycofują się z bardziej ryzykownych rynków, takich jak Rosja.
AFP zauważa, że silna aprecjacja franka odbije się na państwach Europy Wschodniej, w tym takich jak Polska, Chorwacja i Węgry, ponieważ w krajach tych wiele osób zaciągnęło kredyty w szwajcarskiej walucie. W Polsce jest to nawet 700 tys. tys. kredytobiorców, w Chorwacji ok. 60 tys. według Stowarzyszenia Frank (Udruga Franak) zawiązanego przez osoby obciążone kredytem w tej walucie. Stowarzyszenie żąda szybkiego spotkania z ministrem finansów Borisem Lalovacem i nową prezydent Kolindą Grabar-Kitarović, a opozycyjna Chorwacka Wspólnota Demokratyczna (HDZ) domaga się od rządu niezwłocznego opracowania "środków amortyzujących". Na Węgrzech skok kursu franka szwajcarskiego najbardziej uderzy w osoby spłacające kredyty samochodowe. Ubiegłoroczną decyzją władz kredyty hipoteczne zostały bowiem w większości automatycznie przewalutowane na forinty po stałym kursie.
Odetchnęli z ulgą tylko Austriacy, którym rząd w 2008 roku zabronił zaciągania kredytów w obcych walutach - podaje AFP.
Do czwartku SNB utrzymywał kurs swej waluty na poziomie 1,20 franka za 1 euro. Po czwartkowej decyzji kurs euro natychmiast spadł o 28 proc., do 0,8052 franka, ale potem szybko wzrósł do nieco ponad 1 franka. Podobnie zachowywał się dolar.
SNB wyjaśnił w porannym oświadczeniu, że minimalny kurs wymienny wprowadzony we wrześniu 2011 roku, w czasie kryzysu finansowego w strefie euro, "chronił gospodarkę szwajcarską przed poważnymi szkodami", ale obecnie nie jest już uzasadniony.
Marta Fita-Czuchnowska