Analiza tygodniowa
W tym tygodniu poznamy decyzje monetarne trzech kolejnych światowych banków centralnych, które ostatnio zaostrzyły retorykę dotyczącą przyszłej polityki monetarnej.
01.02.2010 | aktual.: 01.02.2010 11:02
Rynek zagraniczny
Gospodarka
W pierwszych tygodniach Nowego 2010 roku na rynek walutowy niezmiennie wpływ mają takie długoterminowe czynniki fundamentalne jak:
- Oczekiwania dotyczące charakteru przyszłej polityki monetarnej i fiskalnej
- Perspektyw gospodarki światowej
- Poziom awersji do ryzyka
*Polityka monetarna *
W tym tygodniu poznamy również decyzje monetarne trzech kolejnych światowych banków centralnych, które ostatnio zaostrzyły retorykę dotyczącą przyszłej polityki monetarnej. Pierwszym z nich będzie Bank Australii, który pod trzech podwyżkach kosztów pieniądza z rzędu pod koniec ubiegłego roku zainicjował globalny proces odchodzenia od łagodnego charakteru polityki monetarnej, która miała na celu wspierać rozwój gospodarczy. Chiński i indyjski bank centralny co prawda nie podniosły jeszcze głównej stopy procentowej, ale w obawie przed widmem inflacji oraz możliwością przegrzania tamtejszych gospodarek podjęły kroki mające na celu ograniczenie podaży pieniądza między innymi poprzez podniesienie stopy rezerw obowiązkowych dla banków komercyjnych. W czwartek 4 lutego okaże się czy w światowy trend wpiszą się również komentarze władz monetarnych Banku Anglii oraz Europejskiego Banku Centralnego. Przedstawiciele tych instytucji sygnalizowali możliwość wycofania się tych instytucji z ilościowego luzowania polityki
monetarnej podobnie jak zapowiedział to szef amerykańskiego Banku Rezerw Federalnych Ben Bernanke.
*Gospodarka *
W nadchodzącym tygodniu inwestorzy skupią swoją uwagę ponownie na styczniowym raporcie z amerykańskiego rynku pracy. Według prognoz zatrudnienia ma wzrosnąć po raz drugi w ciągu ostatnich trzech miesięcy (według wcześniej zrewidowanych danych pierwszy od niemal roku wzrost o 4 000 etatów odnotowano już w listopadzie 2009 roku. Według podobnych przewidywań analityków wzrosnąć mają również dochody i wydatki Amerykanów co stanowiłoby przesłankę do ponownej poprawy popytu wewnętrznego. Rozczarować może jedynie indeks dotyczący wydatków na inwestycje budowlane a powodem jest pogłębiający się kryzys na rynku nieruchomości komercyjnych, który to rynek nie jest wspierany rządowymi dotacjami (tak jak jest to w przypadku rynku nieruchomości mieszkalnych). Lepsze dane ze Stanów Zjednoczonych powinny ograniczyć poziom awersji do ryzyka i doprowadzić do odreagowania ostatnich spadków światowych indeksów giełdowych oraz wywołać korektę aprecjacji dolara jak waluty na czasy niepewności gospodarczej. Źródło wspomnianej
awersji do ryzyka znajdują się również w kondycji gospodarek europejskich oraz obawach o światowy trend powrotu do bardziej restrykcyjnej polityki monetarnej. Z tego powodu na istotności zyskają ponownie odczyty figur makroekonomicznych ze Strefy euro dotyczące między innymi indeksów PMI dla sektora usług oraz sektora wytwórczego, jak również grudniowa dynamika sprzedaży detalicznej. Pozostaje otwarte pytanie czy możliwe lepsze odczyty zniwelują obawy inwestorów o wypłacalność Grecji i niepokój związany z pogarszaniem się sytuacji fiskalnej kolejnych "ościennych" państw członkowskich Unii Monetarnej - Irlandii, Portugalii i Hiszpanii.
*Awersja do ryzyka *
To głównie obawy inwestorów o stan światowej gospodarki wpływa obecnie najsilniej na zmiany na rynku walutowym. Są one spowodowane dwoma wyżej opisanymi czynnikami:
-kiepską oceną przyszłych perspektyw gospodarczych Strefy euro oraz niepewnością co do wypłacalności " ościennych" państw Unii Monetarnej,
-perspektywą wycofania fiskalnych i monetarnych stymulantów fiskalnych.
Rynek polski
*Perspektywy gospodarcze Polski *
Polska waluta nadal pozostaje względnie mocna wobec korekty eurodolara, co możemy uzasadnić lepszymi oczekiwaniami dalszych perspektyw naszej gospodarki w regionie Europy Środkowo - Wschodniej. Polskiej walucie nie zaszkodziły znacząco informacje o tym, że Grecja nie może liczyć na pomoc Komisji Europejskiej w sprawie ich kłopotów fiskalnych. W nadchodzącym tygodniu inwestorzy poznają między innymi raport z polskiego rynku pracy oraz dane o grudniowej dynamice sprzedaży detalicznej. Mogą one stanowić potwierdzenie, że nasz kraj, jako jedyny w Europie uniknął scenariusza recesji a obecnie stopniowo wychodzi z zeszłorocznego spowolnienia. Optymizmem napawać może fakt, że w ostatnim miesiącu 2009 roku po raz pierwszy do czterech miesięcy dynamika wzrostu średniego wynagrodzenia była wyższa od poziomu inflacji cen konsumenckich. Grudzień był też kolejny miesiącem, w którym utrzymał się trend wzrostowy dynamiki zatrudnienia (ujemna roczna dynamika zatrudnienia zmalała w porównaniu do listopada).
Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na argumenty sceptyków scenariusza optymistycznego dla naszej gospodarki. Zagrożenia dla trendu aprecjacji naszej waluty zostaną opisane w kolejnym akapicie.
*Gospodarka - zagrożenia *
Zagrożeniem dla oczekiwanego przez nas scenariusza spadkowego mogą niezmiennie być sytuacja fiskalna w naszym kraju i rządowe plany wysokiego przyszłorocznego deficytu budżetowego. Wywołać to może naszym zdaniem jednak jedynie przyhamowanie dynamiki umocnienia naszej waluty w przyszłym roku, jeśli w ogóle zagrożenie to będzie miało wpływ na rynek walutowy. Zagrożenie to nie zmienia oczekiwanego przez nas południowego kierunku ruchu polskich par walutowych w długim terminie, gdyż według nas polska waluta jest nadal niedowartościowana. Warto w tym miejscu dodać, że dynamika przyrostu zadłużenia była w naszym kraju niższa niż w innych krajach członkowskich Strefy euro, które ratować musiały swoje gospodarki programami stymulacyjnymi. Tym samym chociaż niezwłocznie należy zreformować finanse publiczne Polski, to nadal na tle dużej części krajów ościennych Eurolandu nie wypadamy źle. Przykładem mogą być tutaj kłopoty Grecji, Hiszpanii, Irlandii czy Włoch. Kolejnym czynnikiem zagrożenia może być spowolnienie
obserwowane w Europie w IV kwartale 2009 roku a w szczególności oczekiwane również przez Europejski Bank Centralny spowolnienie gospodarki niemieckiej - naszego głównego partnera handlowego. *Polityka monetarna *
Perspektywy przyszłej polityki monetarnej zdają się być obecnie bardzo stabilne. Z jednej strony prawdopodobieństwo dalszego luzowania znacząco się zmniejszyło po raportach NBP wskazujących na zrównoważenie się ryzyk ukształtowania się inflacji poniżej lub powyżej celu inflacyjnego. Z drugiej strony obecnie zmianie ulega skład Rady Polityki Pieniężnej po stopniowym wygasaniu 6 - letnich kadencji jej członków, co nie będzie sprzyjać zmianom kosztów pieniądza w tym okresie. Na brak zmiany głównych stóp procentowych wskazuje również ostatnia wypowiedź prezesa NBP Sławomira Skrzypka, który po Nowym Roku pozostaje na stanowisku oraz niskie odczyty wskaźników inflacji. W tym tygodniu uwaga inwestorów skupi się na kolejnym posiedzeniu RPP. Ostateczną decyzję dotyczącą przyszłej polityki monetarnej poznamy we wtorek 26 stycznia 2010 roku. Stosunkowo niska presja inflacyjna oraz przewidywana nadal niska dynamika rozwoju gospodarczego nie powinna sprzyjać zaostrzeniu polityki monetarnej w średnim terminie.
Rynki kapitałowe
Trzeci tydzień spadków na warszawskiej giełdzie. Taka informacja dana nam przez rynek z pewnością nie napawa optymizmem. Efektu stycznia najwyraźniej starczyło tylko na pierwszy tydzień nowego roku, kiedy indeks jeszcze rósł i chciał zaskoczyć próbą przebicia się przez 2500 punktów. Obecnie poziom ten jest dość odległy, a rychłe ponowne dojście do niego wydaje się być wyłącznie marzeniem. Z podobną sytuacją mamy do czynienia na pozostałych światowych parkietach. Jednym z liderów spadków jest japoński indeks Nikkei225, gdzie na dziesięć ostatnich sesji tylko dwie zakończyły się zwyżkami. Indeks ten po zawędrowaniu do okolic 11 tys. punktów, w ekspresowym tempie zbliżył się ponownie do 10 tys. punktów. W przeciągu ostatnich trzech tygodni silne spadki zanotowano praktycznie na wszystkich światowych parkietach. Styczeń na znacznej części giełd kończy się więc czarną świecą ze sporym górnym cieniem.
W ostatnim tygodniu stycznia inwestorzy skupiali się przede wszystkim na wstępnej publikacji amerykańskiego produktu krajowego brutto w czwartym kwartale. Innymi nie mniej ważnymi wydarzeniami były spotkanie Federal Open Market Committee, wypowiedź prezydenta Stanów Zjednoczonych, Barracka Obamy, o stanie państwa, a także głosowanie, w wyniku którego Ben Bernanke został wybrany na kolejną kadencję do pełnienia funkcji szefa Rezerwy Federalnej. Inwestorzy bacznie zwracali uwagę na sytuację Grecji, gdzie powiodła się przeprowadzona emisja obligacji skarbowych. Ciekawą sprawą były także plotki, według których Grecja miałaby prowadzić rozmowy z Chinami, w sprawie zakupu przez Chiny greckich obligacji. Jeżeli chodzi zaś o Chiny, to czynnikiem mającym niemały wpływ na sytuację na rynkach kapitałowych ma polityka odnośnie kredytów. Po podniesieniu stopy rezerw obowiązkowych, tym razem okazało się, że część banków zawiesiła udzielanie kredytów na kilka ostatnich dni stycznia. Ta bezprecedensowa decyzja została
podjęta w związku z obawami przed możliwością przegrzania się gospodarki Państwa Środka, która już teraz notuje fantastyczny poziom wzrostu. Ostatnia publikacja pokazała, że anualizowana dynamika produktu krajowego brutto w czwartym kwartale wyniosła 10,7 procent. Niekorzystna dla rynków okazała się także decyzja agencji Standard&Poor’s o obniżeniu perspektywy ratingu zadłużenia ze stabilnej do negatywnej dla Japonii.
Wracając do wydarzeń w Stanach Zjednoczonych warto zwrócić uwagę na fakt, iż jeden z członków posiedzenia FOMC głosował za podniesieniem stóp procentowych. Taka sytuacja już dawno nie miała miejsca i chociaż Ben Bernanke w przemówieniu po posiedzeniu komitetu stwierdził, że stopy zostaną utrzymane na niskim poziomie, ilość członków komitetu optujących za zacieśnieniem polityki monetarnej może się wkrótce zwiększyć. Piątkowa publikacja analizowanego produktu krajowego brutto w Stanach Zjednoczonych to już czyste zaskoczenie dla rynku. Najwyższy od około sześciu lat wzrost gospodarczy Amerykanie zawdzięczać mogą przede wszystkim zwiększeniu zapasów. Wstępny poziom analizowanej dynamiki produktu krajowego brutto wyniósł 5,7 procent, na co giełdy zareagowały gwałtownym ruchem na północ. Optymizmu wystarczyło, aby giełdy europejskie zamykały się w kolorze zielonym. W Stanach Zjednoczonych tak dobrze już nie było i po początkowych wzrostach indeksy ostatni dzień tygodnia zakończyły kolejnym już sporym zjazdem.
Sama publikacja wpasowuje się jednak w ostatnio obserwowany scenariusz, w którym Amerykanie mocno zawyżają wstępne dane o produkcie krajowym brutto, a następnie w obu rewizjach sukcesywnie je obniżają.
Reasumując pomimo niezłej (przynajmniej w odniesieniu do ostatnich kilkunastu) piątkowej sesji na giełdach europejskich sytuacja wciąż pozostaje pesymistyczna. Powodem jest tu duża niepewność odnośnie peryferyjnych gospodarek Strefy Euro, takich jak Grecja, Portugalia, Hiszpania czy Irlandia. Do tego dochodzi także nieklarowna sytuacja polityki monetarnej w Chinach i plan Barracka Obamy odnośnie zmniejszenia możliwości inwestycyjnych amerykańskich banków. Analiza techniczna
S&P500 w iście imponującym stylu oddalił się od poziomu 1150 punktów. Dwa tygodnie wystarczyły do tego, by indeks wrócił do początku listopada. Negatywnie wygląda w szczególności przebicie się poniżej miesięcznej konsolidacji, o którą walczono przez pierwsze trzy sesje minionego tygodnia. Niedźwiedzie kompletnie zdominowały więc parkiet, a jedyną szansą byków jest szybki powrót powyżej poziomu konsolidacji. Piątkowe notowania zakończyły się na zgrupowaniu poziomów Fibonacciego w okolicach 1073-1075. W razie kontynuacji spadków baczną uwagę powinniśmy zwracać na okolice 1055-1056 punktów. Zakładając, że pierwsza fala korekty skończyła się dwa tygodnie temu, mieliśmy szczyt we wtorek i AB=CD to trzecia fala powinna zakończyć się w okolicach 1043 punktów. W przypadku prób zakończenia korekty ważnymi poziomami są 1091-1092 oraz 1105 i 1110.
Na giełdzie we Frankfurcie kształtuje się korekta wyższego rzędu. Obserwowane dynamiczne spadki przebijają się bez większego problemu przez wszystkie napotkane poziomy Fibonacciego. Tydzień zakończył się na poziomie grudniowego minimum, a cały miesiąc długą czarną świecą. Patrząc na wykres trudno się dopatrzyć jakiegoś większego pozytywu. Jeżeli rynek miałby jednak zawrócić na północ to pierwszym ważnym poziomem z którym byki będą musiały się uporać jest przedział 5706-5712, a dalej szczyty z konsolidacji z listopada i początku grudnia w okolicach 5800 punktów. Znajduje się tam również kilka ważnych zniesień w związku z czym właśnie te okolice, oprócz szczytu trzeciej fali, powinny okazać się kluczowe. W drugą stronę sytuacja wygląda dużo prościej. Ważniejszych wsparć raczej brak. 5501 i 5483 to miejsca w których DAX może się na chwile zatrzymać, ale prawdziwa walka o życie powinna zostać stoczona w okolicach minimum fali czwartej. Do tego miejsca wciąż pozostaje około 300 punktów, ale patrząc na tempo w
jakim DAX potrafi ostatnio spadać poziom 5300 punktów nie wydaje się być aż tak odległym. Idąc dalej w dół mamy szczyt pierwszej fali na 5150 punktów.
Na piątkowej sesji udało się na WIG20 wybronić średnioterminową linię trendu, rozpoczętą w sierpniu. Sytuacja jednak wciąż wygląda źle, zważywszy w szczególności na kiepskie nastroje za oceanem. W przypadku przebicia linii trendu należy zwracać uwagę na istotny przedział 2318-2326. Jeżeli korekta przybierze na sile to kolejnym ważnym wsparciem będzie przedział 2205-2216. Pomiędzy tymi poziomami znajduje się kilka innych wsparć, lecz te dwa posiadają najistotniejszą wartość. W przypadku utrzymania się rynku powyżej linii trendu ważne będzie przedostanie się ponownie powyżej 2400 punktów. Kolejnym ważnym poziomem będzie 2460-2468 oraz szczyt na 2500 punktów. Dalej mamy dość szerokie zgrupowanie pomiędzy 2524 i 2540. Piątkowe niskie zamknięcie w Stanach Zjednoczonych może jednak wpłynąć negatywnie tak na giełdy azjatyckie jak i europejskie w poniedziałek, a co za tym idzie zwiększa się prawdopodobieństwo zejścia poniżej linii trendu..
W minionym tygodniu pisaliśmy "Eurodolar znalazł się więc w pierwszym hipotetycznym obszarze, w którym możemy obserwować powrót do umocnienia wspólnej waluty. Pamiętajmy bowiem, że formacja ABCD jest formacją kontynuacji trendu, która zgodnie z analizą techniczną zakończyła kreślić się w minionym tygodniu bądź dopiero skończy po dotarciu w drugi opisywany obszar 1,3740-1,3800. W najbliższym tygodniu najistotniejszym będzie zachowanie się kursu w okolicach 1,4230 i 1,4300 (pierwszy i drugi opór), których sforsowanie zwiększy szanse na zakończenie trwającej od początku grudnia 2009 korekty na opisywanym rynku. Gdyby jednak któryś z nich powstrzymałby w najbliższym tygodniu eurodolara przed wzrostami, będziemy mieć prawdopodobnie do czynienia z kolejną falą umocnienia dolara do poziomów 1,3740-1,3800, który to dopiero powstrzyma obserwowany od grudnia ruch aprecjacyjny amerykańskiej waluty."
Po chwilowym powstrzymaniu aprecjacji dolara w okolicach 1,4000-50 i nieudanej próbie podejścia kursu w okolice 1,4230, mamy do czynienia z kontynuacją realizacji scenariusza ABCD na opisywanym rynku. Na początku minionego tygodnia wydawało się jeszcze, że umocnienie amerykańskiej waluty powstrzymane zostanie właśnie w okolicach wspomnianego poziomu 1,4000-50, gdzie mamy do czynienia ze zniesieniami 0,50 oraz 0,786 fal umocnienia euro wobec dolara w okresie kwiecień-grudzień oraz czerwiec-grudzień 2009. W obszarze tym zachodziła również prawidłowość, że hipotetyczna fala CD równała się 0,618 fali AB. Euro jednak wciąż ustępowało dolarowi, w efekcie czego kurs EURUSD wybił się dołem z obszaru 1,4000-50 i wyraźnie tym razem zmierza do obszaru 1,3740-1,3800, który wyznaczają kolejno: zniesienie 0,50 całego ruchu aprecjacyjnego euro wobec dolara od marca 2009, maksimum notowań również z marca, minimum czerwcowych notowań oraz zniesienie 0,618 fali umocnienia euro w okresie kwiecień-grudzień. W obszarze tym
zachodzi również prawidłowość, że hipotetyczna fala CD równa się 0,886 fali AB. Nie wykluczamy również chwilowego dotarcia (długi cień dolny na interwale dziennym) eurodolara do poziomu 1,3650 gdzie hipotetyczna fala CD równałaby się dokładnie fali AB, co ostatecznie pozwalałoby sądzić z dużym prawdopodobieństwem, że korekta w trendzie wzrostowym na opisywanym rynku, trwająca od początku grudnia 2009 właśnie dobiegła ku końcowi.
Kurs EURPLN na początku trzeciej dekady stycznia po odbiciu się od silnych wsparć w okolicach 4,0000 - 4,0150 wyznaczonych przez zgrupowanie wewnętrznych zniesień 0,618, 0,50 oraz 0,886 kolejnych fal osłabienia rodzimej waluty w okresach październik 2008 - luty 2009, sierpień 2008 - luty 2009 oraz styczeń - luty 2009, wyraźnie odreagował ruch aprecjacyjny złotego i dotarł do górnego ograniczenia długoterminowej linii trendu umocnienia złotego. Po trzech nieudanych próbach wybicia się kursu EURPLN powyżej 4,1020 (zniesienie 0,786 fali umocnienia złotego w okresie 7-19 stycznia) złoty zaczął dynamicznie się umacniać i pod koniec tygodnia EURPLN z impetem przebił się przez silne wsparcie 4,0560, które w ostatnim czasie wielokrotnie powstrzymywało dalszą aprecjację rodzimej waluty. I choć w pewnym momencie w piątek za jedno euro trzeba było zapłacić już niecałe 4,03, to w najbliższym tygodniu bardzo możliwe jest ponowne podejście na chwilę kursu EURPLN do wspomnianych już poziomów 4,0560 i ponowny ruch na
południe na opisywanym rynku. Jednak ruch ten będzie uzależniony przede wszystkim od tego, czy eurodolar swój rajd na południe zakończy właśnie na wspomnianych poziomach 1,3740-1,3800. Jeżeli rzeczywiście tak się stanie, to w przeciągu najbliższych dwóch tygodni możemy spodziewać się kolejnego zejścia kursu EURPLN do ostatnio obserwowanych minimów w okolicach 4,00. Gdyby aprecjacja złotego postępowała, kolejnym poziomem gdzie uaktywnić się powinna strona podażowa rodzimej waluto jest obszar 3,87-3,90, wyznaczony przez istotne minimum ze stycznia 2009 oraz zniesienie 0,618 całej fali osłabienia złotego na przestrzeni wrzesień 2008 - luty 2009.
Trochę odmienną sytuację aniżeli na rynku EURPLN obserwujemy w przypadku crossa USDPLN. Konfrontując ze sobą te dwa wykresy można dojść do wniosku, że spadek eurodolara jest wynikiem bardziej osłabienia euro aniżeli umocnienia dolara. Wobec bowiem wyraźnego umocnienia się złotego wobec euro, kurs USDPLN pozostał na ostatnio obserwowanych maksimach. W związku z tym, w najbliższym tygodniu kurs USDPLN jeszcze raz najprawdopodobniej spróbuje wybić się powyżej ostatnio silnie bronionego poziomu 2,9260 (zniesienie 0,886 fali umocnienia złotego na przełomie grudnia i stycznia). Gdyby rynkowi udało się tego dokonać, to poziomem, od którego najprawdopodobniej USDPLN się odbije będzie 2,9460, który od października 2009 już trzykrotnie oparł się presji sprzedających złotego i gdzie dodatkowo gdzie mamy do czynienia ze zgrupowaniem wewnętrznych zniesień 0,50 i 0,886 odpowiednio fal osłabienia złotego w okresie lipiec 2008 - luty 2009 oraz grudzień 2008 - luty 2009. Odbicie się od tych dwóch hipotetycznych poziomów
byłoby tożsame z zakończeniem rysowania się formacji ABCD na eurodolarze i powrotem do trendu umacniania się euro wobec dolara na głównej parze walutowej świata.
AMB Consulting