Najnowsza propozycja rozwiązania problemów kredytobiorców pojawiła się w sierpniu. Andrzej Duda zrezygnował z zapowiadanego przewalutowania kredytów. Za to jego kancelaria skupiła się na innym problemie.
Najważniejsze założenia? Kredytobiorcy uzyskają zwrot spreadów i dotyczy to nie tylko zadłużonych we frankach szwajcarskich, ale we wszystkich walutach obcych.
Zwrot będzie dotyczył nie tylko obowiązujących umów, ale również tych, które już wygasły, a także osób, które prowadziły działalność gospodarczą (ale nie dokonywały odpisów amortyzacyjnych ani nie wliczali ich w koszty prowadzenia działalności). Chodzi o umowy zawarte w okresie od 1 lipca 2000 r. do 26 sierpnia 2011 r., kiedy weszła w życie ustawy antyspreadowa.
Mechanizm ma być prosty - najpierw klient zwróci się do banku z pytaniem, czy w jego przypadku były stosowane spready i jeżeli tak, to w jakiej wysokości. Na banki spadnie obowiązek wyliczenia kosztów poniesionych przez klienta. Zwrot nadpłaty nastąpi poprzez pomniejszenie kapitału pozostałego do spłaty. Do nadpłaty banki będą musiały doliczyć również odsetki ustawowe.
Kancelaria Prezydenta szacuje, że banki będą musiały wyłożyć na ten cel 3,6-4 mld zł. NBP twierdzi, że będzie to dwukrotnie więcej. ZBP mówi nawet o kwotach 7,7-14 mld zł.
Taki projekt jednak nie oznacza, że obiecywanego przewalutowania nie będzie. Na konferencji prezydenta pojawił się również prezes NBP Adam Glapiński, który zapowiedział, że przewalutowanie powinno nastąpić, ale nikt nie będzie do niego zmuszany.
- Banki dobrowolnie powinny doprowadzić do przewalutowania w porozumieniu z klientami. Żeby do takich porozumień doszło, zmusi je do tego nadzór bankowy, czyli KNF - powiedział.