Apel premiera nie pomógł. Polacy i tak kupują mnóstwo fajerwerków
Premier Mateusz Morawiecki apelował niedawno o powstrzymanie się od hucznych pokazów pirotechnicznych i spędzenie sylwestra w domach. Nie pomogło. Przy stoiskach z fajerwerkami ustawiają się tłumy.
Tegoroczny sylwester, choć z powodu obostrzeń raczej kameralny, cichy raczej nie będzie.
Największe miasta wycofały się co prawda z organizowania pokazów sztucznych ogni a wszelkie plenerowe imprezy odwołano.
Amatorom sylwestrowego strzelania w niczym to jednak nie przeszkadza. Jak mówili w rozmowie z money.pl właściciele hurtowni z fajerwerkami, zainteresowanie jest takie samo jak w zeszłym roku, a przed ich drzwiami ustawiają się kolejki.
Zakaz przemieszczania się w sylwestra. Rzecznik Policji o planowanych działaniach
Zdjęcia ze stoisk przesyłają nam czytelnicy przez #dziejesie. Gigantyczna kolejka ustawiła się m.in. jednym z hipermarketów w Gdańsku, gdzie na zakupy oczekiwało po kilkanaście osób.
- Nie było żadnej wyprzedaży, te napisy "sale" dotyczą stoiska z ubraniami - pisze nasza czytelniczka.
Odpalanie fajerwerków w czasie tegorocznego sylwestra zakazane nie jest. Jednak zgodnie z obowiązującym rozporządzeniem, w sylwestra nie będzie wolno się przemieszczać, czy wychodzić na ulice bez żadnego powodu.
Zakaz budzi wiele wątpliwości. Zdaniem wielu prawników takie prawo nie może być wprowadzone w drodze rozporządzenia, przez co jest nieważne.
Jeszcze kilka dni temu premier Mateusz Morawiecki twierdził, że to tylko apel. Dzień później minister zdrowia powiedział, że zakaz będzie obowiązywał.
- O wyniku interwencji będzie decydował policyjny patrol i to policyjny patrol będzie oceniał, czy te działania są zgodne z przepisem, czy nie. A przede wszystkim policja tego dnia, jak zawsze w sylwestra, a może teraz szczególniej, będzie kontrolowała trzeźwość kierowców, będzie także reagowała na spożywanie alkoholu w miejscach publicznych, tak jak co roku - tłumaczył w środę wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker.