Asian House. Odwiedziłam sklep nowej sieci. Czy warto tam iść?
W połowie grudnia otwarto pierwszy sklep nowej sieci oferującej spożywcze produkty azjatyckie. Pojechałam do Asian House, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście jest o co robić szum. Oferta jest naprawdę ciekawa i na pewno jeszcze tam wrócę.
Niedawno informowaliśmy o otwarciu pierwszego sklepu nowej sieci handlowej na polskim rynku - Asian House. Lokal znajduje się w centrum handlowym M1 w podwarszawskich Markach.
Jako fanka kulinarnych ciekawostek (a w szczególności tych z Dalekiego Wschodu) musiałam pojechać i sprawdzić, co rzeczywiście sklep ma do zaoferowania. Jestem pozytywnie zaskoczona, zarówno asortymentem, jak i cenami.
Miejsce jest o tyle nietypowe, że łączy tradycyjny sklep z barem szybkiej obsługi i kawiarnią. Już na wejściu możemy kupić gotową sałatkę (13 zł), mieszankę egzotycznych owoców w kubku (6 zł) czy też sajgonki (4 zł/5 szt.). Ceny pozytywnie zaskakują - podobny owocowy kubek można kupić w sieciowych kawiarniach za dwukrotnie większą cenę. Wszystko możemy zjeść na miejscu lub wziąć na wynos. Niestety opakowania też są w iście azjatyckim stylu - z plastiku.
Wchodząc dalej mamy już tradycyjny sklep. Jako poszukiwaczka oryginalnych azjatyckich smaków muszę powiedzieć, że oferta jest bardzo ciekawa. Znajdziemy tu produkty kuchni wietnamskiej, koreańskiej, japońskiej czy też tajskiej. Kupimy oryginalny sos sriracha (znalezienie go w sklepach wcale nie jest łatwe), sosy rybne, teryaki, z tamaryndowca do pad thaia, pasty curry, bazy do zupy pho, czy różnorakie sosy na bazie chilli.
Obejrzyj: Wiedza Polaków na temat IKE. Dlaczego nie myślimy o swojej emeryturze?
Dostaniemy także wszystkie składniki potrzebne do przygotowania sushi, dużo różnych napojów z egzotycznych owoców oraz ciekawy wybór azjatyckich słodyczy.
Oczywiście, w zwykłych marketach czasami znajdziemy podobne produkty od europejskich marek, jednak jeżeli ktoś jest prawdziwym fanem wschodniej kuchni, dobrze wie, że to nie to samo, co oryginały.
W Asian House znajdziemy ogromny wybór różnorakich makaronów (ryżowe, sojowe), ryżu itd.
Nie mogłoby oczywiście zabraknąć też tzw. chińskich zupek. Nie znajdziemy tu klasycznego Vifona, są za to koreańskie ramyuny o smaku kimchi albo noodle o smaku kurczaka (które to są w pełni wegetariańskie, bo w składzie mięsa brak - dla mnie super).
W sklepie znajdują się też lodówki z mrożonkami - poza krewetkami kupimy też gotowe kulki sezamowe czy sajgonki (jedna z klientek sklepu bardzo je polecała swojej koleżance).
Zmieściła się także lodówka chłodnicza z produktami świeżymi, głównie egzotycznymi owocami takimi jak smoczy owoc na zdjęciu wyżej.
Czerymoja, czyli owoc flaszowca peruwiańskiego, zwany także cherimoya lub cherimoja.
Są też świeże przyprawy - możemy kupić np. pęczek kolendry lub tajskiej bazylii.
Coś co mnie zainteresowało - czyli tofu własnego wyrobu, 250 g za 4 zł. To taniej niż w dyskontach, a jest dużo delikatniejsze.
Koniec końców skusiłam się na słoik kimchi (rodzaj kiszonej kapusty na ostro znany w kuchni koreańskiej) ze zdjęcia powyżej (obok stoi słoik z czosnkiem w occie - służy do doprawiania np. zupy pho), a także pęczek kolendry oraz porcję tofu.
Bardzo cieszę się, że właściciel sieci zapowiada kolejne 5 sklepów w 2020 roku. Myślę, że to mocno ułatwi kulinarne życie fanom oryginalnych azjatyckich smaków i kulinarnym eksperymentatorom oraz przybliży te klimaty jeszcze nieprzekonanym.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl