Astronomiczne odprawy. Zarabiają miliony na odejściu z pracy

6,9 mln zł - tyle wyniosą odprawy dla byłego przeze PGE Krzysztofa Kiliana i jego współpracowników. Po raz kolejny potwierdza się, że w dużych spółkach można się najbardziej dorobić na odejściu z pracy.

Astronomiczne odprawy. Zarabiają miliony na odejściu z pracy
Źródło zdjęć: © © denphumi - Fotolia.com

10.04.2014 | aktual.: 10.04.2014 16:01

6,9 mln zł - tyle wyniosą odprawy dla byłego przeze PGE Krzysztofa Kiliana i jego współpracowników. Po raz kolejny potwierdza się, że w dużych spółkach można się najbardziej dorobić na odejściu z pracy.

Jak podaje serwis Natemat.pl koszty rozstania Kiliana i jego ekipy z PGE będą dla Skarbu Państwa pięciokrotnie wyższe niż odejście poprzedniego prezesa Tomasza Zadrogi. Ponadto wzrosły także całkowite koszty utrzymania kadry kierowniczej. Suma wszystkich wynagrodzeń i odpraw wyniosła w ub.r. 13,5 mln zł. To niemal 5 mln więcej niż 12 miesięcy wcześniej.

"Członkowie zarządu zatrudnieni są na podstawie umów cywilno-prawnych o zarządzanie (tzw. kontrakty menedżerskie). Istotny wzrost wynagrodzeń zarządu jest spowodowany utworzeniem rezerw na wynagrodzenia byłych członków zarządu z tytułu zakazu konkurencji" – czytamy w sprawozdaniu finansowym spółki.

Po zmianach personalnych na czele PGE stanął Marek Woszczyk. Nowy prezes także podpisał już swój kontrakt menadżerski ze spółką, który gwarantuje mu wysoką miesięczną pensję i odprawę na wypadek odejścia z pracy.

Dobry prezes to drogi prezes

Inne głośne odejścia z państwowych spółek w 2013 roku – przypadki Grażyny Piotrowskiej-Oliwy czy Ludwika Sobolewskiego, także wiązały się z wysokimi odprawami. Ta pierwsza była szefową PGNiG i wraz ze swoim zastępcą Radosławem Dziubińskim została odwołana w kwietniu ubiegłego roku.

Powodem utraty stanowiska było zamieszanie związane z memorandum na budowę drugiej nitki gazociągu jamalskiego. Piotrowska-Oliwa otrzymała z tytułu pensji i odprawy łącznie ponad 1,5 mln zł. Dudzińskiemu przypadło zaś niecałe 1,4 mln zł.

W styczniu 2013 r. z posadą prezesa Giełdy Papierów Wartościowych pożegnał się także Ludwik Sobolewski. Jak donosiły media, jego bliski współpracownik miał angażować się w finansowe wsparcie filmu, w którym grała życiowa partnerka prezesa Sobolewskiego. Jak wynika z raportu finansowego GPW Sobolewski zarobił w 2013 r. 578 tys. zł z tytułu wynagrodzenia oraz świadczenia za rozwiązanie stosunku pracy. Przysługiwało mu także prawo do odszkodowania związanego z zakazem konkurencji.

W tym przypadku otrzymał jednak tylko część kwoty - 116 744 zł, a umowa o zakazie konkurencji została rozwiązana za porozumieniem stron w czerwcu 2013 roku. Od lipca Ludwik Sobolewski pełni funkcję prezesa rumuńskiej giełdy papierów wartościowych w Bukareszcie. Dwa lata temu kontrakty menadżerskie zaczęto stosować także w PKP, a sprawę opisywał „Dziennik Gazeta Prawna”. Jak argumentowały władze, był to jedyny sposób, aby na tak trudny odcinek działalności ściągnąć dobrych menadżerów. Pensja 139 tys. zł miesięcznie pozwoliła przekonać do pracy na rzecz PKP np. Jakuba Karnowskiego (dawniej PKO TFI)
, Piotra Ciżkowicza (Ernst&Young)czy Bogumiłę Chlebicką (TP Invest).

Obchodzą ustawę kominową

Gigantyczne odprawy w PGE pokazują, jak dziurawa jest ustawa kominowa, która ma ograniczać zarobki prezesów. Teoretycznie w spółkach publicznych mogą oni pobierać pensje nieprzekraczającą sześciokrotności tzw. średniej krajowej. Aktualny limit to ok. 23 tys. zł brutto. Jak to jednak często bywa, w praktyce sprawy wyglądają zupełnie inaczej niż w teorii. Mechanizm obejścia przepisów jest bowiem niezwykle prosty. Wystarczy uzyskanie zgody rady nadzorczej (w praktyce ministra skarbu), a później założenie działalności gospodarczej i podpisanie ze spółką kontraktu. Gdyby tworzące zarząd PGE osoby stosowały się do zapisów ustawy kominowej, to suma pensji wyniosłaby co najwyżej 1,1 mln zł rocznie. W obecnej sytuacji na wynagrodzenia władz spółki trzeba było przeznaczyć niemal 6 razy więcej.

KK /AK/WP.PL

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (77)