Azarow o idei fuzji Gazpromu z Naftohazem: brak konkretów
Rosja nie przekazała dotąd Ukrainie żadnych konkretów w sprawie propozycji premiera Władimira Putina dotyczącej możliwego połączenia Gazpromu z ukraińskim Naftohazem - oświadczył w czwartek szef ukraińskiego rządu Mykoła Azarow.
13.05.2010 | aktual.: 13.05.2010 13:55
Rosja nie przekazała dotąd Ukrainie żadnych konkretów w sprawie propozycji premiera Władimira Putina dotyczącej możliwego połączenia Gazpromu z ukraińskim Naftohazem - oświadczył szef ukraińskiego rządu Mykoła Azarow.
- Żadnych konkretów nie otrzymaliśmy. Prócz propozycji Władimira Putina ukraiński rząd nie zna żadnych szczegółów w tej kwestii - powiedział premier.
Z propozycją połączenia Gazpromu i Naftohazu Putin wystąpił 30 kwietnia, na konferencji prasowej po spotkaniu z Azarowem w Soczi.
- Rozmawialiśmy o integracji w dziedzinie nuklearnej. Możemy zrobić to samo w sferze gazowej. Proponuję połączenie Gazpromu i Naftohazu - oświadczył wówczas szef rządu Rosji.
Sekretarz prasowy premiera Rosji Dmitrij Pieskow oznajmił, że propozycja Putina jest "bardziej niż poważna i dobrze przemyślana". Zdaniem Pieskowa, "podkreśla ona, jak konsekwentna jest strona rosyjska i jak daleko gotowa jest pójść na drodze integracji z ukraińskimi partnerami".
Tymczasem Ukraińcy odnieśli się do oferty Putina z ostrożnością. Według prezydenta Wiktora Janukowycza inicjatywę tę "należy rozpatrywać z punktu widzenia ukraińskich interesów".
- Jeśli zdecydujemy o rozpoczęciu rozmów na ten temat, na pewnym etapie trzeba będzie włączyć do nich Unię Europejską, głównego konsumenta gazu i głównego partnera - oświadczył ukraiński prezydent.
Relacje rosyjsko-ukraińskie uległy znacznemu ociepleniu po dojściu do władzy uważanego za prorosyjskiego Janukowycza, który zastąpił na stanowisku prozachodniego Wiktora Juszczenkę.
Rosja od dawna próbuje przejąć kontrolę nad systemem przesyłu gazu na Ukrainie, przez który płynie 80 proc. rosyjskiego surowca eksportowanego do krajów Unii Europejskiej. Poprzednie władze w Kijowie - zarówno Juszczenko, jak i była premier Julia Tymoszenko - kategorycznie się temu sprzeciwiały.
Jarosław Junko