Banki centralne sterują notowaniami, spadająca ropa, Rosja kontra Ukraina - taki był giełdowy 2014

Rok 2014 na warszawskiej giełdzie akcji zaczął się od Ukrainy a Putinem się kończy. W międzyczasie było przejmowanie aktywów od OFE, przeciwstawne decyzje kluczowych na świecie banków centralnych, referenda szkockie i szwajcarskie oraz spadająca na łeb na szyję cena ropy. Z tymi samymi sprawami wkraczamy w 2015 r. Do gry wraca też Grecja i wybory w wielu europejskich krajach. Nudno nie było i na pewno nie będzie.

Banki centralne sterują notowaniami, spadająca ropa, Rosja kontra Ukraina - taki był giełdowy 2014
Źródło zdjęć: © AFP/Mario Toma

30.12.2014 | aktual.: 19.01.2016 14:53

Rok 2014 na warszawskiej giełdzie akcji zaczął się od Ukrainy, a Putinem się kończy. W międzyczasie było przejmowanie aktywów od OFE, przeciwstawne decyzje kluczowych na świecie banków centralnych, referenda szkockie i szwajcarskie oraz spadająca na łeb na szyję cena ropy. Z tymi samymi problemami wkraczamy w 2015 r. Do gry wraca też Grecja i wybory w wielu europejskich krajach. Nudno nie było i na pewno nie będzie.

Gdyby trzeba było wybierać najważniejsze wydarzenie, które wpłynęło na notowania giełdowe w 2014 r. to zdecydowanie będzie to ostateczna likwidacja przez amerykańską Rezerwę Federalną (Fed) trzeciego programu luzowania ilościowego QE3. Prawie każde kolejne cięcie programu w ciągu roku wyznaczało początek serii spadków. 2014 r. zaczynaliśmy z 75 mld dolarów dodrukowywanych przez Fed miesięcznie, wpompowywanych później m.in. w giełdy akcji i rynki surowcowe. Potem prawie regularnie co miesiąc cięte było 10 miliardów dodruku. Ostateczna likwidacja programu w końcu października skończyła się spadkami, które z małymi przerwami trwają do końca grudnia. Brak „wsparcia” giełd pustym euro przez Europejski Bank Centralny przy braku emisji pustego dolara od Fed dobił rynki w grudniu. WIG 20 w połowie grudnia osiągnął najniższy poziom w roku.

Cięcia w polityce Fed miały wiodący wpływ na spadki na rynku ropy naftowej, co zauważył ekspert rynku paliw Andrzej Szczęśniak w jednym z programów telewizyjnych. Dodatkowa decyzja krajów OPEC o utrzymaniu podaży tego surowca pod koniec roku zdołowała notowania ropy, a zarazem notowania rubla… a te z kolei wpłynęły negatywnie na warszawską giełdę.

Kolejnym istotnym dla polskiej giełdy wydarzeniem, przez dużą część roku zbijającym ceny indeksów, była wojna na Ukrainie.

- Lokalne konsekwencje to spadek indeksu moskiewskiej giełdy o 27 proc. od początku roku do połowy marca i osłabienie rubla wobec dolara o 11 proc. - zauważa Roman Przasnyski, niezależny analityk. - W kolejnej fazie, związanej z nakładanymi kolejno aż do października sankcjami, RTS pogłębił spadek do ponad 30 proc., a rubel osłabił się łącznie do 27 proc. Zaczęły narastać problemy gospodarcze i finansowe Rosji, związane z sankcjami, czyli groźba recesji, trudności z pozyskiwaniem kapitału na rynkach finansowych. Rentowność rosyjskich obligacji wzrosła z niecałych 8 proc. na początku roku do ponad 9 proc. w marcu i ponad 10 proc. w październiku i należała do najwyższych na świecie - wylicza Przasnyski.

Problemy giełdy w Moskwie odbiły się również na notowaniach w Warszawie. Polskę uznano za rynek podwyższonego ryzyka.

[ Najważniejsze wydarzenia giełdowe na tle WIG 20

]( http://finanse.wp.pl/isin,PL9999999987,notowania-podsumowanie.html )

Już początek 2014 roku był bardzo burzliwy. Styczeń to czas konfliktu politycznego na Ukrainie. Przełom lutego i stycznia to apogeum rozruchów na kijowskim Majdanie i pierwsze separatystyczne sygnały z Krymu. Złotówka osiągnęła wtedy najniższy kurs względem euro w roku, nie licząc końcówki grudnia - to samo można zresztą powiedzieć o indeksie WIG20. Później systematyczny, choć mniejszy niż wcześniej, dodruk dolara przez Fed robił swoje i giełda rosła, wsparta pod koniec lutego decyzją Banku Japonii o przyroście bazy monetarnej o 60-70 bln jenów rocznie. Wywołany dodatkową dawką jenów optymizm sprawił, że luty okazał się najlepszym miesiącem giełdowym roku – WIG wzrósł o 5,9 proc.

Marzec to czas Ukrainy. Po dymisji prezydenta Janukowycza rozpisano wybory prezydenckie z terminem na koniec maja. Tymczasem zmiany polityczne wywołały niezadowolenie części ludności Krymu, co wykorzystała Moskwa.. Na terenie tej autonomicznej republiki ukraińskiej znajdują się strategiczne bazy floty rosyjskiej, a większość ludności jest silnie związana z Rosją.

W połowie miesiąca, wykorzystując słabość struktur ukraińskiego państwa, parlament krymski przeprowadził referendum, podczas którego znaczącą większością głosów przegłosowano przystąpienia republiki do federacji rosyjskiej (zdaniem UE referendum było nielegalne, duża część społeczności międzynarodowej twierdzi, że zostało sfałszowane). Rosja dokonuje aneksji półwyspu. Reakcją giełdy w Polsce na te wydarzenia jest spadek cen akcji. Ten stan nie trwał jednak zbyt długo i na rynek wrócił optymizm, wsparty pod koniec miesiąca zapowiedzią władz Chin o planach uruchomienia pakietu stymulacyjnego dla gospodarki.

Kwiecień to już kontynuacja wydarzeń na Ukrainie. Tym razem problemy przenoszą się z Krymu do wschodniej, najbardziej uprzemysłowionej części państwa – Donbasu. Grupy separatystyczne nieoficjalnie wspierane sprzętowo i „ochotnikami” przez Kreml, dążą do wykrojenia z Ukrainy niepodległej republiki. Zaczyna się wojna domowa z wykorzystaniem armii ukraińskiej. Spadki giełdowe wywołane konfliktem trwają z przerwami do początku maja.

Maj okazał się na warszawskiej giełdzie całkiem dobry. Rynek odreagował wcześniejsze złe nastroje. Wzrosty trwały aż do czerwca, dodatkowo wsparte wtedy decyzją Europejskiego Banku Centralnego o obniżeniu stóp procentowych, w tym ustanowieniu ujemnej stopy depozytowej, oraz o wprowadzeniu programu luzowania ilościowego, kojarzącego się z działaniami Fed. Wzrosty trwały aż do pierwszej dekady czerwca.

Czerwiec kończył się źle, m.in. przez ograniczenie programu QE3 do 35 mld dolarów miesięcznie. Z każdym kolejnym cięciem w ciągu roku zaczynało być coraz bardziej widać, że giełda nabiera więcej chęci do spadania i powoli zaczyna brakować dodatkowych środków, żeby spadki odreagowywać. Dla polskiej giełdy czerwiec kończył się ogłoszeniem przez ZUS danej, która wyznaczyła trend na cały lipiec. Podano, że deklaracje pozostania w otwartych funduszach emerytalnych złożyło zaledwie 385 tys. osób - czyli niecałe 2 proc. wszystkich członków - a ostateczny termin na to kończył się w lipcu.

Stojący pod znakiem OFE lipiec, był dla polskiej giełdy drugim, po grudniu, najgorszym miesiącem w roku – indeks WIG spadł o 3,7 proc. Narastająca świadomość nadchodzącej nieomal likwidacji instytucji, które wcześniej wprowadzały na warszawską giełdę około 20 miliardów nowych środków rocznie, spowodowała korektę wycen akcji największych spółek, w które OFE inwestowały.

- Obecność silnych funduszy emerytalnych, dysponujących dużym kapitałem przeznaczonym na zakup akcji była przez 15 poprzednich lat motorem wzrostu - podkreśla Witold Zajączkowski, analityk DM BOŚ. - Warszawski parkiet stał się największym w tej części Europy, zasilający go kapitał przyciągał spółki z sąsiednich państw - Ukrainy, Czech, Słowacji, Słowenii, a nawet Chin - dodaje.

- Składki posiadaczy kont emerytalnych, którzy nie złożyli do końca lipca odpowiedniej deklaracji, zostały z mocy ustawy przeniesione do ZUS. Wybór takiego sposobu rozstrzygnięcia był przedmiotem krytyki, jako że bezczynność preferowała Zakład Ubezpieczeń Społecznych - opisuje Zajączkowski. - Wprawdzie nie doszło do znacznych spadków, ale nastroje na giełdzie przez pierwsze 8 miesięcy roku były przez to słabsze.

Końcówka miesiąca pokazała jednak, że Polacy lubią wszystko robić na ostatnią chwilę i wcześniejsze szacunki okazały się zbyt pesymistyczne. W systemie zostało jednak 2,5 miliona uczestników, podczas gdy szacowano tę liczbę na 1 mln.

- Tak duża liczba składek pozostających w funduszach emerytalnych oznacza zrównoważenie z pewną nawiązką wypływów z tytułu przekazywania środków do ZUS na 10 lat przed emeryturą - uważa Witold Zajączkowski, analityk DM BOŚ.

Rynek nieco odetchnął i indeksy odbiły w górę. Sielanka nie trwała jednak zbyt długo, bo lipiec kończył się najpierw deklaracją o wyzerowaniu wartości księgowej rafinerii w litewskich Możejkach przez PKN Orlen (największa inwestycja zagraniczna polskiej firmy w historii), a potem sankcjami gospodarczymi nałożonymi na Rosję przez państwa Zachodu, które były konsekwencją strącenia nad wschodnią Ukrainą samolotu pasażerskiego malezyjskich linii lotniczych.

Początek sierpnia to porażki ukraińskiej armii w Donbasie, embargo na polską żywność wprowadzone przez Rosję i kolejne cięcie QE3 przez Fed. Cały sierpień był jednak trzecim najlepszym miesiącem w roku na giełdzie. Po pierwsze rynek odreagowywał rosyjsko-ukraińskie straty, a po drugie z coraz większymi nadziejami spodziewano się deklaracji prezes Fed Janet Yellen o odłożeniu podwyżki stóp procentowych na odległą przyszłość. Oczekiwania potwierdziły się, co dało "kopa" giełdom aż do września.

Wrzesień, drugi najlepszy miesiąc giełdowy w 2014 r. – 5,8 proc. wzrostu indeksu WIG - był miesiącem referendum secesyjnego w Szkocji - zakończonego zwycięstwem opcji utrzymania unii, przedostatniego cięcia QE3 do 15 mld dolarów miesięcznie oraz obniżki stóp procentowych przez polską RPP o pół punktu procentowego, czyli więcej niż oczekiwał rynek. Potem, z małymi przerwami, giełda już spadała do końca roku.

- Do dalszych wzrostów zabrakło pieniędzy. Nawet rekordowo niskie stopy procentowe nie przyciągnęły większego kapitału - ocenia Witold Zajączkowski.

Jeszcze pod koniec października Japończycy dali bodziec w górę, zwiększając swój program luzowania ilościowego o dodatkowe 10 bln jenów. Zbiegło się to jednak w czasie z całkowitą likwidacją QE3 przez Fed i okazało się, że rynek „bardziej” zauważył cięcie Fed niż zwiększone luzowanie BoJ.

Listopad to miesiąc wyczekiwania przez wielu polskich kredytobiorców na "złote" referendum w Szwajcarii - zakończone odrzuceniem propozycji zwiększenia państwowych rezerw złota do 20 proc. wartości rezerw walutowych. Oczekiwano też z optymizmem na spodziewaną w grudniu decyzję prezesa EBC Mario Draghiego o poszerzeniu luzowania ilościowego o wykup obligacji rządowych.

Tu jednak giełda dostała prztyczka w nos. Draghi nie podjął tej decyzji, odkładając ją w czasie i grudzień z zakończonym już programem QE3, a nie rozpoczętym na dobre programem luzowania przez EBC, okazał się na całym świecie miesiącem giełdowej zadyszki. Rynek po prostu stracił dopływ nowych środków.

Gwałtownie zaczęły spadać też ceny ropy naftowej, co wsparte zostało decyzją krajów OPEC o nieredukowaniu wydobycia mimo spadku popytu. Dostało się rosyjskiemu rublowi i m.in. koronie norweskiej.

Grudzień był najgorszym miesiącem w 2014 r. na polskim rynku akcji. WIG spadł o 3,8 proc. Tak zwany „rajd świętego Mikołaja” tym razem polegał na dynamicznym zjeździe ze stromej górki.

- Są trzy grupy czynników, które sprawiają, iż mijający rok był rozczarowujący – podsumowuje Grzegorz Pułkotycki, analityk DM BZ WBK. - Po pierwsze, sprzyjające otoczenie w postaci utrzymujących się na historycznych szczytach indeksów giełd krajów rozwiniętych nie dało impulsu do podobnego wzrostu na rodzimym parkiecie. Po drugie, rozbudzone po roku 2013 nadzieje na kontynuację hossy w segmencie spółek o mniejszej kapitalizacji skonfrontowane zostały ze smutną rzeczywistością, którą najlepiej oddaje tegoroczna stopa zwrotu indeksu MIS80 skupiającego te spółki – spadki na poziomie 16 proc. w porównaniu z wzrostami, jakie ten segment zanotował w roku ubiegłym (+37 proc.) były dla wielu zimnym prysznicem. I wreszcie po trzecie, notowania głównego indeksu polskiej giełdy przebywały przez cały rok w męczącym trendzie horyzontalnym, co skutecznie niwelowało krótkoterminowe okazje inwestycyjne oraz ograniczało obroty i płynność poszczególnych walorów. Dość powiedzieć, że w trakcie 2014 roku indeks WIG
przebywał na poziomie średnio około 52,5 tys. punktów odchylając się od niego maksymalnie o 6 proc.
To bardzo niewiele.

Jacek Frączyk

Analityk Giełdowy Grupy WP

ebcbank japoniifed
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (23)