Banki też dokręcą imadło

Z ankiety NBP przeprowadzonej wśród departamentów kredytowych w trzydziestu największych bankach działających w Polsce wynika, że czekają nas utrudnienia w dostępie do kredytu.

03.02.2009 18:36

WYDARZENIE DNIA

Z ankiety NBP przeprowadzonej wśród departamentów kredytowych w trzydziestu największych bankach działających w Polsce wynika, że czekają nas utrudnienia w dostępie do kredytu.

Około 86 proc. banków podniosło kryteria udzielania kredytów hipotecznych, 90 proc. podniosło marże i ograniczyło maksymalny poziom LTV. 70 proc. z nich odczuło spadek popytu na kredyty mieszkaniowe - te zdania dotyczą IV kwartału. Sytuacja - z punktu widzenia osoby starającej się o kredyt - pogorszyła się więc wyraźnie. W I kwartale banki spodziewają się dalszego, choć niewielkiego zaostrzenia kryteriów udzielania kredytów hipotecznych i mniejszego na nie popytu. Znacznie trudniej o kredyt będą mieli przedsiębiorcy i poszukujący kredytów konsumenckich - tutaj kryteria przyznawania pożyczek mają zaostrzyć się najmocniej.

SYTUACJA NA GPW

Wczorajsze naruszenie minimów z listopada przez indeks WIG20 otworzyło drogę do dalszej wyprzedaży akcji na bardzo wielką skalę. Podobnie jak w poniedziałek indeks dwudziestu największych spółek stracił na wartości ponad 4 proc. a po dwóch sesjach w tym tygodniu spadł aż o 8,5 proc. Informacja o wygospodarowaniu ponad 16 mld PLN oszczędności w tegorocznym budżecie przez rząd D.Tuska niespecjalnie podziałała na inwestorów, których bardziej elektryzują informacje z zagranicy, z poszczególnych spółek, a nade wszystko chyba sytuacja techniczna. Zarówno trend główny, jak i krótkoterminowy są wyraźnie spadkowe, dlatego każda inna decyzja niż sprzedaż akcji wydaje się grą pod prąd. Ucieczka inwestorów z naszego rynku w tak gwałtownym tempie wydaje się dość irracjonalna, zwłaszcza w porównaniu z zachowaniem indeksów z Budapesztu czy Pragi, które w tym tygodniu wyszły już na lekkie plusy, ale kto powiedział, że rynki są wolne od patologii.

GIEŁDY W EUROPIE

Obniżanie wszelkiego rodzaju prognoz przez firmy, renomowane biura maklerskie czy niezależne instytucje ekonomiczne jest obecnie równie powszechne, jak kiepskie dane makroekonomiczne napływające z najważniejszych gospodarek świata. We wtorek Międzynarodowy Fundusz Walutowy skorygował szacunek wzrostu zbiorczego PKB dla rynku azjatyckiego z 4,9 proc. do 2,7 proc. Prognozy wydają się jednak wciąż zbyt optymistyczne, bo np. gospodarka Korei Południowej według ekspertów ma w tym roku skurczyć się o 4 proc. (tamtejszy bank centralny wierzy jeszcze we wzrost o 2 proc.), ale już w 2010 r. PKB będzie rosnąć w tempie 4,2 proc. Niższe oceny wypłacalności firm dziwią już chyba tylko nielicznych inwestorów, ale ciekawostką mogło być obniżenie przez agencję Fitch oceny dla mocno zadłużonego stanu Kalifornia. Na europejskich i amerykańskich giełdach po południu indeksy poruszały się wokół poziomów z poniedziałku

WALUTY

Zdaniem części analityków to już hiperbola (zwiastująca zakończenie trendu), inni upierają się, że to tylko trend wzrostowy, choć ostro nachylony. W każdym razie złoty padł dziś ofiarą wyprzedaży, ku rozpaczy posiadaczy kredytów walutowych. W pewnym momencie kurs franka rósł już do 3,1056 PLN - poziomu o włos niższego od rekordowego kursu z marca 2004 roku. Euro też wystrzeliło - do 4,599 PLN. Ponieważ brak nowych pretekstów do wyprzedaży złotego (i walut regionów) całkiem prawdziwa może okazać się hipoteza o spekulacyjnym osłabieniu waluty "pod" zapadające w najbliższym czasie opcje. Jeśli tak jest istotnie, to złoty powinien wkrótce odbijać jak piłka od ściany. Jeśli przyczyny są głębsze niż korzystne rozliczenie opcji, na umocnienie złotego jeszcze sobie poczekamy.

Dolar podrożał natomiast "tylko" o 2 proc. do 3,545 PLN, ponieważ w tym wypadku spadek złotego amortyzował nam spadający na rynku międzynarodowym dolar. Euro zyskało wobec "zielonego" 1,2 proc. drożejąc do 1,298 USD.

SUROWCE

W tym miesiącu OPEC po raz kolejny podejmie próbę powstrzymania wyprzedaży trwającej od kilku miesięcy na rynku ropy naftowej. Ostatnie obniżki limitów wydobycia nie były całkowicie bezowocne, bo od pewnego czasu cena ropy stabilizuje się w okolicach dwuletnich minimów ok. 40 USD. Międzynarodowa Agencja Energii zweryfikowała w dół prognozę dotyczącą zapotrzebowania na ropę, które w 2009 r. powinno wzrosnąć zaledwie o 0,1 proc. Koncern paliwowy BP opublikował właśnie raport kwartalny, z którego wynika że spadek cen przełożył się na stratę rzędu 3,3 mld USD. We wtorek po południu baryłka ropy kosztowała ok. 40,7 USD, natomiast za uncję złota płacono 905 USD.

KOMENTARZ PRZYGOTOWALI
Łukasz Wróbel, Emil Szweda - Open Finance.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)