Banki wolą odłożyć gotówkę w NBP, niż pożyczyć ją innym
Ograniczenie podaży bonów przez bank centralny nie zwiększyło ilości pieniądza na rynku. Nieskuteczne może być także obniżenie stopy depozytowej.
Narodowy Bank Polski ograniczył podaż bonów pieniężnych, aby zmusić banki do wzajemnego pożyczania pieniędzy. Efekt? Instytucje komercyjne pozbawione tego instrumentu wolą odłożyć wolną gotówkę w banku centralnym, a obroty na rynku międzybankowym spadły. Podobnie jak oprocentowanie zawieranych transakcji. Rozważana przez NBP znacząca obniżka stopy depozytowej nic by więc nie dała, a tylko zaszkodziłaby bankom.
Co zrobić bez bonów?
Bony pieniężne są instrumentem, który banki kupują, aby pozbyć się nadmiaru krótkoterminowej płynności (odwrotność pożyczek repo). Po tym, jak NBP wykupił od instytucji komercyjnych wyemitowane wcześniej obligacje, ilość wolnej gotówki w sektorze wzrosła o 8 mld zł. Banki nie przeznaczały jej jednak na kredyty, tylko kupowały bony. Ograniczając podaż tych instrumentów NBP chciał ożywić rynek międzybankowy.
Efekt był odwrotny do założonego – okazuje się bowiem, że wzrosła wartość depozytów składanych codziennie w banku centralnym (oprocentowanych według stopy depozytowej, czyli na 2,5 proc.). Do połowy marca było to niewiele ponad 1 mld zł. Obecnie średni depozyt w NBP wynosi 5 mld zł.
Jednocześnie wartość obrotów na rynku międzybankowym znacznie się zmniejszyła. Na obecnie najpopularniejszych, jednodniowych transakcjach jeszcze w lutym i w pierwszej połowie marca było to średnio od 2 do 3 mld zł dziennie. Natomiast w ciągu ostatnich dni już poniżej miliarda złotych. Mała wartość transakcji odbija się na ich oprocentowaniu (obrazuje je stawka POLONIA, opracowywana na bazie informacji od dilerów). Do niedawna było ono zbliżone do poziomu referencyjnej stopy procentowej. Ostatnio stawka spadła jednak w okolice stopy depozytowej.
Banki wolą odkładać pieniądze w NBP, niż pożyczać je nieco drożej innym instytucjom również dlatego, że mają pewność zwrotu tej gotówki następnego dnia przed godziną dziewiątą rano. W przypadku pożyczek na tzw. interbanku zwrot środków może nastąpić znacznie później.
Nikt nie zmusi banków
_ Nie można zmusić banków do wzajemnego pożyczania pieniędzy _- mówi Jacek Wiśniewski, główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska. _ Obecny charakter nadpłynności jest bowiem zupełnie inny niż kiedyś. Teraz jest to jedyna wolna gotówka banków, której nie mogą ryzykować. Stąd ograniczenia w transakcjach na rynku międzybankowym _- dodaje.Eksperci krytykują również inny pomysł na ożywienie „interbanku”. Zdaniem przedstawicieli NBP, rynek wspomogłaby znacząca obniżka wysokości stopy depozytowej.
_ Moim zdaniem, nawet jej cięcie do zera nie zmusiłoby banków do zawierania transakcji. Co najwyżej zaczęłyby za pomocą wolnych środków finansować dług Skarbu Państwa poprzez bony skarbowe _– tłumaczy Jacek Wiśniewski.
_ Ważne jest, aby za tą zmianą poszła decyzja o zmianie wyceny transakcji FX swap przez NBP, bo utrzymywanie obniżonej stopy depozytowej jako referencyjnej stawki w tych operacjach doprowadzi do dalszego wzrostu ceny finansowania w walutach dla polskich banków _- dodaje Maciej Reluga, główny ekonomista BZ WBK.
Czego oczekują bankowcy? Ich zdaniem, skuteczność instrumentów NBP zwiększyłaby się, gdyby były one dostępne na żądanie banków, a nie tylko w wyznaczonych terminach. – Dla zwiększenia akcji kredytowej niezbędne są gwarancje Skarbu Państwa. Problemem nie jest płynność, lecz ryzyko – mówi Jacek Wiśniewski.
Piotr Rutkowski
PARKIET