Banksterzy i filantropi

Banki na całym świecie wydają miliardy na premie, choć wykazują gigantyczne straty i są skazane na pomoc państwa i podatników. Na naszych oczach powstaje nowa wersja Robin Hooda: rabuj biednych, dawaj bogatym.

Banksterzy i filantropi
Źródło zdjęć: © Jupiterimages

23.02.2009 | aktual.: 23.02.2009 13:49

Bawił na jachcie na Karaibach i odpoczywał po trudach minionego roku, gdy o mało co nie doszło do zapaści systemu bankowego i upadł jego świat – świat Stefana Jentzscha, bankiera inwestycyjnego. Po powrocie do Niemiec dopadła go przeszłość i gazety prawie codziennie zamieszczają jego nazwisko. 48-letni Jentzsch nagle zdobył sławę – jako człowiek, który inkasuje miliony, gdy jego bank stracił miliardy. Jako odpowiedzialny za wypłaty gratyfikacji na sumę 400 mln euro, które teraz pochodzą z kieszeni podatnika.

Jentzsch był prezesem banku inwestycyjnego Dresdner Kleinwort, który nigdy nie przynosił wielkich zysków, a w zeszłym roku wykazał się szczególną nieudolnością. W pierwszych dziewięciu miesiącach 2008 roku wykazał 2,2 mld euro straty, a dla całego roku będzie ona znacznie wyższa, bo w ostatnim kwartale nastąpiło przyspieszenie degrengolady. Cały Dresdner Bank znalazł się w opałach i został wchłonięty przez Commerzbank, który sam z kolei popadł w kłopoty i musiał dwukrotnie korzystać ze wsparcia państwa. Jentzsch pożegnał się już z pracą i wziął około ośmiu milionów euro odprawy, która w świetle prawa mu przysługiwała. Wszystko było bez wątpienia legalne. Ma też prawo do bonusu w nieznanej bliżej wysokości, ale – gdy zyskał złą sławę – ogłosił, że z niego rezygnuje.

W ten sposób Jentzsch stał się symbolem publicznego oburzenia na bankierów, którzy przeputali biliony euro i dolarów, zrujnowali światową gospodarkę, ale napchali sobie kabzy. Na społeczeństwo zrzucają ciężar szkód, a sami sięgają do państwowej kiesy. Cały świat ogarnęła bezsilna złość. Obywateli irytują zwłaszcza wypłaty bonusów. Na tle bilionowych szkód wyrządzonych przez bankowość inwestycyjną są to wprawdzie niewielkie sumy, ale odzwierciedlają chciwość i brak wstydu tej grupy zawodowej, którą niegdyś zaliczano do elity.

Na podst. Der Spiegel

Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum".

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)