Bezrobocie w USA nieco mniejsze, indeksy nieco w góry

Z dużej chmury mały deszcz. Tak można najkrócej skwitować zarówno dane z amerykańskiego rynku pracy, na które wielu inwestorów z niecierpliwością czekało, jak i reakcję na nie.

05.03.2010 17:29

Okazało się, że stopa bezrobocia spadła do 9,7 proc., podczas gdy spodziewano się, że wyniesie 9,8 proc., zaś liczba miejsc pracy w sektorze pozarolniczym zmniejszyła się o 36 tys., czyli mniej, niż oczekiwano. Reakcją na publikację był wzrost giełdowych indeksów, jednak wielkiego przełomu i euforii nie było. Takie zachowanie nie przesądza o kierunku rozwoju sytuacji na giełdach, jednak „straszak” przestał działać, więc powodów do pesymizmu ubyło.

Polska GPW

Piątkowa sesja zaczęła się od zwyżki głównych indeksów o 0,2 proc. Najmocniejszy był wskaźnik małych spółek, który zyskiwał prawie 0,4 proc. W pierwszej godzinie handlu obserwowaliśmy osłabienie, w wyniku którego WIG20 spadł na moment nieznacznie pod kreskę. Około południa indeksy wróciły do poziomu z otwarcia. W pierwszej części dnia zmiany cen akcji były bardzo niewielkie. Dopiero około południa zwyżka cen papierów Lotosu i PKN Orlen przekroczyła 1 proc. Po publikacji amerykańskich danych dołączyły do nich walory KGHM. Po ponad 1,5 proc, zyskiwały akcje Pekao i Telekomunikacji Polskiej. Indeksy rosły o 0,7-0,8 proc. Reakcja na długo oczekiwane dane była wyraźna, jednak trudno ją uznać za nadmiernie entuzjastyczną.

Ostatecznie wskaźnik największych spółek zwiększył swoją wartość o 1,18 proc., tyle samo zyskał WIG. Wskaźnik średnich firm zwyżkował o 1,1 proc. a sWIG80 zyskał 0,69 proc. Obroty na rynku akcji wyniosły nieco ponad miliard złotych.

Giełdy zagrane

Czwartkowa sesja na Wall Street przebiegała w dość zmiennych nastrojach. Indeksy zaczęły od niewielkiej zwyżki, po godzinie handlu zeszły nieznacznie pod kreskę, by pod koniec dnia znów pójść w górę. Dow Jones zyskał 0,46 proc. a S&P500 0,37 proc. Ten ostatni zdołał zbliżyć się „o włos” do poziomu 1123 punktów, ale w ciągu dnia nie znalazł się wyżej, tak jak się to zdarzyło w trakcie poprzednich sesji. Zwyżkowa fala trwa, dziś okaże się, czy będzie kontynuowana, czy nastąpi odwrót byków.

W Azji nastroje zmieniają się jak w kalejdoskopie. W czwartek dominowały spore spadki, dziś przeważają miejscami całkiem solidne zwyżki. Aż 2,2 proc. zyskał za to japoński Nikkei. O 1,2 proc. wzrósł Shanghai B-Share, jednak Shanghai Composite wzrósł jedynie o 0,25 proc. Reakcja obu wskaźników dość zróżnicowana, wobec dość niespójnej chyba deklaracji premiera Chin, zapewniającego z jednej strony o utrzymaniu pobudzania wydatków i łatwym dostępie do kredytów, z drugiej zaś o utrzymywaniu w ryzach inflacji. W Hong Kongu i na Tajwanie wzrosty przekraczały 1 proc.

Indeksy w Paryżu i Frankfurcie rozpoczęły sesję od wzrostu o 0,4 proc., zaś londyński FTSE zyskiwał 0,2 proc. Do południa zmiany były bardzo niewielkie. Po publikacji informacji o największym od połowy 2007 r. wzroście zamówień w niemieckim przemyśle, skala zwyżki nieco się zwiększyła. Przełom nastąpił po informacji, dotyczącej amerykańskiego rynku pracy. Indeksy zwyżkowały po około 1 proc. Euforii więc nie było.

Na parkietach naszego regionu przeważały wzrosty, jednak ich skala nie była imponująca. Niespełna 1 proc. zwyżki notowano w Budapeszcie i Bukareszcie, w Pradze i Sofii indeksy zyskiwały po zaledwie 0,2 proc. Liderem była giełda w Rydze, gdzie wzrost sięgał 4 proc. Nieźle radził sobie moskiewski RTS, zyskujący 1 proc.

Waluty

W czwartek wspólna waluta znów sprowadzona została do „parteru”. Jeszcze w środę wieczorem euro wyceniano na 1,373 dolara. Jednak na tym poziomie skończyło się dynamiczne odbicie, po dzień wcześniejszym spadku do 1,343 dolara. W czwartek euro wyceniano na 1,358 dolara. Obserwując 2-3 centowe zmiany wartości tych dwóch głównych walut świata, można dojść do wniosku, że „coś” się zaczyna dziać. Trudno sobie wyobrazić, by rzeczywiście zaczęła się spekulacyjna gra na osłabienie wspólnej waluty i że uczestniczą w niej najwięksi inwestorzy, ale same pogłoski o tym, mogły pobudzić do działania wielu mniejszych graczy. W każdym razie dziś przed południem sytuacja był dość ustabilizowana. Kurs euro trzymał się w okolicach 1,358 dolara. Po publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy na moment kurs euro spadł do 1,35 dolara, jednak równie szybko wrócił do poprzedniego poziomu.

Nasza waluta dziś nadal się umacniała, po czwartkowym wieczornym osłabieniu wobec dolara. Nowych rekordów jednak nie było. Za „zielonego” trzeba było płacić od 2,85 do 2,87 zł. Kolejny rekord padł jednak w przypadku euro, które staniało do poziomu nieco poniżej 3,87 zł. Także frank był rekordowo tani i można go było kupić po 2,645 zł.

Podsumowanie

Inwestorzy w Warszawie bez wielkich emocji przyjęli dane zza oceanu. Kontynuacja tendencji zwyżkowej cieszy byków, ale przed nimi trudne zadanie zmierzenia się z poziomem 2400 punktów w przypadku wskaźnika największych spółek. Jesteśmy w „przeddzień” jego testowania, w trakcie którego powinien wyjaśnić się układ sił na rynku. Obroty nie były dziś zbyt duże, potwierdzając tezę o niepewności co do dalszego kierunku ruchu na giełdzie.

Roman Przasnyski
Główny Analityk
Gold Finance

gpwwig20notowania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)