Bezrobotni Amerykanie wciąż groźni dla giełd
Kiepskie dane makroekonomiczne jednak nieco deprymują giełdowych inwestorów i prowokują do pozbywania się akcji.
14.10.2010 | aktual.: 14.10.2010 16:53
Kiepskie dane makroekonomiczne jednak nieco deprymują giełdowych inwestorów i prowokują do pozbywania się akcji.
Widać to było po publikacji danych z amerykańskiego rynku pracy, gdzie liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych okazała się wyższa, niż się spodziewano a większy niż oczekiwano deficyt handlowy te nastroje pogłębił. Przed większą przeceną na giełdach wciąż broni perspektywa wkroczenia do akcji rezerwy federalnej, ale ten argument zaczyna chyba powoli wyczerpywać swoją moc, popychającą indeksy w górę. Nawet Wall Street trochę się rosnącej liczby wniosków o zasiłek przestraszyła i zaczęła sesję od niewielkiego spadku indeksów.
Polska GPW
Czwartkowa sesja na warszawskiej giełdzie zaczęła się od niewielkiego wzrostu indeksów. WIG i WIG20 zyskiwały na otwarciu po 0,2 proc. Wartość wskaźnika średnich spółek niewiele różniła się od osiągniętej na środowym zamknięciu, zaś sWIG80 rósł o 0,5 proc. W pierwszej godzinie notowań nastroje nie odbiegały od tego, co działo się na głównych parkietach europejskich. Wskaźnik największych firm, biorąc przykład z indeksu giełdy we Frankfurcie, ustanowił kolejny rekord i przebił poziom 2700 punktów. Jednak tuż po tym osiągnięciu sytuacja zdecydowanie się pogorszyła. Być może ta okrągła bariera sprowokowała naszych inwestorów do realizacji zysków. Ale też w tym czasie zaczęły się pogarszać nastroje także na części pozostałych europejskich parkietów. Początkowo liderami wzrostów wśród największych spółek były zwyżkujące po ponad 1,2 proc. akcje KGHM i PKO. Wkrótce jednak skala tych wzrostów została bardzo poważnie zredukowana. Spadkowiczom przewodziły walory Pekao i Telekomunikacji Polskiej, tracące rano po 1,6
proc. Później dołączyły do nich zniżkujące o 2 proc. walory PZU. W efekcie indeks od wczesnego popołudnia tracił około 0,4-0,5 proc. Pod koniec dnia przecena przybrała na sile. Ostatecznie WIG20 zniżkował o 0,6 proc., wskaźnik szerokiego rynku stracił 0,45 proc. a mWIG40 spadł o 0,29 proc. Indeks najmniejszych spółek symbolicznie zwiększył swoją wartość o 0,07 proc. Obroty wciąż były wysokie i wyniosły prawie 2,2 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Indeksy na Wall Street nadal pną się do góry. Tempo tego marszu nie jest imponujące i nie widać śladów euforii, ale może to i lepiej. W takich warunkach zwyżka może być kontynuowana. Nie widać obecnie na horyzoncie czynnika, który mógłby tę tendencję przerwać lub choćby zahamować. Jeśli się nie pojawi, można się spodziewać, że hossa potrwa do marca, napotykając po drodze korekty. Wydaje się, że rynek już do niej dojrzewa. Obecna fala wzrostowa, trwająca od końca sierpnia, przyniosła zwyżkę S&P500 o ponad 12 proc. Tyle tylko, że do korekty też potrzebny jest impuls, a ochotników do pozbywania się akcji przed nieodległym już posiedzeniem Fed, nie widać. W trakcie środowej sesji indeks zyskał 0,7 proc. i dotarł do 1184 punktów, choć notowania zakończyły się nieco niżej. W Azji przeważały dziś solidne zwyżki. Nikkei zyskał aż 1,9 proc. i to mimo kolejnych rekordów mocy jena. W Hong Kongu wskaźnik wzrósł o 1,6 proc. a na Tajwanie o 1,3 proc. Jedynie w Chinach sytuacja była niejednoznaczna. Shanghai B-Share
stracił 0,8 proc. a Shanghai Composite zwiększył swoją wartość o 0,6 proc. Ten pierwszy jednak w trakcie sesji osiągnął poziom najwyższy od marca 2008 r. Drugiemu sporo brakuje jeszcze nawet do szczytu z kwietnia tego roku.
Indeksy w Paryżu i Londynie zaczęły dzień w okolicach środowego zamknięcia. DAX wystartował 0,2 proc. nad kreską. Nastroje poprawiły się wkrótce po rozpoczęciu handlu. Wskaźnik we Frankfurcie już po kilkudziesięciu minutach zyskiwał 0,7 proc., osiągając poziom najwyższy od dwóch lat. W naszym regionie zwyżki były dość skromne. W Budapeszcie, Bukareszcie i Pradze sięgały 0,2-0,5 proc. Jedynie moskiewski RTS rano zyskiwał 0,7 proc. Za to w Sofii mieliśmy spadek o ponad 1 proc. Bijący od kilku dni rekordy wszechczasów turecki ISE100 dziś przed południem poddał się niewielkiej korekcie, zniżkując o 0,7 proc. Nastroje na parkietach pogorszyły się po publikacji nienajlepszych danych z amerykańskiego rynku pracy oraz wyższym niż się spodziewano deficycie handlowym. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 tracił 0,4 proc., FTSE zniżkował o 0,2 proc. a DAX rósł o 0,3 proc.
Waluty
Wspólna waluta miała w środę pewne kłopoty z kontynuacją ruchu w górę. Kurs euro dotarł do 1,4 dolara, ale spotkało się to z kontrą „zielonego”. Prawdopodobnie korekta była jedynie przystankiem przed dalszym umocnieniem się euro. Dolarowi nie sprzyja zarówno poprawa nastrojów na rynkach finansowych, rachuby na poluźnienie polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych i wypowiedzi przedstawicieli Europejskiego Banku Centralnego, wskazujące, że w Europie o żadnym luzowaniu nie może być mowy. Dziś przed południem te niekorzystne dla „zielonego” czynniki przeważyły. Kurs euro skoczył do 1,41 dolara. Umocniła się japońska waluta, bijąc kolejny rekord. Dolara można było kupić za niewiele ponad 81 jenów. Podobnie było z frankiem. Kurs dolara spadł do 0,946 franka.
Po wczorajszej informacji, że wrześniowa inflacja sięgnęła 2,5 proc., nasza waluta bardzo gwałtownie się umocniła. Mglista perspektywa podwyżki stóp procentowych stała się nagle bardzo wyraźna i bliska. Dolar osłabł po tej informacji aż o prawie 2 proc. Jeszcze we wtorek trzeba było za niego płacić 2,88 zł., w środę wieczorem już tylko 2,795 zł. Spadek o 9,5 grosza w ciągu kilku godzin mógł zrobić wrażenie.
Także euro staniało wczoraj z 3,958 do 3,899 zł, a więc o prawie 6 groszy. Zdecydowaną ulgę poczuli posiadacze kredytów we frankach. Szwajcara wczoraj wieczorem można było kupić za niewiele ponad 2,91 zł, o ponad 8 groszy taniej niż we wtorek. Dziś rano tendencja ta jeszcze bardziej się pogłębiła i cena dolara spadła do 2,76 zł., euro można było kupić za mniej niż 3,89 zł a franka za niecałe 2,9 zł.
Podsumowanie
Rekordowe poziomy z jednej strony cieszą i pobudzają wyobraźnię, z drugiej zaś kuszą do realizacji zysków i skłaniają do zastanawiania się, czy nie zaszliśmy już z tą hossą zbyt daleko. WIG20 nieznacznie przebił dziś poziom 2700 punktów i widać było wyraźnie, że sprowokowało to podaż do większej aktywności. Wysokie obroty świadczą o tym, że to nie przelewki i gra idzie o dużą stawkę. Niestety pewności zwycięstwa nie ma żadna ze stron tej rozgrywki. Poza tą, która kupowała akcje po cenach znacznie niższych niż obecne. Wchodzący na rynek dopiero teraz, są w o wiele mniej komfortowej sytuacji. Perspektywa zysków nie jest przesadnie wielka a ryzyko wręcz przeciwnie.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance
| Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. |
| --- |