Białoruś domaga się od polskiego dziennikarza podatku
Białoruskie służby podatkowe domagają, by Andrzej Poczobut, dziennikarz "Gazety Wyborczej" i działacz nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi zapłacił podatek o równowartości 2 tys. dolarów - powiedział rzecznik ZPB Igor Bancer.
17.04.2011 | aktual.: 18.04.2011 06:55
Przypomniał, że chodzi o podatek za honoraria z "GW", który kazano Poczobutowi zapłacić, mimo że uiścił on go już w Polsce, o czym korespondent "GW" pisał na swoim blogu internetowym.
Jak wyjaśnił rzecznik ZPB, Poczobut miał przedstawić białoruskiej inspekcji podatkowej zaświadczenia o zapłaceniu podatku w Polsce. Jednak nie zdołał tego zrobić w wymaganym terminie, ponieważ w lutym znalazł się w areszcie. Spędził tam 15 dni za udział w demonstracji opozycji w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia zeszłego roku.
Teraz sprawa podatku jest nadal nierozwiązana, bo korespondent "GW" jest w areszcie śledczym w Grodnie z powodu zarzutów o znieważenie prezydenta Alaksandra Łukaszenki. Służby podatkowe oceniają, że Poczobut musi ten podatek zapłacić - mówił Bancer.
Wyjaśnił również, że nie ma nowych informacji o toku śledztwa w sprawie o znieważenie. Poczobut został zatrzymany 6 kwietnia, ma spędzić w areszcie co najmniej dwa miesiące.
Pod koniec marca prokuratura obwodowa poinformowała Poczobuta, że jest podejrzany o znieważenie prezydenta Białorusi. Sprawa dotyczy ośmiu artykułów w "Gazecie Wyborczej", jednego na opozycyjnym portalu internetowym Biełorusskij Partizan i jednego na blogu Poczobuta. Za znieważenie prezydenta grozi kara do dwóch lat pozbawienia wolności.
Poczobut był trzykrotnie sądzony za udział w demonstracji opozycji 19 grudnia w Mińsku. Najpierw sąd nie wydał wyroku, potem orzekł karę grzywny, a po apelacji prokuratury - karę 15 dni aresztu. Poczobut argumentował, że na demonstracji był jako dziennikarz "GW". Po odbyciu kary wyszedł z aresztu 25 lutego.