Białoruś/ Eksperci: niewielkie szanse na duże polskie inwestycje

Rosyjskie embargo na produkty rolno-spożywcze z UE wywołało zainteresowanie zagranicznych, a przede wszystkim polskich firm inwestycjami na Białorusi, ale szanse na to, że będę one duże, są niewielkie - oceniają miejscowi eksperci.

03.09.2014 12:30

"Polacy deklarują gotowość inwestowania pieniędzy w tworzenie i modernizację firm, które będą przetwarzać ich warzywa i owoce w Białorusi, a następnie dostarczać je do Rosji. Eksperci nie sądzą jednak, by ten schemat przyciągnął znaczne inwestycje z Polski. Inwestycyjny klimat w Białorusi nadal pozostawia wiele do życzenia" - ocenia w środę w portalu "Biełorusskije Nowosti" niezależny ekspert ds. rolnictwa Alaksandr Jaraszuk.

Przypomina on, że polski minister rolnictwa Marek Sawicki zadeklarował, iż Polska rozpatruje możliwość utworzenia na Białorusi wspólnych zakładów przetwórstwa polskich surowców spożywczych.

Jaraszuk pisze, że Białoruś jest gotowa zaproponować Polakom inwestycje w modernizację istniejących zakładów przetwórstwa, w budowę nowych, a także w stworzenie sadów.

"Jest mnóstwo opcji współpracy, poczynając od uruchomienia w istniejących zakładach produkcji pod polskimi markami, aż po stworzenie wspólnych firm i sprzedaż majątku znajdującego się w naszym kraju" - powiedział portalowi wiceprezes koncernu Biełgospiszczeprom Ihar Szustou.

Jaraszuk podkreśla jednak, że choć wytyczenie obszaru sadu jabłkowego wraz z rejestracją nowego podmiotu prawnego zajmie około dwa miesiące, to dobry plon będzie można z niego uzyskać dopiero do pięciu latach. "A budowa na pustym miejscu nowej fabryki przetwórczej potrwa co najmniej dwa lata i będzie wymagać około 20 mln euro inwestycji. Tak długie terminy mogą ostudzić zapał inwestycyjny Polaków" - podkreśla.

Według białoruskich ekspertów polskim przedsiębiorcom bardziej może opłacić się inwestowanie w istniejące przedsiębiorstwa. "Jeśli Polacy chcą coś zainwestować, to lepiej modernizować którąś z działających firm, zainstalować nowoczesny sprzęt" - ocenił szef wydziału inwestycji Ministerstwa Rolnictwa Siarhiej Holikau.

Niezależny ekonomista Leanid Złotnikau zwraca uwagę, że Zachód nałożył przeciwko Rosji sankcje na rok i tyle samo czasu ma obowiązywać rosyjskie embargo. "Nie ma sensu tworzyć firmy tylko na czas obowiązywania ograniczeń" - ocenia.

Dodatkowym problemem jest to, że na Białorusi działa dużo firm przetwórczych. "Zbudowano u nas praktycznie nowe przedsiębiorstwa wyposażone w najnowocześniejszy sprzęt, dlatego mamy nadmiar potencjału produkcyjnego artykułów rolnych" - powiedział Szustou.

Uważa on jednak, że możliwości stworzenia wspólnych przedsiębiorstw istnieją. Według niego polska firma, która przed wprowadzeniem rosyjskiego embarga dostarczała do Rosji konserwowane warzywa i dżemy, podpisuje teraz umowę z białoruskimi zakładami produkcji konserw. "Na opakowaniu będzie już napisane +wyprodukowano w Republice Białoruś+, a w zaświadczeniu o pochodzeniu towaru zostanie wymieniona Białoruś" - powiedział Szustou.

Według niego "wszystkie zakłady są gotowe pracować w ten sposób, a mamy ich w kraju 28".

Złotnikau widzi tu jednak ryzyko sprzeciwu Rosji, która może się dopatrywać w podobnych sytuacjach reeksportu towarów objętych embargiem.

Według ekonomisty polski biznes będzie skłonny inwestować w przedsiębiorstwa mogące stabilnie pracować niezależnie od tego, czy obowiązują sankcje, zatrudniając przy tym tanią siłę roboczą.

Złotnikau nie sądzi jednak, by poziom polskich inwestycji był wysoki, gdyż według niego klimat inwestycyjny w Białorusi nie jest zbyt dobry. Przytacza przykład zakładów cukierniczych Spartak i Kommunarka, gdzie prezydent Alaksandr Łukaszenka polecił zlikwidować w 2012 r. rady nadzorcze i zwiększyć udziały państwa do ponad 50 proc.

"Dlatego jeśli inwestycje będą, to niewielkie - ocenia Złotnikau. - W duże firmy państwowe Polacy raczej nie zainwestują. Prędzej będą to nieduże prywatne zakłady przetwórcze".

Jaraszuk podsumowuje, że byłoby naiwnością sądzić, iż zagraniczni, w tym polscy biznesmeni będą gotowi rozstawać się z pieniędzmi bez uprzedniego zbadania rynku i oceny ryzyka. "Wobec tego raczej nie da się zarobić na rosyjskim embargu +na szybko+" - ocenia.

Z Mińska Małgorzata Wyrzykowska

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)