Biurka bardziej brudne niż firmowa toaleta
Groźne bakterie i pleśń można odnaleźć na 70 procentach klawiatur komputerowych. Badania przeprowadzili przedstawiciele firmy Viking, dostarczającej sprzęt biurowy.
Do najmniej higienicznych biurowych grup zawodowych zaliczono prawników i księgowych.
12.12.2011 | aktual.: 12.12.2011 11:45
*Groźne bakterie i pleśń znajdowały się na 70 proc. klawiatur komputerowych. Badania przeprowadzili przedstawiciele firmy Viking, dostarczającej sprzęt biurowy. Do najmniej higienicznych biurowych grup zawodowych zaliczono prawników i księgowych. Okazuje się, że biurowa toaleta jest bardziej czysta niż biurko. Najczęściej o czystość toalety dbają bowiem zatrudnione sprzątaczki. A o czystość biurek pracownicy muszą dbać samodzielnie. *
Wyróżnili się także pracownicy socjalni, których biurka bardzo często kryły spleśniałe resztki jedzenia. Powodem takiego stanu rzeczy jest nie tylko brak utrzymywania czystości. Pracownicy bardzo często jedzą posiłki w miejscu pracy (70 procent pracowników biurowych przyznaje, że je przed komputerem). Znalezione przez badaczy zarazki mogą sprzyjać m.in. epidemiom grypy.
Czasami pozostałości po posiłkach zalegają na biurkach tak długo, że właściwie można je traktować jako element biurowego wyposażenia, na równi z kubeczkiem na długopisy czy notatnikiem. Można „niechcący” przykryć je papierami i dzięki temu skutecznie wyprzeć ze świadomości ich istnienie.
Nie lepiej jest w firmowych lodówkach. Właściwie bywa tam nawet znacznie gorzej. Biurka są na widoku i trzeba je „odgruzować” przynajmniej od czasu do czasu. Poza tym to, co leży na biurku – to moje. Pozostawiony śmieć świadczy więc wyłącznie o mnie.
Natomiast resztki w lodówkach bardzo szybko robią się… niczyje. A w związku z tym nikt nie poczuwa się, by je usunąć. Podobnie jest z naczyniami, piętrzącymi się w zlewie w zakładowej kuchni.
Brudne stanowisko pracy budzi naszą niechęć. Bardzo podoba się natomiast roztoczom, rybikom cukrowym, skorkom (czyli szczypawkom), mrzykom krostowcom, a nawet karaluchom. Żywią się one najdrobniejszymi resztkami pozostawionego jedzenia. Nie gardzą też resztkami naskórka (roztocza), włosami, okruszkami, ziarenkami cukru (rybiki), gnieżdżą się w wykładzinach i dywanach (mrzyki). Te ostatnie tak już się związały z biurowym światem, że oficjalnie nazywa się je… mrzykami gabinetowymi.
Większość tych organizmów jest tak maleńka, że mogą wieść swoje życie, nie zwracając naszej uwagi. I tak ich nie zobaczymy, chyba że przez lupę. Mrzyk na przykład mierzy nie więcej niż dwa milimetry, a roztocza są przeważnie jeszcze mniejsze. Wiele z nich nie osiąga nawet 1 mm.
Karaluchy czy skorki wychodzą na żer dopiero po naszym wyjściu z pracy, konsumując to, czym wzgardziliśmy – brzegi od pizzy albo zeschnięte kanapki. Nie łudźmy się jednak – ich apetyt nie jest na tyle duży, by potrafiły usunąć nasze odpadki w całości! Dlatego czasami musimy jednak wyrzucać je do kosza.
Problem z robactwem jest taki, że ich obecność nie jest, niestety, obojętna dla naszego zdrowia. Fragmenty ciał martwych owadów, a przede wszystkim ich odchody zalegają na biurkach, monitorach, klawiaturach i na podłodze. Przenosimy je rękami do nosów, oczu, ust. Ciała mrzyków pokryte są włoskami, które wzbijają się w powietrze na skutek każdego naszego poruszenia.
Te wszystkie czynniki są przyczyną wysypek, uczuleń, alergii, które ze zwiększoną siłą będą nas nękać już niedługo, gdy zaczną grzać kaloryfery. Z ich powodu bardzo też cierpią astmatycy. Ciepło i niewielka wilgoć niesłychanie sprzyjają ich rozwojowi. I tylko częściowo usprawiedliwia nas fakt, że robale mogą się gnieździć dosłownie wszędzie. W zagłębieniach klawiatury, np. między klawiszami, także na słuchawkach telefonów. Nawet mikroskopijne, dla nas niewidoczne wgłębienia służą jako wylęgarnia larw naszych uciążliwych współtowarzyszy.
Czy można się ich pozbyć? Walka z nimi jest pozornie prosta, ale jednocześnie trudna. Wymaga przede wszystkim konsekwencji. Nie kłaść żywności bezpośrednio na biurku, myć naczynia, natychmiast usuwać resztki jedzenia, ścierać, czyścić jak najczęściej. Kto temu podoła?
W dodatku, jeśli siedzimy w sali z wieloma osobami, nasza dbałość o higienę w pracy niewiele da. Muszą ją stosować wszyscy! Ale nie łudźmy się. Jeśli nawet wyrzucimy wszystkie odpadki, pozbawiając pożywienia rybiki, roztocza oraz karaluchy, zawsze jeszcze pozostają bakterie. Tych nie pozbędziemy się nigdy. A jest ich o wiele więcej! Dobrze, że czasami jesteśmy zmuszeni opuścić nasze niehigieniczne miejsce pracy i udać się do toalety! Tam, przynajmniej jeśli wierzyć naukowcom, jest… znacznie czyściej.
Tomasz Kowalczyk