Broń, papugi i martwe ciała. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak naprawdę wygląda praca stewardessy
Praca marzeń? Raczej harówka
Praca na pokładzie samolotu wydaje się spełnieniem marzeń. Darmowe podróże po całym świecie, egzotyczne lokalizacje i wysokie wynagrodzenia. Jednak to tylko jedna strona medalu.
Jak wyznają same stewardessy, ta praca ma sporo minusów.
Godziny spędzone w powietrzu to ogromny wysiłek fizyczny. W dodatku w podróży zazwyczaj nie ma czasu na zwiedzanie, a zamiast wspomnień, pozostaje po nich jedynie jet lag.
Jak dowiadujemy się ze szczerych wyznań stewardess, które postanowiły rozprawić się z mitem o podniebnej pracy marzeń, to ciężka harówka, która szybko odbija się na zdrowiu.
W dodatku jeśli trafisz na pokład prywatnego odrzutowca, gdzie obowiązuje właściwie tylko jedna reguła: brak jakichkolwiek reguł, musisz się liczyć z ekstremalnymi wyzwaniami.
Mocno zakrapiane balangi, broń w samolocie czy zwłoki na pokładzie to tylko niektóre z mrożących krew w żyłach wspomnień stewardess z kilkunastoletnim doświadczeniem.
Zobaczcie sami, jak naprawdę wygląda taka podniebna robota.
Stres i wzdęcia
Rozregulowane godziny snu i wstawania, zmiany stref czasowych, nieregularne pory posiłków - to tylko niektóre z uciążliwości zawodu.
Wie o tym Amanda Pleva, stewardessa z kilkunastoletnim doświadczeniem, która zdradziła wszystkie mankamenty tej pracy brytyjskiemu dziennikowi "The Sun".
Praca na kilku tysiącach metrów nad poziomem morza ma swoją cenę. Ciągłe zmiany ciśnień powodują opuchnięcia nóg, bóle uszu i zatok oraz chroniczne wzdęcia, z którymi szczególnie trudno radzić sobie na pokładzie samolotu.
Do tego dochodzi stres spowodowany zachowaniem niektórych pasażerów czy brak czasu na życie prywatne.
Koszary zamiast luksusów
Praca stewardessy często przypomina bardziej wojskowy trening niż wyśnione życie podróżnika. Pracownicy linii lotniczych, szczególnie latający na dalekich trasach, korzystają ze służbowych mieszkań w miastach, gdzie bazują linie lotnicze. Jednak to, co z pozoru wydaje się bonusem w postaci noclegu w firmowym apartamencie, tak naprawdę często jest horrorem.
Jak opisuje realia swojego zawodu Amanda Pleva, nocleg w takim służbowym mieszkaniu sprowadza się często do koczowania pod jednym dachem nawet z 10 osobami z tej samej firmy.
- To prawdziwa loteria. Czasem są to pięknie utrzymane mieszkania, a czasem okropne nory. Może to być okazja do poznania grupy nowych przyjaciół albo prawdziwy koszmar. Jeśli pod jednym dachem mieszka tak dużo ludzi, napięcia mogą powstawać z tak błahych powodów, jak jedna brudna łyżka w zlewie. Jeśli źle wybierzesz mieszkanie, praca może zamienić się w prawdziwy dramat – wyznała"The Sun" stewardessa.
To, z czym mierzą się stewardesy latające na rejsowych liniach, to tylko część prawdy o zawodzie. Zupełnie innym jego obliczem jest służba na pokładach prywatnych samolotów. Choć pracujące tam stewardesy należą do ekstraklasy w tym zawodzie, ich codzienne obowiązki to często szkoła przetrwania.
Podniebny luksus
Prywatny odrzutowiec to wciąż przywilej nielicznych wybrańców losu. Miliarderzy, oligarchowie, wysokiej rangi politycy, celebryci mając do dyspozycji wyczarterowany na własny i wyłączny użytek samolot, mają do dyspozycji udogodnienia niedostępne zwykłym śmiertelnikom. Sypialnia, salon, kasyno, bar a nawet basen, w takie luksusy wyposażone bywają latające pałace.
Sprawny przebieg lotu na pokładzie prywatnego odrzutowca zależy zazwyczaj od zaledwie kilku osób, w tym od stewardess, które spędzają godziny w powietrzu, dbając o to, by ich pasażerowie otrzymali 5-gwiazdkową usługę Premium.
Nie jest to zwykła praca, tak jak niezwykli bywają pasażerowie, nad którymi roztaczają opiekę.
Koronowane głowy i gwiazdy rocka
O tym, jak wymagającym zajęciem jest praca na pokładach samolotów dla VIP-ów, opowiedziała CNN Kimberley Benton. W trakcie swojej 9-letniej służby stewardessa odwiedziła 130 krajów i latała 27 różnymi rodzajami luksusowych odrzutowców.
W tym czasie organizowała przyjęcia urodzinowe i wystawne bankiety na kilku tysiącach metrów nad ziemią, urządzała after-party dla gwiazd w tracie tras koncertowych. - Zespoły rockowe, rodzina królewska, milionerzy, miliarderzy, dziedziczki - Benton wymienia w rozmowie z CNN ludzi, z którymi latała. Za każdym razem było to wyzwanie.
Latające limuzyny
Kimberly Benton wspomina w rozmowie z CNN, że w swojej karierze latała m.in. takimi maszynami, jak Embraer Legacy czy Gulfstream G550. Taką maszyną latają m.in. Kulczykowie.
Jak wspomina, służyła na pokładzie samolotu, na którego wystrój składały się jedwabne dywany i deski klozetowe wykonane przez włoski luksusowy dom mody Fendi.
Jednym z jej pasażerów był kierowca Formuły 1, którego prywatny odrzutowiec, niczym bolid, wykonany był prawie w całości z włókien węglowych.
Zapanować nad podniebną balangą
Co jest najważniejsze w pracy stewardessy na pokładzie prywatnego odrzutowca? Nie dopuścić do sytuacji, gdy impreza "wymknie się spod kontroli" - mówi CNN Kimberly Benton.
Na pokładzie musi być wszystko. Ulubiona whisky, schłodzony szampan i oczywiście odpowiedni zapas lodu.
Najtrudniejsze jednak jest utrzymanie w ryzach podniebnych imprezowiczów.
Trzeba cały czas kontrolować sytuację nie pozwalając im pić za dużo, ale nie psując równocześnie zabawy - dodaje Benton.
To jednak dopiero przedsmak tego, z czym czasem muszą się mierzyć tego typu stewardessy.
Broń i martwe ciała na pokładzie
Kolejną porcję faktów na temat pracy na pokładzie prywatnych odrzutowców dostarcza Mary Kalymnou. Przez kilkanaście lat służby latała m.in. z członkami rodzin królewskich, głowami państw, prezesami globalnych koncernów czy współczesnymi gwiazdami.
Jej goście, jak określa pasażerów, którymi się opiekowała, dostarczali wielu emocji. Wnosili na pokład egzotyczne zwierzęta, np. papugi czy niewyobrażalnie drogie klejnoty. Byli i tacy, którzy wchodzili do samolotu z bronią lub... ze zwłokami.
- Trzy razy w swojej karierze miałam na pokładzie nieboszczyka, w tym w trumnie i to wykonanej ze złota i kosztownego drewna - wspomina w rozmowie z CNN.
Jednak mimo tak ekstremalnych doświadczeń, chętnych do pracy - zarówno w rejsowych liniach, jak i w prywatnych odrzutowcach - nie brakuje.
1 proc. wybrańców
Wyznania stewardess z wieloletnim doświadczeniem pokazują, że realia pracy w tym zawodzie znacznie odbiegają od wyobrażeń. Chętnych jednak na takie podniebne posady nie brakuje.
Dla przykładu każdego roku o posadę stewardessy lub stewarda na pokładzie amerykańskich linii lotniczych Delta stara się 100 tys. osób! Pracę dostaje mniej niż 1 proc.
W prowadzonej niedawno w Polsce rekrutacji dla personelu pokładowego słynnych linii Emirates również nie brakowało chętnych.
Sito selekcji było ostre, o czym przekonała się dziennikarka money.pl, która postanowiła sprawdzić, jak dostać się do Emirates.