Koszary zamiast luksusów
Praca stewardessy często przypomina bardziej wojskowy trening niż wyśnione życie podróżnika. Pracownicy linii lotniczych, szczególnie latający na dalekich trasach, korzystają ze służbowych mieszkań w miastach, gdzie bazują linie lotnicze. Jednak to, co z pozoru wydaje się bonusem w postaci noclegu w firmowym apartamencie, tak naprawdę często jest horrorem.
Jak opisuje realia swojego zawodu Amanda Pleva, nocleg w takim służbowym mieszkaniu sprowadza się często do koczowania pod jednym dachem nawet z 10 osobami z tej samej firmy.
- To prawdziwa loteria. Czasem są to pięknie utrzymane mieszkania, a czasem okropne nory. Może to być okazja do poznania grupy nowych przyjaciół albo prawdziwy koszmar. Jeśli pod jednym dachem mieszka tak dużo ludzi, napięcia mogą powstawać z tak błahych powodów, jak jedna brudna łyżka w zlewie. Jeśli źle wybierzesz mieszkanie, praca może zamienić się w prawdziwy dramat – wyznała"The Sun" stewardessa.
To, z czym mierzą się stewardesy latające na rejsowych liniach, to tylko część prawdy o zawodzie. Zupełnie innym jego obliczem jest służba na pokładach prywatnych samolotów. Choć pracujące tam stewardesy należą do ekstraklasy w tym zawodzie, ich codzienne obowiązki to często szkoła przetrwania.