"Byczy" rajd ostatniej godziny
Mówi się, że jeżeli coś nie może przez długi czas wzrosnąć to musi spaść. Nie do końca jest to prawda, bo czasem, po długich i nieudanych próbach ataku, opór/wsparcie jednak pęka, a to niezwykle mocno zwiększa siłę atakujących.
09.06.2009 09:26
Mówi się, że jeżeli coś nie może przez długi czas wzrosnąć to musi spaść. Nie do końca jest to prawda, bo czasem, po długich i nieudanych próbach ataku, opór/wsparcie jednak pęka, a to niezwykle mocno zwiększa siłę atakujących.
Te dwa zdania oczywiście doskonale opisują to, co widzimy na wykresie indeksu S&P 500. W zeszłym tygodniu indeks ten pięć razy (codziennie) atakował poziom 944 pkt. i za każdym razem obóz byków przegrywał. To musiało zrodzić frustrację doprowadzającą do zwiększenia podaży akcji. Nic więc dziwnego, że w poniedziałek indeksy w USA spadały.
Drugim powodem tego spadku był nadal rynek obligacji. Ich rentowność usiłowała się cofnąć (wpływ obniżenia ratingu Irlandii przez agencję ratingową Standard&Poor’s i kłopotów premiera Gordona Browna w Wielkiej Brytanii), ale nic z tego nie wyszło. Obligacje dziesięcioletnie kończyły dzień z rentownością zbliżoną do piątkowej. Zwracano też uwagę, że rynki zwiększyły prawdopodobieństwo podwyższenia stóp przez Fed do września z 15 do 36 procent.
Wydawało się, że sesja musi się zakończyć spadkiem indeksów, ale nagle, 45 minut przed końcem sesji, indeksy ruszyły na północ. Szybkość zwyżki była wręcz niezwykła - na pół godziny przed końcem sesji indeksy zabarwiły się na zielono. Indeks S&P 500 po raz szósty w czasie sześciu sesji zaatakował opór na poziomie 944 pkt. Pretekst do takiej zmiany nastrojów jest tak niewiarogodny, że aż trudny do uwierzenia. "Byczy" rajd rozpoczął się po wypowiedzi noblisty Paula Krugmana. Powiedział on, że gospodarka USA wyjdzie z recesji prawdopodobnie do września tego roku. Gracze tak chcą w to wierzyć, że zapomnieli o rynku obligacji i rzucili się do kupna akcji (szczególnie w sektorze finansowym). Tak jakby Krugmana był wyrocznią… To oczywiście był tylko pretekst. Tak naprawdę nastroje rynkowe się nie zmieniły i nadal są "bycze".
Oporu nie udało się przełamać - sesja zakończyła się neutralnie. Teoretycznie nic się nie zmieniło, ale upór byków w atakowaniu 944 pkt. jest tak olbrzymi, że dzięki tej determinacji przechylają wagę na swoją korzyść. Do przełamania i wygenerowania mocnego sygnału kupna potrzebna jest jeszcze tylko korekta na rynku obligacji.
GPW rozpoczęła poniedziałkową sesję podobnie jak inne giełdy europejskie. Indeksy spadały, a po dwóch godzinach sesji WIG20 tracił już prawie 2 procent. Najgorzej zachowywały się banki prowadzone w dół przez PKO BP, który planuje emisję 650 mln akcji z prawem poboru. Sprawa była wcześniej znana, ale w poniedziałek czekano na dodatkowe informacje dotyczące planowanej emisji, co wyrażanie kursowi akcji szkodziło. Początek krótkiego tygodnia (w czwartek jest święto) też nie sprzyjał bykom.
Przed południem poprawiła sytuację informacje przekazana przez… PKO BP. Bank planuje wypłatę dywidendy w wysokości 2,88 zł./ akcję (około 9 proc. ceny akcji). Plan jest prosty: skarb państwa bierze wysoką dywidendę, ale bank podwyższa kapitał emitując akcje, więc ma możliwość zdynamizowania akcji kredytowej. Jednak cena akcji PKO BP nadal spadała. Po godzinie niewiele z tego odbicia indeksów zostało, a obniżenie ratingu Irlandii znowu załamało indeksy, mimo że na innych giełdach europejskich wszystko szybko wróciło do normy (na niskich poziomach). W tym okresie najmocniej taniały akcje PKN Orlen.
Sesję zakończyliśmy dwuprocentowym spadkiem, czyli na poziomie, wokół którego przez całą sesję oscylował WIG20. Jedynym pozytywem tej sesji był bardzo mały obrót (974 mln). Jeśli weźmie się pod uwagę to, że PKO BP miało w nim udział 27. procentowy, to trzeba wyraźnie powiedzieć, że duże kapitały stały z boku, co w tygodniu ze zmniejszoną aktywnością (czwartkowe święto) nie może dziwić. WIG20 stoi dzisiaj tuż nad poważnym wsparciem na poziomie 1.900 pkt. Pozostało do niego tylko 20 punktów. Co prawda nie przeceniałbym negatywnego znaczenia powrotu pod 1.900 pkt., bo nie wiedzielibyśmy, co jest pułapką: czy poprzednie wybicie czy ten powrót, ale niewątpliwie lepiej by było dla byków, żeby do takiego powrotu nie dopuściły.
Piotr Kuczyński
główny analityk
Xelion. Doradcy Finansowi