Byki dostały szansę od amerykańskich bezrobotnych
Nieco lepsze niż się spodziewano dane z amerykańskiego rynku pracy stały się impulsem pobudzającym byki do podjęcia odważniejszej próby odrabiania strat z ostatnich dni. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wyniosła 473 tys., podczas gdy oczekiwano, że sięgnie ona 485 tys.
26.08.2010 16:58
Nieco lepsze niż się spodziewano dane z amerykańskiego rynku pracy stały się impulsem pobudzającym byki do podjęcia odważniejszej próby odrabiania strat z ostatnich dni. Liczba wniosków o zasiłek dla bezrobotnych wyniosła 473 tys., podczas gdy oczekiwano, że sięgnie ona 485 tys.
To wystarczyło, żeby indeksy poszły w górę. Wielkiej euforii jednak nie było widać. Cień wcześniejszej serii złych informacji wisi nad rynkami w dalszym ciągu. Sama chęć do wzrostu na giełdach nie wystarczy. W pierwszych minutach handlu na Wall Street tamtejsze indeksy zyskiwały po 0,3-0,5 proc. Tę reakcję można skwitować stwierdzeniem: jaka poprawa, taki wzrost.
Polska GPW
Na warszawskiej giełdzie główne indeksy zyskiwały na otwarciu po 0,3-0,4 proc., zaś wskaźniki małych i średnich spółek rosły po 0,2 proc. Wśród inwestorów panował nastrój wyczekiwania. Podążali oni za wskazaniami swoich europejskich kolegów. Skutkiem tego było przedpołudniowe osłabienie, w czasie którego WIG20 znów znalazł się nieznacznie pod poziomem 2400 punktów. Szybko jednak zagrożenie większą przeceną zostało zażegnane, ale niepokój pozostał. Dystans do tego kluczowego poziomu ciągle był bardzo niewielki. Przed południem słabo zachowywały się akcje PZU, spadające o ponad 1 proc. i walory Telekomunikacji Polskiej. Liderami wzrostów wśród największych firm były papiery Pekao, które zyskiwały 2 proc. oraz KGHM i PKN Orlen, rosnące po 1,5 proc. W oczekiwaniu na dane z amerykańskiego rynku pracy WIG20 poruszał się w wąskim przedziale 2400-2410 punktów. Gdy okazało się, że liczba wniosków o zasiłki jest mniejsza niż się spodziewano, indeks skoczył kilkanaście punktów w górę. Nie był to jednak ruch
przesądzający o dalszych losach rynku. Słaba reakcja na dane w pierwszych minutach handlu na Wall Street nie pozwoliła bykom rozwinąć skrzydeł. Ostatecznie WIG20 wzrósł o zaledwie 0,29 proc., indeks szerokiego rynku zyskał 0,35 proc., mWIG40 zwiększył swoją wartość o 0,45 proc., a sWIG80 o 0,62 proc. Obroty wyniosły 1,2 mld zł.
Giełdy zagraniczne
Środowa seria fatalnych danych, płynąca z amerykańskiej gospodarki, nie spowodowała wczoraj na Wall Street wielkiego spustoszenia. Po początkowym spadku indeksy poszły w górę i zdołały zakończyć dzień lekko nad kreską. S&P500 w najgorszym momencie tracił ponad 1 proc. i przełamał nieznacznie poziom 1040 punktów. Ostatecznie zyskał 0,33 proc. Trudno z tego wyciągać jakiekolwiek wnioski poza tym, że przyszedł czas na odreagowanie kilkudniowej fali spadkowej. Na razie skala tego odreagowania wygląda mizernie. Chwilowe znieczulenie inwestorów na złe dane może w każdej chwili minąć i przekształcić się w chęć dalszej wyprzedaży. Spadkowy scenariusz jest wciąż bardziej prawdopodobny, niż ten zakładający powrót do zwyżek.
Chwilę oddechu mieli dziś inwestorzy w Japonii. Nikkei po czarnej serii spadków zdołał wreszcie zwiększyć swoją wartość, choć o zaledwie 0,7 proc. Nie zmienia to w niczym oceny sytuacji na tamtejszym rynku. Jeśli władze podejmą w końcu działania zmierzające do osłabienia jena i pobudzenia gospodarki, można będzie liczyć na jakieś odreagowanie na giełdzie. Indeksy w Chinach wróciły na ścieżkę wzrostu, jednak trudno przewidzieć, czy na dłużej, czy jednak tamtejszych inwestorów czeka kontynuacja spadkowej korekty, widoczna wyraźnie w przypadku Shanghai Composite, który wrósł dziś o 0,3 proc. Shanghai B-Share korekcie wyrwał się niedawnym skokiem o 5 proc., ale co się odwlecze, to nie uciecze. Na razie mieliśmy wzrost o 0,9 proc.
Indeks w Paryżu rósł na otwarciu o ponad 1 proc., w Londynie zyskiwał 0,25 proc., a we Frankfurcie zwyżkował o 0,6 proc. Przed południem zmiany nie były zbyt wielkie, jednak skala wzrostów wyraźnie się zmniejszyła. W przypadku DAX-a o powrocie w okolice 6000 punktów nie było mowy, wskaźnik musiał bronić się przed zejściem poniżej 5900 punktów. Na parkietach naszego regionu przeważały wzrosty. W Bukareszcie, Pradze i Moskwie sięgały one 0,5 proc., w Sofii indeks zwyżkował o 1 proc., a w Budapeszcie o 1,4 proc. Przed publikacją danych zza oceanu na rynkach działo się niezbyt wiele a inwestorzy nie tryskali optymizmem. Korzystne dane o liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych nieco poprawiły nastroje, jednak po umiarkowanie dynamicznym skoku, indeksy nie kwapiły się do większej zwyżki. Tuż po godzinie 16.00 CAC40 zyskiwał 1 proc., FTSE rósł o 0,6 proc., a DAX o 0,4 proc.
Waluty
Na światowym rynku walutowym nadal trwa huśtawka nastrojów. Niemal każdego dnia mamy do czynienia z dynamicznymi skokami kursu euro, kończącymi się równie silnymi korektami. Wspólna waluta usilnie stara się przebić powyżej 1,27 dolara. Dziś przed południem znów się to udało, jednak tradycyjnie spotkało się to z kontratakiem. Po nieco lepszych niż oczekiwano danych o liczbie zasiłków dla bezrobotnych za oceanem kurs euro ponownie dynamicznie wzrósł do 1,275 dolara.
Po kilkudniowym osłabieniu nasza waluta skutecznie próbuje odzyskiwać straty, choć tendencja ma dość „szarpany” przebieg, podobnie jak dzieje się to na rynku światowym. Dziś rano dolara można była na rynku międzybankowym kupić po 3,12 zł, o ponad 5 groszy taniej, niż w środę wieczorem. W ciągu dnia jednak „zielonym” handlowano po około 3,14 zł. Kurs euro zszedł wyraźnie poniżej 4 zł. Chwilami sięgał nawet 3,98 zł. Frank natomiast trzymał się twardo powyżej 3 zł. Rano trzeba za niego było płacić niecałe 3,03 zł, po południu nawet 3,06 zł. To wciąż sporo, choć w środę wieczorem „szwajcar” kosztował 3,09 zł.
Podsumowanie
Powrót indeksu największych spółek powyżej poziomu 2400 punktów kosztował byki sporo wysiłku. Na oddalenie się od niego na większy dystans pary już nie starczyło. Kilkunastopunktowy dorobek trudno uznać za imponujący. Nie widać też było wzrostu aktywności inwestorów. Samo powstrzymanie spadkowej fali można zaliczyć do sukcesów, ale to wciąż za mało, by mówić o odwróceniu niekorzystnych tendencji. Co najwyżej można to traktować jedynie jako wstęp do dalszych wysiłków w tym kierunku. Muszą one jednak być poparte kolejnymi optymistycznymi impulsami. A o te może być trudno.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance
| Powyższy tekst jest wyrazem osobistych opinii i poglądów autora i nie powinien być traktowany jako rekomendacja do podejmowania jakichkolwiek decyzji związanych z opisywaną tematyką. Jakiekolwiek decyzje podjęte na podstawie powyższego tekstu podejmowane są na własną odpowiedzialność. |
| --- |