Byłem w Collegium Humanum. Tak dziwnej uczelni jeszcze nie widziałem
Nie wpłacę tam kolejnych pieniędzy. Dziękuję bardzo za śmieciowy dyplom - opowiada Krzysztof, student Collegium Humanum. Odwiedziliśmy uczelnię, która ma 25 tys. studentów, a mimo tego w środku dnia trudno w jej gmachu znaleźć żywą duszę.
Collegium Humanum ma kilka oddziałów w całej Polsce. Jeden z nich zlokalizowany jest w centrum Warszawy. Siedmiopiętrowy budynek mieści w sobie hol, duże Centrum Obsługi Studenta, wiele sal wykładowych zlokalizowanych na kolejnych poziomach i znajdujący się na samej górze sekretariat.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Na koncie ma 9,5 mln zł. Jak do tego doszedł? "Byłem młodym pelikanem" Marcin Iwuć w Biznes Klasie
Stołeczny oddział odwiedziliśmy dwukrotnie tego samego dnia. Już od wejścia rzuca się w oczy bardzo duży, niemal sterylny porządek. Oraz kompletna cisza. Rozległe kanapy ustawione na parterze świecą pustkami. Niewielki ruch jest także w Centrum Obsługi Studenta.
Na drzwiach pomieszczenia przyklejona jest kartka z napisem "zakaz fotografowania". W środku znajduje się kilka stanowisk obsługi w postaci boksów i cyfrowe wyświetlacze z numerkami, znane z miejskich urzędów i poczty. Także tu ruch jest jednak bardzo niewielki.
Nieco więcej osób pojawia się podczas naszej drugiej, popołudniowej, wizyty. Sale wykładowe wciąż świecą wprawdzie pustkami, studiujący w większej liczbie zbierają się przed COS. Szybko okazuje się jednak, że gros z około 30 osób pojawiło się tam, by podbić legitymację studencką. W poczekalni przez większość czasu panuje niemal grobowa cisza. Rzecz rzadko spotykana w kolejkach chociażby do uczelnianych dziekanatów.
Minister nauki Dariusz Wieczorek podał niedawno, że w Collegium Humanum studiuje 25 tys. osób. Poza Warszawą, uczelnia ma tylko 5 filii. Dlaczego więc w środku dnia ogromny gmach sprawia wrażenie opustoszałego?
O co chodzi z Collegium Humanum?
Collegium Humanum to jedna z najbardziej znanych uczelni w kraju. Swoją sławę szkoła zawdzięcza jednak nie absolwentom, wykładowcom czy nawet niestandardowym metodom reklamy. Szkoła została "bohaterką" cyklu reportażów "Newsweeka".
Dziennikarze tygodnika ustalili, że wymagania wobec kandydatów są praktycznie zerowe, a na studia można dołączyć nawet kilka dni przed sesją. W dodatku wiele zajęć odbywa się online. Studenci łączą się z wykładowcami za pomocą platformy Teams. Na niektórych zajęciach liczba uczestników szła w setki.
Czarę goryczy przelał fakt przyznawania przez CH dyplomów MBA. Uczelnia stała się maszynką do produkowania członków rad nadzorczych w państwowych spółkach. Wymagany przez prawo dyplom można było zdobyć w dwa tygodnie. Efekt? Poprzedni rektor, Paweł C., dostał zarzut przyjęcia łapówki w zamian za wystawienie przeszło tysiąca dyplomów. Prokurator wprowadził na uczelni zarząd przymusowy.