Celebryta, menedżer, lobbysta. Wszystkie twarze Bońka

Gdy Grzegorz Lato zostawał prezesem PZPN, był biedny jak mysz kościelna. Potrafił przemierzyć pół Polski samochodem, aby zagrać w pokazowym meczu za tysiąc złotych. Ponad 100 tys. zł, jakie miesięcznie pobierał z kasy związku i od UEFA, musiało uderzyć do głowy. Z nowym prezesem takiego problemu nie będzie. Boniek to milioner inwestujący w rozliczne interesy. Ale część ma związek z piłką nożną...

Celebryta, menedżer, lobbysta. Wszystkie twarze Bońka
Źródło zdjęć: © AFP | Franck Fife

09.11.2012 | aktual.: 09.11.2012 11:31

Najlepiej różnice pomiędzy Grzegorzem Latą a Zbigniewem Bońkiem zobaczyć można oglądając reklamy, w których wzięli udział. Ten pierwszy był twarzą firmy sprzedającej ogrodzenia, a spot zrealizowano przy pomocy tandetnej grafiki komputerowej rodem z lat 80. Nowy prezes PZPN ostatnio reklamował piwo Tyskie u boku Figo i Marco van Bastena w jednej z większych kampanii przed Euro 2012.

Choć reklamy pod hasłem "5 stadion" odniosły niesamowity sukces, a sprzedaż Tyskiego gwałtownie wzrosła, to sama kampania wzbudziła mieszane uczucia w kręgach piłkarskich. Boniek, jako bliski przyjaciel szefa UEFA Michela Platiniego, został jedną z twarzy Euro 2012. Jednocześnie był twarzą piwa, które nie było sponsorem ani imprezy, ani nawet PZPN. Czy teraz będzie chciał zmienić piwnego sponsora piłkarskiej reprezentacji?

- Sponsoring polskiej drużyny dla nas oznacza tysiące fanów, a nie organizację. Dziś jak wszyscy kibice liczymy na pomysły, które zmienią polską piłkę na dobre - mówi o zaistniałej sytuacji Sebastian Tołwiński z Grupy Żywiec, która poprzez markę Warka jest oficjalnym sponsorem reprezentacji. Dodaje, że kontrakt podpisano do 2014 roku z mającą pełnię praw marketingowych PZPN firmą Sportfive.

Sama Kompania Piwowarska, do której należy marka Tyskie, sprawy komentować nie chce.
- Akcja "5 stadion" już się zakończyła, a kontrakt ze Zbigniewem Bońkiem dobiegł końca. Nie jestem jednak w stanie zadeklarować, że nie wrócimy do niego w przyszłości - mówi Wojciech Mrugalski z Kompanii Piwowarskiej.

Poznań rządzi

Nie koniec na tym związków Bońka z poznańskimi browarami. To właśnie tzw. grupa poznańska miała stać za powołaniem go na prezesa związku. Jego nieformalnym przywódcą jest Bogusław Biszof, od lipca szef Ekstraklasy SA, czyli spółki zarządzającej najwyższą w Polsce klasą rozgrywkową. Zaraz po wybraniu Bońka na szefa PZPN Biszof został członkiem zarządu odpowiedzialnym za futbol profesjonalny. Kim był, zanim zrobił błyskawiczną karierę w polskiej piłce? Przez lata pracował w Kompanii Piwowarskiej, a ostatnio w centrali Heinekena. Wcześniej to podobno właśnie on do spółki z Bońkiem sprawił, że sponsorem kadry była marka Tyskie.

- Tak jak w polityce mówi się o grupie z Gdańska, tak teraz w polskiej piłce rządzi Poznań. Ludzie stamtąd zawsze się popierali i jeden drugiego ciągnął - mówi nasz informator.

Sam Boniek pochodzi z Bydgoszczy, ale stamtąd do stolicy Wielkopolski zawsze było blisko. Gdy były piłkarz ponad dekadę temu pierwszy raz zasiadał w zarządzie PZPN, był autorem pierwszego kontraktu, dzięki któremu na dresach reprezentacji pojawiła się reklama. Problem w tym, że obiecanych pieniędzy - około miliona dolarów - bydgoska firma Berlo Pomorskie Towarzystwo Leasingowe nigdy nie zapłaciła, bo popadła w problemy finansowe.

100 mln plus prowizja?

Dużo większym sukcesem Bońka było podpisanie tzw. kontraktu stulecia. W 2000 roku za ponad 100 milionów dolarów (część źródeł mówi o 120 mln dolarów) wyłączność na pokazywanie polskiej ekstraklasy nabył na pięć lat Canal+. Suma jak na owe warunki była z kosmosu, a produkt jak z bazaru. To dzięki francuskiej telewizji nasza kopana zaczęła się zmieniać. Wreszcie rozpoczęło się stopniowe modernizowanie stadionów, a ekstraklasa zaczęła być pokazywana jak brytyjska Premier League czy hiszpańska Primera Division. Szkoda, że do poziomu nie dostosowali się piłkarze.

Inna sprawa, że sam kontrakt spinał PZPN z Canal+ na wiele lat nawet po jego wygaśnięciu. Sprawą zainteresował się UOKiK. Po długim śledztwie w 2006 roku nałożono kary finansowe. Telewizja musiała zapłacić ponad 7 mln zł, związek 440 tys. Na umowę skarżył się też główny konkurent Canal+, nieistniejąca już dziś Wizja TV (w 2002 roku Canal+ przejął Wizję TV). Zdaniem tej telewizji ich oferta miała być dużo korzystniejsza niż to, co zaproponowali Francuzi.

Nieoficjalnie mówiło się, że wiceprezes Boniek za załatwienie kontraktu miał zgarnąć wysoką prowizję. To jednak tylko plotki, które krążą w kręgach piłkarskich. Oficjalnie nikt na ten temat rozmawiać nie chce. Wiadomo tylko, że niedługo po kontrakcie stulecia Boniek założył firmę Go&Goal, która handlowała prawami telewizyjnymi do wielu imprez sportowych. Sprzedawała też m.in. prawa do meczów w europejskich pucharach Legii Warszawa.

Boniek gra z najlepszymi. Bukmacherami

Nowy prezes PZPN jest także od kilku lat twarzą firmy bukmacherskiej Expekt. Podobno rocznie dostaje za to 150 tys. euro. Kontrakt podpisano przed paroma laty, zanim doszło do afery hazardowej i nowa ustawa zabroniła reklamować się firmom proponującym zakłady sportowe. Zaraz po zmianie przepisów Boniek zakaz ostro skrytykował. Jednocześnie kontraktu z firmą nie zerwał. A Expekt kpi z polskiego prawa, bo reklamy z Bońkiem ukazują się cały czas na kilku mniejszych polskich portalach poświęconych piłce nożnej.

- Przez tę ustawę sport traci rocznie nawet około 100 milionów złotych. Musimy to zmienić, bo coraz trudniej znaleźć firmy gotowe do sponsorowania sportu - mówił po wybraniu na prezesa PZPN w Canal+ Zbigniew Boniek.

Sam Expekt był kiedyś sponsorem piłkarskiej reprezentacji Polski - nikomu nie przeszkadzało, że pieniądze na kadrę wykłada firma, której działalność de facto w naszym kraju jest zakazana. Sama umowa sponsorska skończyła się wraz z wejściem w życie ustawy hazardowej. Z Bońkiem trwa nadal.
- Prezes PZPN reprezentuje całą polską piłkę. Komunikacja musi tu być spójna. Szef związku nie może reklamować firmy, która jest głównym konkurentem sponsora reprezentacji. Jeśli już Zbigniew Boniek chce coś reklamować, to powinny to być produkty związane umowami z PZPN - uważa Michał Gradzik z firmy Pentagon Research zajmującej się marketingiem sportowym.

Pytanie: czy wtedy prezesowi nie zarzuci się, że gra pod siebie? Z reklam Boniek raczej nie będzie chciał rezygnować. Tym bardziej że w PZPN podobno ma nie pobierać pensji.

Boniek tajemniczy

Z czego więc - jeśli nie z pensji i kontraktów reklamowych - ma żyć nowy prezes PZPN? O jego majątku wiadomo tylko tyle, że jest. I to duży. On sam każe oddzielać swoją działalność biznesową od tego, co robi publicznie. Kiedyś na pytanie dziennikarza "Przeglądu", w jakich branżach działa, Boniek odparował: "Broń i narkotyki". To oczywiście żart, ale jego interesy rzeczywiście są bardzo tajemnicze.

Wiadomo, że w Polsce inwestuje w dużo spokojne branże. Kilka lat temu próbował wejść w produkcję biokomponentów do paliwa. W 2006 roku założył firmę Bon Oil, która miała zbudować w Kędzierzynie-Koźlu fabrykę biodiesla. Plany były ambitne - 100 tys. ton bioestrów rocznie, co plasowałoby Bońka w ścisłej czołówce krajowych producentów. Zakładu do dziś nie ma i już raczej nie będzie, bo Bon Oil według KRS jest w likwidacji. Dlaczego? Podobno nie udało się znaleźć inwestorów, którzy chcieliby z Bońkiem realizować tę inwestycję.

To niepowodzenie nie zraziło byłego piłkarza. Został przy zielonej energii i zaczął budować farmy wiatrowe. W 2008 roku nawiązał współpracę z włoską firmą Falck Renewables produkującą zieloną energię m.in. we Francji, Wlk. Brytanii czy Hiszpanii. W sumie moce ich siłowni to ponad 700 MW, czyli więcej niż prąd wytwarzany np. w warszawskiej Elektrociepłownia Siekierki.

Założone z włoskimi inwestorami spółki Bonwind szukają miejsc pod inwestycje wiatrowe w Polsce, a w Łyszkowicach pod Łowiczem już udało się im przejść przez całą trudną procedurę i stawianie masztów powinno niedługo ruszyć.
- Mamy już miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego - mówił niedawno w "Pulsie Biznesu" Władysław Puchalski reprezentujący w Polsce wiatrowe interesy Zbigniewa Bońka.

Poza Łyszkowicami farmy mają też stanąć w Lesznie. Czy staną - to się dopiero okaże, bo sprzeciwiają się temu okoliczni mieszkańcy. W czerwcu tego roku na ich wniosek rada gminy zmieniła plan zagospodarowania terenu, tak by w miejscu, gdzie miała powstać farma, nie można było stawiać wiatraków. Bonwind się nie poddaje i najprawdopodobniej będzie próbować dochodzić swoich racji na drodze sądowej. Tym bardziej że w projekt elektrowni w Lesznie Boniek i jego spółki zainwestowali już kilka milionów złotych.

Dużo mniej wiadomo o włoskich interesach nowego prezesa PZPN we Włoszech. Podobno ma tam stadninę koni wyścigowych - sam startuje w wyścigach kłusaków. Inne źródła podają, że Boniek ma firmę sprzedającą prawa telewizyjne, jeszcze inne - że inwestuje w branży deweloperskiej.

Pieniądze zarobione w piłce nożnej zainwestował na pewno w elitarny rzymski klub tenisowy - Parioli. W Wiecznym Mieście ma też swoją restaurację. Ale to raczej rozrywki, a nie główne interesy. Na czym więc Boniek zarabia we Włoszech? Większość woli nie wiedzieć.

-To jedyny człowiek, który może szarpnąć PZPN. Problem w tym, że Boniek jest człowiekiem strasznie chimerycznym. Ma to swoje włoskie zaplecze, na stałe przecież mieszka w Rzymie i jak coś mu się nie spodoba, to zabierze swoje zabawki i zniknie. Na razie jest pieszczochem mediów, ale na stanowisku prezesa długo nim nie zostanie. A trzeba pamiętać, jak będąc selekcjonerem sam się zwolnił, wysyłając o tym wiadomość za pomocą faksu, później wszedł w Widzew Łódź, po czym zostawił go w jeszcze gorszym stanie niż był - mówi anonimowo jeden z ekspertów piłkarskich.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)