Chcą zabrać Kościołowi 2 mld. Duchowni walczą o swoje pensje
Nowe siły lewicy chcą zabrać Kościołowi 2 mld zł rocznie. Hierarchowie ani o tym
myślą. Chcą więcej niż zarabiają obecnie. Z naszych wyliczeń wynika, że jest to ponad 3 mld zł rocznie. Temperatura sporu rośnie.
Nowe siły lewicy chcą zabrać Kościołowi 2 mld zł rocznie. Hierarchowie ani myślą zgadzać się na takie żądania. Ba, chcą więcej niż zarabiają obecnie. Temperatura sporu rośnie.
Majątek oraz zarobki hierarchów kościelnych to temat wzbudzający silne emocje już od ponad dwudziestu lat. Główny powód to brak przejrzystości kościelnych rachunków i własności. Coraz głośniej mówi się o opodatkowaniu duchowieństwa i zrównaniu go w prawach z całym społeczeństwem. Najgłośniej domaga się tego Ruch Poparcia Palikota, który w tych wyborach zdobył 10 proc. mandatów w Sejmie. Realizacja tego pomysłu kosztowałaby Kościół 2 mld zł.
Kościół państwu
Nie ma żadnych danych, które dawałyby pełny obraz stanu finansów duchowieństwa w naszym kraju. Poza Kościołem Ewangelicko-Augsburskim pozostałe instytucje kościelne nie zgadzają się na publikację takich informacji. Najwięcej zastrzeżeń pod tym względem jest do Kościoła katolickiego. Posiada on wielomiliardowy majątek oraz szereg przedsięwzięć zarówno non-profit jak i gospodarczych oraz komercyjnych. Wszystko to poza kontrolą jakichkolwiek instytucji państwowych.
- Wyliczenie danych odnośnie dochodów Kościoła i zarobków księży to trudna sprawa. Możemy jedynie szacować takie wielkości. Z tego powodu ostatni raz zrobiliśmy podobne zestawienie w 2002 roku - mówi Diana Malinowska z portalu wynagrodzenia.pl.
Wówczas wyliczono, że proboszcz zarabiał średnio 5564 zł na rękę. Bieżące wyliczenia fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju mówią o uśrednionych dochodach rzędu 6 tys. zł w przypadku proboszcza oraz 2290 zł w przypadku wikarego. Ich przychody pochodzą z ofiar wiernych oraz szeregu opłat za sakramenty udzielane wiernym.
Te informacje to obecnie jedyny sposób na oszacowanie przychodów Kościoła katolickiego. Mnożąc roczne dochody księży przez ich liczbę (30 tysięcy: 18 tys. wikariuszy, 10 tys. proboszczów) otrzymamy przybliżoną wartość przychodu Kościoła. Wynosi on 1 mld 236 mln zł. Są to bardzo ostrożne szacunki nieuwzględniające przychodów osiąganych z szeregu innych źródeł. Należą do nich działalności przyklasztorne (najbardziej znana to wielomilionowa działalność ojca Tadeusza Rydzyka), darowizny oraz dochody z przedsiębiorstw stworzonych z majątku kościelnego. Niestety Kościół nie udostępnia tych wyliczeń.
Jak policzyć dochody Kościoła?
Wpływy Kościoła to przede wszystkim przychody parafii. Te przechodzą przez kiesę księży, którzy muszą część pieniędzy odprowadzić przełożonym. Jak szacuje FOR uśrednione przychody proboszczów to 6 tys. zł, wikariuszy 2290. W Polsce istnieje 10 tys. parafii i pracuje w nich 18 tys. wikariuszy. W sumie przychód obu grup duchownych wynosi rocznie 1,236 mld zł.
Od tego księża płacą podatek zryczałtowany, średnio 879 zł proboszcz oraz 344 wikariusz. Liczba płatników w poszczególnych grupach księży daje podatek w wysokości 62,7 mln zł rocznie.
Jedyny podatek, jaki hierarchia kościelna płaci od 1 mld 236 mln zł, to zryczałtowane stawki podatku od przychodu księży parafialnych. W sumie obie grupy kapłanów (proboszczów i wikariuszy) muszą wyasygnować na ten cel 62,7 mln zł. Podatek płacą kwartalnie; proboszczowie płacą średnio 879 zł, wikariusze - 344 zł. W drugą stronę płynie znacznie szersza rzeka pieniędzy.
Państwo Kościołowi
Z Funduszu Kościelnego oraz z bezpośrednich dotacji Kościół katolicki otrzymuje 224 mln zł na ZUS dla księży. Dodatkowo z budżetu państwa utrzymywane są takie instytucje, jak ordynariat polowy, katolickie wyższe uczelnie, szkoły, przedszkola i inne ośrodki wychowawcze. na ten cel idzie 553 mln zł rocznie. Najwięcej kosztuje podatników utrzymanie księży oraz katechetów w szkołach. W odpowiedział na interpelację poselską Jana Widackiego Ministerstwo Edukacji Narodowej podało, że w 2010 r. na finansowanie religii w szkole przeznaczono 1,1 mld zł.
W sumie Kościół otrzymuje od państwa niemal 1,9 mld zł rocznie. Razem ze wspomnianymi wpływami od wiernych daje to kwotę 3,2 mld zł. To prawie tyle samo, co roczny zysk największego koncernu w Europie Środkowej PKN Orlen. Jego dochód przed opodatkowaniem wyniósł w 2010 r. 2,826 mld zł.
To jednak nie wszystkie przywileje finansowe, jakimi cieszy się Kościół katolicki. Duchowni mają prawo do zwolnienia z opłat lub ich obniżenia w przypadku: podatku od nieruchomości, czynności cywilno-prawnych, spadków oraz darowizn opłat celnych. Według różnych szacunków, gdyż Ministerstwo Finansów takich statystyk nie prowadzi, uszczupla to budżet państwa o 1-1,5 mld zł. O taką wielkość rośnie bilans instytucji kościelnych.
Tak duża suma to efekt ogromnego majątku kościelnego. Tylko w ramach Komisji Majątkowej państwo przekazało parafiom, biskupstwom i klasztorom 5 mld zł. Jak się później okazało z licznymi nieprawidłowościami. Wyliczenia całości dóbr kościelnych nikt się nawet nie podejmuje. Z resztą bez informacji z Episkopatu nie jest to w ogóle możliwe.
Jak zauważa Aleksander Łaszek z FOR, należy zwrócić uwagę na szereg dodatkowych profitów, jakie czerpie Kościół, choćby z własnego majątku. Same dopłaty z Unii Europejskiej do gruntów posiadanych przez władze kościelne to kwoty rzędu 100 mln zł rocznie.
Unia Europejska, której Kościół nie był największym orędownikiem, dokłada się także do religijnych inwestycji oraz remontów świątyń. Jak podaje portal fundusze- europejskie.pl, od 2004 r. instytucje kościelne uzyskały niemal pół miliarda zł z unijnej kasy. W większości przypadków konieczny wkład własny gwarantował budżet państwa. Poza tym państwo dorzucało się w ramach puli z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego do remontów i renowacji zabytkowych świątyń. Co na to ludzie?
Ze swoim postulatem likwidacji wszystkich ulg przysługujących Kościołowi oraz opodatkowaniem jego struktur na zasadach ogólnych Ruch Poparcia Palikota zajmuje najbardziej skrajne stanowisko w tej sprawie.
- My chcemy przede wszystkim umożliwić Kościołowi finansowanie się z własnych środków. O jego wpływach decydowaliby ludzie z własnej woli. Nie byłoby dotowania Kościoła z kieszeni wszystkich Polaków, także tych niechętnych religii. W naszym projekcie każdy decydowałby o możliwości przekazania 2,5 proc. swojego podatku na wybraną instytucje lub właśnie Kościół - mówi Małgorzata Prokop-Paczkowska, rzeczniczka Ruchu Poparcia.
W efekcie tej propozycji zmieniłby się sposób opodatkowania kapłanów. Zamiast obecnego ryczałtu płaciliby 19 proc., tak jak większość podatników. Dałoby to dodatkowe wpływy do budżetu w wysokości 166 mln zł (duchowni płaciliby w sumie 228,5 mln zł podatku od 1 mld 236 mln dochodu). Z kolei likwidacja bezpośrednich transferów do instytucji kościelnych oznaczałaby 2 mld zł oszczędności.
Kościół otrzymałby w zamian wspomniany odpis od rocznego zeznania swoich wiernych. 2,5 proc. od 36 mld (2010) z tytułu PIT dałoby 900 mln zł. Pod warunkiem, że wszyscy Polacy zgodziliby się na taki odpis, a to jest akurat bardzo mało prawdopodobne. Na odpis na rzecz Kościoła katolickiego nie zdecydują wyznawcy innych religii, osoby niewierzące, antyklerykałowie oraz umiarkowani zwolennicy rozdziału kościoła od państwa. W Hiszpanii, gdzie odpisy na rzecz Kościoła wprowadzono w 2007 r., do dziś zdecydowało się na to zaledwie 9 mln wiernych spośród 26 mln podatników, czyli raptem jedna trzecia.
Jeśli ten schemat nałożymy na Polskę (oba kraje są porównywalne pod względem liczny ludności i poziomu religijności), to z samego odpisu powinno zostać jedynie 300 mln zł. W konsekwencji Polskiemu Kościołowi z obecnych 3,2 mld zostanie raptem 1,270 mld zł.
Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha nie jest zwolennikiem dodatkowych podatków, także nakładanych na Kościoły, lecz uważa, że kwestię odpisu podatkowego można rozważyć. - Należałoby jednak rozwiązać to kompleksowo. Dobrowolność przekazywania części swojego podatku powinna dotyczyć w równym stopniu innych organizacji pozarządowych, w tym przede wszystkich partii politycznych.
Odebranie przywilejów wynikających z pozostałych ulg byłoby trudne. Dlaczego? Ponieważ traktowałby Kościół gorzej niż wiele stowarzyszeń, korzystających ze zwolnień i ulg na działalność statutową. Trudno sobie wyobrazić odebranie takich przywilejów Kościołowi, podczas gdy stowarzyszenie miłośników gokartów korzystałoby z ulg podatkowych przy zakupie pojazdów.
Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by wprowadzić kontrolę kościelnych zwolnień oraz ich modyfikację tam, gdzie prowadzą one do nadużyć. Kto się boi Kościoła
- Dziś dochodzą do głosu ludzie, którym niewygodnie w demokracji. A niewygodnie jest tym, którzy chcieliby usunięcia religii z przestrzeni publicznej. Oni sami się kompromitują - powiedział arcybiskup Józef Michalik, komentując kampanię wyborczą w wykonaniu RP. - Nie można patrzeć obojętnie na budzenie upiorów nienawiści, podziałów w narodzie i w społeczeństwie. Ci ludzie sieją wiatr i na pewno zbiorą burzę - dodał Michalik.
Jednocześnie konferencja biskupów zaproponowała inne rozwiązanie. Według duchownych należy rozważyć możliwość odpisu od podatku na rzecz Kościoła. Wiążą oni wprowadzenie odpisu w wysokości 1 proc. od PIT z likwidacją Funduszu Kościelnego. Zatem kwota rzędu 120-360 mln zł (w zależności jaki odsetek wiernych zdecydowałby się na przekazanie środków) miałaby zastąpić obecne wydatki państwa w wysokości 88 mln z Funduszu. Zysk wyniósłby od 32 do 262 mln zł na rzecz duchownych
Kościół nie organizuje zakrojonej na szeroką skalę kampanii przeciw pomysłom Palikota czy wsparcia swoich pomysłów. Tym zajmują się partie polityczne. Jest to bardziej subtelne rozwiązanie niż publiczna walka o przywileje. Jednocześnie żadna licząca się siła polityczna nie może ignorować inicjatywy Kościoła. Nawet SLD przez dłuższy czas ulegało presji hierarchów i wstrzymywało się od jakichkolwiek działań przeciw Kościołowi katolickiemu.
Największym stronnikiem duchowieństwa jest oczywiście PiS, które popiera bez zastrzeżeń wszystkie pomysły Episkopatu. Wątpliwe jest także wprowadzenie zmian uderzających w finanse kleru za aprobatą PO. Z drugiej strony bardzo trudno będzie przekonać rządzącą partię do zwiększenia wydatków z budżetu.
Ruch Poparcia Palikota jest pierwszą partią polityczną, która zdobyła tak silną pozycję na fali tak daleko idących postulatów antykościelnych. Ciężko mu będzie przeforsować swoje pomysły, gdy przeciw sobie ma ogromną część społeczeństwa. Być może większy posłuch koncepcja taniego Kościoła zdobędzie, gdy kryzys i dług publiczny dadzą się społeczeństwu we znaki.