Ciekawa rozgrywka walut z antypodów

Na co dzień uczestnicy rynku FX skupiają się na najbardziej znanych walutach – dolarze, euro, funcie czy franku. Krajowi gracze także starają się śledzić zachowanie się polskiej złotówki w stosunku do w/w dewiz. Dużo mniej chętnych jest natomiast na analizowanie dolara australijskiego, a już do nielicznych należą Ci którzy inwestują w walutę Nowej Zelandii. Dziś właśnie chciałbym się skupić na tych ostatnich i prześledzić jakie pojawiają się na nich szanse inwestycyjne.

Obraz
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

Dolar australijski oraz nowozelandzki to waluty krajów rozwiniętych. Oba państwa są w czołówce narodów o najwyższym PKB na mieszkańca. Podobnie wygląda także sprawa wiarygodności kredytowej która dla Australii, która wynosi AAA według wszystkich agencji ratingowych, natomiast Nowa Zelandia może pochwalić się jednym potrójnym A i dwoma podwójnymi A. Kraje także prowadzą dość konserwatywną politykę budżetową, dzięki czemu długo-do-PKB rządu w Canberra wynosi jedynie 20% (przed kryzysem było to nawet jedynie 9%), a w Wellington 35%.

Inaczej przedstawia się sytuacja dotycząca obu gospodarek. Australia głównie korzysta z bogatych złóż – rud żelaza, węgla, miedzi czy złota. Nowa Zelandia za to wyspecjalizowała się w przemyśle spożywczym – przetwory mleczne, mięso, owoce. Oba państwa jednak mają problemy ze zbilansowanie się wymiany handlowej, która dość często charakteryzuje się niewielkim deficytem. Dużo poważniejszą kwestią (dyskutowaną od wielu lat w tych krajach) jest deficyt na rachunku obrotów bieżących (czyli bilans wymiany handlowej minus zyski transferowane zagranicę przez nierezydentów plus dochody uzyskane z inwestycji poza krajem). To właśnie znaczna przewaga dochodów transferowanych za granicę z obu krajów powoduje, że deficyt na rachunku obrotów bieżących w obu krajach kształtował się na poziomie minus 5% w stosunku do PKB.

Jednak zarówno Australia jak i Nowa Zelandia nie mogły narzekać na brak finansowania (inwestycje bezpośrednie oraz portfelowe). Do momentu paniki z przełomu 2008/2009 rezerwy walutowe Canberry jak i Wellington systematycznie rosły (co oznaczało, że w rezultacie napływa do tych krajów więcej dewiz niż z nich wypływa). Sytuacja ta zmieniła się, kiedy wybuchł światowy kryzys. Wtedy w ciągu kilku miesięcy rezerwy walutowe Australii spadły o ponad połowę (w Polsce w tym samym okresie było to jedynie 20%). Zdecydowanie mniejsze wahnięcie mieliśmy w Nowej Zelandii, gdzie kraj nie był tak bardzo narażony na szoki gospodarcze (brak uzależniania od cen surowców i mniejsze wahania napływu kapitału).

Interesujące jest jednak to, że gdy spojrzymy na kursy walutowe AUD i NZD nie przejawiają one słabości. Sytuacja wygląda wręcz przeciwnie. Pomijając okres 2008/2009 obie waluty są wyjątkowo silne i szybko odrobiły straty z kulminacyjnych momentów kryzysu. Dolar australijski (aussie) do 2012 był notowany na historycznych szczytach, natomiast jego nowozelandzki (kiwi) odpowiednik cały czas jest na wieloletnich maksimach w stosunku do USD.

Odpowiedzią na zagadkę wyjątkowo mocnych walut z antypodów jest ich polityka monetarna. Przez lata oba kraje miały wyjątkowo wysokie stopy procentowe (nawet powyżej 7%) co przyciągało kapitał portfelowy, a jednocześnie umacniało aussie oraz kiwi. Taka strategia nazywa się carry trade (czyli pożyczanie w walutach z niskim oprocentowaniem np. CHF, czy USD) oraz lokowanie środków w krajach o wysokich stopach procentowych + korzystanie z umacniającego się kursu lokalnej waluty (dobrze to również było widoczne w Polsce do połowy 2008 roku).

W czasie kryzysu wydawało się, że powyższa strategia przestanie funkcjonować, jednak akurat w Nowej Zelandii oraz Australii odrodziła się ona wyjątkowo szybko i pozwoliła na wywindowanie „aussie” i „kiwi” na historyczne szczyty.

Przybliżając się coraz bardziej do teraźniejszych notowań obu walut warto zauważyć kolejna ciekawostkę – wyjątkowa siła NZD w stosunku do AUD. Para AUD/NZD spadła na przestrzeni roku o ponad 10%. Nałożyło się na to klika elementów – przede wszystkim obniżki stóp procentowych w Australii vs zapowiedzi ich podwyżek w Nowej Zelnadii (zresztą jedne z pierwszych w rozwiniętych gospodarkach, gdzie królują obecnie stopy procentowe bliskie zeru i mało który bank centralny mówi o zacieśnianiu polityki monetarnej) oraz zdecydowanie większa odporność Nowej Zelandii niż Australii na zmniejszenie tempa wzrostu gospodarczego w Chinach. Jak to często bywa w takich sytuacjach również element rynkowy dołożył się do obecnych wycen „kiwi” oraz „aussie”, co spowodowało wzmocnienie się obecnego trendu.

Reasumując, warto zainteresować się walutami z antypodów. Handel na nich jest zdecydowanie bardziej intuicyjny niż na wielu innych parach (trendy dłuższe, fundamenty łatwiej rozpoznawalne i obwiązuje klasyczna polityka monetarna – bez skupowania aktywów przez banki centralne). Waluty antypodów charakteryzują się także znaczną zmiennością, są wrażliwe na zmiany wartości dolara amerykańskiego, a także na globalny apetytu na ryzyko. Czyni to je dobrymi kandydatami do klasycznego „tradingu”, natomiast przedsiębiorcy w kontaktach handlowych ze swoimi partnerami z antypodów powinni być bardzo uważni na zmiany kursów walutowych i korzystać z możliwości naturalnego hedgingu czy też z rynkowych instrumentów zabezpieczających.

Marcin Lipka

Analityk Cinkciarz.pl

Źródło artykułu: cinkciarz.pl
Wybrane dla Ciebie
Nadchodzą trzy niedziele handlowe. W życie wchodzą nowe przepisy
Nadchodzą trzy niedziele handlowe. W życie wchodzą nowe przepisy
Na promocjach bankowych zarobił 61 tys. zł. Oto jego sekret
Na promocjach bankowych zarobił 61 tys. zł. Oto jego sekret
Problemy giganta w Polsce. UOKiK wlepił milionową karę
Problemy giganta w Polsce. UOKiK wlepił milionową karę
Tak wyglądają klejnoty skradzione z Luwru. Mamy zdjęcia
Tak wyglądają klejnoty skradzione z Luwru. Mamy zdjęcia
IKEA tnie zatrudnienie. Redukcja kilkuset etatów
IKEA tnie zatrudnienie. Redukcja kilkuset etatów
ZUS zmienia terminy wypłat. Te grupy dostaną pieniądze wcześniej
ZUS zmienia terminy wypłat. Te grupy dostaną pieniądze wcześniej
Rewolucja w polskich sadach. Oto jak zbiera się teraz jabłka
Rewolucja w polskich sadach. Oto jak zbiera się teraz jabłka
Zamykają zakłady w Niemczech. Produkcja trafi do Polski
Zamykają zakłady w Niemczech. Produkcja trafi do Polski
Skarbówka dała zielone światło. Te wydatki wliczysz do kosztów
Skarbówka dała zielone światło. Te wydatki wliczysz do kosztów
Duża zmiana na Poczcie już wkrótce. Mówią o rewolucji
Duża zmiana na Poczcie już wkrótce. Mówią o rewolucji
Ta opłata to obowiązek. Kontrolerzy robią zdjęcia aut. 800 zł kary
Ta opłata to obowiązek. Kontrolerzy robią zdjęcia aut. 800 zł kary
"Grozi za to grzywna 1500 zł". Burmistrz apeluje do rolników
"Grozi za to grzywna 1500 zł". Burmistrz apeluje do rolników