Co dziesiąty Polak przynajmniej częściowo pracuje w szarej strefie
Blisko 10 proc. Polaków przyznaje się do pracy w szarej strefie. Dla wielu jest to jedyna forma zdobywania środków na utrzymanie. Praca na czarno zajmuje statystycznemu Polakowi średnio 18 godzin w tygodniu. Głównymi przyczynami są wysokie opodatkowanie legalnego zatrudnienia oraz obawa przed utratą pomocy socjalnej. Podobnie wysoki odsetek odnotowano na Białorusi.
15.12.2015 | aktual.: 15.12.2015 12:20
– Najbardziej widoczny w naszym raporcie jest duży zasięg pracy na czarno w Polsce – wskazuje Aleksander Łaszek, członek zarządu i główny ekonomista Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju (FOR). – O ile na tle innych analizowanych krajów, skala zakupów w szarej strefie tak bardzo nie wyróżnia Polski, o tyle już zupełnie inaczej jest w przypadku liczby osób tak pracujących i czasu, jaki na to poświęcają.
Takie są główne wnioski z badania „Shadow Economies in the Baltic Sea Region 2015” przeprowadzonego w Polsce, Estonii, Szwecji, na Litwie, Łotwie i w Białorusi zainicjowanego i koordynowanego przez Lithuanian Free Market Institute we współpracy z Forum Obywatelskiego Rozwoju. Ankiety obejmowały zagadnienia związane z szarą sferą gospodarki, czyli niezarejestrowaną i nieopodatkowaną działalnością.
Zgodnie z wynikami odsetek osób przyznających się do robienia zakupów w szarej strefie na terenie małych państw bałtyckich jest wyższy niż w Polsce. Analitycy tłumaczą, że może to wynikać z położenia geograficznego. Na Litwie, Łotwie czy w Estonii drobny, przygraniczny przemyt jest łatwiejszy i odbywa się na większą skalę niż w Polsce, gdzie z kolei więcej osób (9 proc.) deklaruje zatrudnienie w szarej strefie, przynajmniej częściowe. Równie wysoki odsetek został odnotowany tylko na Białorusi. Częściej oznacza to legalną pracę z częścią wynagrodzenia wypłacaną pod stołem niż pracę bez żadnej umowy.
Ankietowani mogli mieć obawy przed przyznaniem się do nielegalnej pracy, więc badanie o pracę na czarno dotyczyło także ich znajomych. Na tak postawione pytanie pozytywnie odpowiedziało 33 proc. badanych. Wyższy odsetek był jedynie na Łotwie (36 proc.). Czas poświęcany na taką formę zatrudnienia w Polsce także należy do najdłuższych. Nielegalne zatrudnienie zajmuje przeciętnie 18 godzin w tygodniu (w przypadku znajomych – 26 godzin).
Jako główną przyczynę najwięcej osób wskazało wysokie opodatkowanie pracy legalnej. Jest to szczególnie odczuwalne dla osób o najniższych dochodach i to właśnie one najczęściej przyznawały się do pracy na czarno.
– Z jednej strony są to ludzie o niskich dochodach, co wskazuje na problemy fiskalne – tłumaczy Aleksander Łaszek. – Z drugiej duża grupa osób pracujących w szarej strefie to emeryci, osoby bezrobotne oraz gospodynie domowe. W ich przypadku główną przyczyną jest obawa przed utratą zasiłków socjalnych.
Jak przypomina główny ekonomista, Fundacja FOR już jakiś czas temu rekomendowała zwiększenie kwoty wolnej od podatku dla osób pracujących, co miało być sfinansowane zmianami w podatku VAT. Uporządkowania wymaga także – według FOR – system zasiłków.
– Obecnie są one tak skonstruowane, że wzrost dochodów związany z legalną pracą powoduje ich utratę, co zniechęca ludzi do podejmowania legalnego zatrudnienia – przekonuje Aleksander Łaszek.
Z analizy FOR wynika, że w Polsce istnieje duży potencjał do ograniczenia kosztów legalnej działalności, przede wszystkim przez zmniejszenie zmienności i poprawę jakości prawa (przede wszystkim podatkowego) oraz redukcję zbędnych obciążeń administracyjnych. Dziś wiele najmniejszych firm, żeby utrzymać się na rynku, ukrywa część działalności w szarej strefie.
– Bardzo często zmieniane prawo oraz skomplikowany i zmienny system podatkowy to rzeczy, które powodują, że przedsiębiorstwa wolą ograniczyć skalę działalności, być bardziej elastyczne, mniej inwestować, co wiąże się także z niższą produktywnością, czyli płacami. Takie firmy, żeby przetrwać, muszą uciekać, przynajmniej częściowo, do szarej strefy – wyjaśnia ekspert FOR.
Jak podkreśla, wskazują na to dane GUS z 2012 roku. Według nich 57 proc. pracowników mikroprzedsiębiorstw zarabiało oficjalnie płacę minimalną, podczas gdy w firmach zatrudniających powyżej 9 osób odsetek ten spadał poniżej 5 proc. Tak duże rozbieżności wskazują na wypłatę części wynagrodzenia w mikroprzedsiębiorstwach pod stołem.