Co myślą pracownicy kiedy są zwalniani?
Mają ochotę uderzyć szefa, mdleją, idą do baru lub stoją jak wryci i nie rozumieją co mówi do nich szef? Jak najczęściej reagują pracownicy, gdy szef mówi, że ich zwalnia z pracy?
24.03.2011 | aktual.: 24.03.2011 12:01
Pracownicy, którzy zostali zwolnieni, najczęściej ten dzień doskonale pamiętają. Powtarzają, że wylanie było dla nich życiową porażką. Inni, że to tylko przykre doświadczenie - nie mniej zapamiętają je do końca życia. Czy rzeczywiście szefowie są bezwzględni, czy może zwolnienie jest również dla nich koszmarem? A jak na zwolnienie reagują zwalniani? Oto wypowiedzi zwolnionych z pracy internatów, które znaleźliśmy na forach internetowych.
Szef mówił jakby w innym języku
„Niczego się nie spodziewałem, byłem tego dnia w pracy jak co dzień. Miałem nawet spotkanie z klientem, bo negocjowałem warunki umowy. Cieszyłem się, bo udało mi się ustalić dobre warunku. Po spotkaniu szef wezwał mnie, myślałem, że chce mi pogratulować dobrego kontraktu. Rozsiadłem się w fotelu z uśmiechem, nalałem wody, która stała na stoliku. Czułem się dobrze, nawet zrelaksowany, wiedziałem, że odwaliłem kawał dobrej roboty. A tu taki cios. Szef wstał podszedł do mnie i chwycił za ramię. Zaczął się jąkać, miał rozbiegany wzrok. Nie rozumiałem, o co mu chodzi. Mówił, że jest ze mnie bardzo zadowolony, dlatego tak mu ciężko, że słyszał o umowie, że wie, że to mnie zaboli, ale pracy jest dużo, a z moim doświadczeniem na pewno coś znajdę. Podał rękę. I tyle. Stałem osłupiały, dalej nie rozumiałem. Zapytałem, o co chodzi. A szef wtedy odpalił, że mnie zwalnia. I że chociaż mam prawo do wypowiedzenia, to wolałby, żebym już dziś zabrał swoje rzeczy i się wyniósł. Gdy pytałem dlaczego, on stwierdził tylko, że
efekty mojej pracy nie są satysfakcjonujące. Byłem w szoku, bo wcześniej nie otrzymywałem żadnych sygnałów, a może ich nie zauważałem?” – pisze greg.
Myślałam, że zemdleję
„Byłam sprzedawczynią w supermarkecie, pracowałam po godzinach, byłam na każde skinienie, gdy np. któraś z dziewczyn zachorowała, zastępowałam też te, które szyły na urlop macierzyński. I któregoś dnia, kierowniczka przychodzi do mnie, gdy akurat siedziałam na kasie, że jak chce mogę iść do domu, bo jestem zwolniona, ale lepiej, żebym dokończyła swój dyżur. I poszła. Myślałam, że zemdleję. Siedziałam bez ruchu, a kolejka była coraz dłuższa. Ryknęłam płaczem, nie wiedziała co robić, klienci nawet mnie pocieszali, wielu przeszło do innych kolejek, ktoś podał mi chusteczkę. Poszłam do kierowniczki, a ona pisząc coś i przekładając, stwierdziła, że jej się nie podobam, że za wolno pracuję. Na nic się zdały tłumaczenia, że rzeczywiście ostatnio mam wolniejsze tempo, ale to wynika z przemęczenia, miałam kilka dyżurów pod rząd. A ona na to, że mam to wyjaśnić niezadowolonym klientom. Przepłakałam cały dzień, myślałam, że życie mi runęło. Co robić od czego zacząć szukanie. Znalazłam po 3 miesiącach w sklepie
osiedlowym, do dziś tam pracuję, minęły już dwa lata” – pisze Zuzia. *Żona w ryk *
„Wiedziałem, że będą zwolnienia, bo firma miała mniej zleceń. Mówiło się o tym od dawna, ale nie myślałem, że i mnie to spotka. Kierownik wezwał nas do sali, tylko wybrane osoby. To już wiedziałem, co jest grane. Przeczytał nazwiska i na koniec dodał, tym osobom dziękuję za współpracę. Wkurzyłem się, bo to kolejny kłopot. Tej roboty szukałem pół roku, dobrze płacili i nagle taka wiadomość. Poszliśmy ze zwolnionymi chłopakami na piwo, ci, których nie zwolnili, nie dali się zaciągnąć do knajpy, nawet po pracy. Jakby nie chcieli mieć nic wspólnego za nami. Wróciłem do domu podpity, żona martwiła się gdzie jestem. To powiedziałem jej, że mnie wywalili. Ona w ryk i krzyki „co teraz będzie, a my kredyt mamy i takie tam”, a ja się położyłem spać. Wiedziałem, że będzie przeżywać. Nową pracę dostałem przez urząd pracy, po pół roku” – pisze na forum pracownik podpisujący się "Szwajceneger".
Zwolnienie dostałem sms-em
"Pracowałem jako ankieter przez miesiąc. Liczyłem, że dostanę stała umowę i będę pracować w recepcji firmy. Tymczasem któregoś dnia, gdy wybierałem się do pracy, zakładałem uniform firmowy, dosłałem sms-a, że mam nie przychodzić do pracy. Chciałem zadzwonić zapytać o co chodzi, ale szef nie odbierał. Nie mogłem uwierzyć, że można tak potraktować człowieka - zwolnić go w sms-ie. Na szczęście to była tylko praca tymczasowa, szybko znalazłem coś innego - napisał internauta o nicku Bryk.
Myślałem, że mu przywalę
"Szef mnie zwolnił, gdy byłem w najgorszym okresie życia. Odeszła ode mnie dziewczyna, ukradli mi samochód i jeszcze podnieśli mi czynsz. Wszystko mi się waliło. Szef powiedział spokojnie, że właściwie to był zadowolony, ale sytuacja firmy jest taka a nie inna i musi kogoś zwolnic, a ja mam najkrótszy staż i niby jestem pracowity, ale za mało kreatywny, dlatego padło na mnie. Jestem spokojnym człowiekiem, ale jak to usłyszałem, krew uderzyła mi do głowy. Myślałem, że wybuchnę. Pamiętam, że krzyknąłem, że jak szef może. Tak się zdenerwowałem, że myślałem, że mu przywalę. Bardzo wulgarnie się wyraziłem o szefie, później tego żałowałem, bo w sumie szef był w porządku" - opisuje grafomann.
21% pracowników: zwolnienie to porażka
Z naszego sondażu wynika, że zwolnienie z pracy dla 21 proc. głosujących jest życiową porażką, 32 proc. osób odpowiedziało, że byłoby to przykrym doświadczeniem.
"Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" - z tego założenia wychodzi 20 proc. internautów, ponieważ zwolnienie z pracy byłoby dla nich impulsem do zmian, a dla kolejnych 20 proc. następnym etapem w życiu zawodowym.
Natomiast 7 proc. twierdzi, że otrzymanie wypowiedzenia, nie jest dla nich niczym szczególnym. W sondażu wzięło udział 5990 internautów.
Krzysztof Winnicki/JK