Co proponują firmy potencjalnemu pracownikowi?
Po przejrzeniu sporej ilości ofert można dojść do wniosku, że nic konkretnego. W ogłoszeniach funkcjonuje kilkanaście w nieskończoność powielanych formuł i szablonów
Po przejrzeniu sporej ilości ofert można dojść do wniosku, że nic konkretnego. W ogłoszeniach funkcjonuje kilkanaście w nieskończoność powielanych formuł i szablonów.
Nie zawierają one wielu informacji przydatnych dla osób poszukujących pracy. Nadal ewenementem na rynku polskim są firmy ujawniające zarobki przyszłego pracownika.
Zarobki – „ściśle tajne”
Nie pracujemy dla satysfakcji, miłej atmosfery czy firmowego laptopa. Przyświeca nam jasny cel – musimy zarabiać na utrzymanie. Wysokość zarobków nie jest nam więc obojętna. Oszczędzilibyśmy dużo cennego czasu, nie chodząc na rozmowy tam, gdzie oferują płace poniżej naszych oczekiwań.
- W Wielkiej Brytanii sytuacja jest zupełnie inna – mówi Joanna, która kilka lat pracowała za granicą jako opiekunka i stewardesa. - Ogłoszenia, jeśli nie zawierają informacji o zarobkach, traktowane są nieufnie. Dlatego po powrocie do Polski ze zdziwieniem stwierdziłam, iż wciąż niewiele firm ujawnia zarobki pracowników. A to ułatwia przecież proces rekrutacji obu stronom.
Ofertowe "ble, ble"
Dobrze skonstruowane ogłoszenie – co to właściwie jest? Pisząc anons, pracodawca powinien zrównoważyć jego poszczególne elementy. Takie jak obowiązki kandydata, wymagania wobec niego oraz warunki oferowane przez firmę. One zawierają konkretne informacje. One też powodują, że odpowiadamy na ofertę lub nie.
Co proponują najczęściej potencjalni pracodawcy? Zestaw ogólników i szablonów. „Ciekawą pracę w młodym, dynamicznym zespole” lub „stabilną pracę w prężnie rozwijającej się organizacji”. Większość jako zachętę stosuje „pracę w miłej/przyjemnej atmosferze”, „możliwości podnoszenia kwalifikacji i rozwoju zawodowego”, „atrakcyjne/godne wynagrodzenie”. Firma działa poza granicami kraju? Z pewnością znajdzie to odbicie w zwrocie: „praca w renomowanym koncernie międzynarodowym” lub „praca w środowisku międzynarodowym”. Ale czy któryś z tych zwrotów dostarcza istotną dla nas wiedzę o przyszłym pracodawcy? Niestety – dalej nic z tego nie wynika.
Praca, ale jaka?
Pracodawcy kuszą nas zapewnieniami, że oferowana przez nich praca jest „stała” lub że będziemy pracowali „na umowę o pracę”. Robią to, mając na uwadze coraz większą różnorodność form zatrudnienia oraz świetnie funkcjonującą „szarą strefę”. W anonsach pojawia się też formuła: „stabilne warunki pracy i płacy”, nieakceptowany przez wielu „premiowy system motywacyjny” lub „elastyczny czas pracy”. Z kolei „możliwość wyboru formy zatrudnienia” nie nastraja optymistycznie. Jak wiadomo, co innego preferują tu pracodawcy, co innego pracownicy. Niektóre sformułowania trudno zinterpretować. Co może oznaczać „progresywny system wynagrodzeń”? Inną zachętą, zrozumiałą już dla wszystkich, jest „praca od poniedziałku do piątku”. Niezwykle rzadko zdarzają się informacje o proponowanych pakietach zdrowotnych, dodatkowych ubezpieczeniach czy świadczeniach. Możemy jednak być pewni: jeśli firma ma je w swojej ofercie, z pewnością nie zapomni o nich wspomnieć.
Laptop i komórka
Niektórzy pracodawcy w swej łaskawości oferują narzędzia niezbędne do wykonywania pracy. Jako przynęta pojawiają się: materiały do pracy, laptop, telefon komórkowy, aparat cyfrowy, a nawet samochód. Tylko czy są one jakąś wyjątkową atrakcją, czy raczej niezbędnym wymogiem? Pracodawcy piszą o nich tak, jakby były tym pierwszym. Dzięki temu jedno przynajmniej staje się jasne – nie będziemy musieli udostępniać własnego telefonu czy prywatnego auta.
Podobna uwaga nasuwa się w związku z często oferowanymi szkoleniami zawodowymi. Powinny być czymś oczywistym, a bywają przedstawiane jako przywilej i „coś ekstra”. Jak mielibyśmy podjąć nową pracę bez przeszkolenia i wdrożenia w mechanizmy działania firmy?
Ogłoszenie jak reklama
Zdarza się też, że jedynym, co pracodawcy oferują w ogłoszeniach, jest możliwość kontaktu. Jeśli poszukiwania są prowadzone za pośrednictwem firmy rekrutacyjnej, nie będzie to kontakt bezpośredni. W wielu wypadkach nawet nie dowiemy się, o jaką firmę chodzi. Stosunkowo nowym zjawiskiem jest reklamowanie się pracodawców w ogłoszeniach o pracę. Zamiast oferty otrzymujemy wizerunek reklamowy. Dowiadujemy się, w czym ogłoszeniodawca jest najlepszy lub czym się wyróżnia na rynku. Być może tego typu treści bywają przydatne. Nadal jednak nie zaspokajają naszego głodu informacji.
Własna inicjatywa
Cóż, zawsze pozostaje nam własna inicjatywa. Jeśli znamy nazwę ogłaszającej się firmy, możemy się posiłkować stronami internetowymi. Tam znajdziemy wiele istotnych informacji. Zorientujemy się w dokonaniach, wielkości, zasięgu działania i kondycji naszego potencjalnego pracodawcy.
Zaś co do kwestii finansowych – niewykluczone, że wzorem Zachodu, w niedalekiej przyszłości zarobki w Polsce przestaną być owiane tajemnicą. O ileż łatwiej byłoby szukać pracy, gdybyśmy zaczęli o pieniądzach pisać otwarcie.
Epe/MA