Co to jest Girls Day?
"Girls Day" nie jest wbrew pozorom imprezą rozrywkową, na której panie zawierają damskie znajomości i zacieśniają już istniejące. To akcja, która ma ściągnąć dziewczyny na politechnikę.
19.11.2007 | aktual.: 19.11.2007 13:58
"Girls Day" nie jest wbrew pozorom imprezą rozrywkową, na której panie zawierają damskie znajomości i zacieśniają już istniejące. To akcja, która ma ściągnąć dziewczyny na politechnikę, informuje "Gazeta Wyborcza".
Jak pisze gazeta, Politechnika Łódzka chce zburzyć mit, że nie jest miejscem dla pań.
- Wciąż pokutuje przekonanie, że inżynier to ktoś w hełmie i kufajce, w fabryce huk, brud, para gwiżdże - ubolewa prorektor PŁ Ireneusz Zbiciński. - A dziś zakłady wyglądają jak kliniki. Komputery, pełna automatyka, siła fizyczna niepotrzebna. Byłem niedawno w Cargillu, zakładzie przemysłu spożywczego. Wielki gmach i ani jednego umorusanego robotnika. Wyłącznie kadra techniczna, wszyscy w białych fartuchach.
Dziewczyn w PŁ jest dwa razy mniej niż chłopaków. Najmniej na wydziale mechanicznym (10 proc.) i elektrycznym (5). Na podobnych uczelniach na Zachodzie proporcje są wyrównane.
Politechnika zorganizowała "Girls Day". Znane kobiety z tytułami inżynierów namawiały uczennice szkół średnich do studiów technicznych. To samo robią w liceach i technikach pracownicy uczelni. W planach piknik dla licealistek, być może kampania billboardowa.
To odpowiedź na niż demograficzny, który dotarł właśnie do szkół wyższych. W ubiegłym roku pierwszy raz uczelnie publiczne w całym kraju przygotowały więcej indeksów niż było chętnych. Również w Łodzi stopniała liczba kandydatów. O jakieś 5 proc.
Czy dziewczyny poradzą sobie na politechnice? - Oczywiście. Są bardziej pracowite, a to podstawa sukcesu - przekonuje Zbiciński. A potem znajdą pracę?
- W programowaniu komputerów nie ustępują mężczyznom. Mamy zespoły samych pań - zachwala Bartłomiej Danek z polskiego oddziału Microsoft, który na całym świecie zatrudnia 20 tys. inżynierów.
Mirosław Łukasiewicz ze Skanski przekonuje, że kobiety sprawdzają się nawet na placach budowy: - Co siódmy nasz inżynier to kobieta. Świetnie radzą sobie z zadaniami, w dodatku na ich budowach jest większy porządek. Nie dlatego, że sprzątają. W ich obecności mężczyźni mniej bałaganią.
Problemu nie widzi również Witold Krajewski, specjalista od pośrednictwa pracy z Randstad: - Płeć jest kwestią drugorzędną. Firma zawsze wybiera najlepszego kandydata.
Krajewski podpowiada uczelniom, by zachęcały do studiowania elektromechaniki, elektroniki, automatyki. Na inżynierów w tych dziedzinach zapotrzebowanie jest największe.
Co na to Uniwersytet Łódzki, który jako pierwszy może paść ofiarą kampanii PŁ? - Nie boimy się - hardo odpowiada rzecznik UŁ Jadwiga Janik. Orężem mają być kierunki oblegane przez kobiety, a nieobecne na ofercie politechnice: psychologia, filologia, prawo.
Tuż po wojnie władza lansowała hasło "Wszystkie kobiety na traktory". Zbiciński: - Miało podtekst feministyczno-propagandowy, a my tylko przekonujemy dziewczyny, że mogą się realizować również na naszej uczelni.
Marcin Markowski
Zobacz też:
Źli pracownicy
40% osób nie słyszało o telepracy