Co z nas w pracy wysysa energię? Wcale nie praca
Tym, co w pracy najbardziej cię męczy, wcale nie jest praca
30.09.2011 | aktual.: 30.09.2011 13:47
Darek znowu spóźnił się do biura. „Te wstrętne korki” – powiedział szefowi na usprawiedliwienie. Choć tak naprawdę „zawinił” jego samochód – już po raz drugi w tym tygodniu zgasł silnik na skrzyżowaniu. Auto jest stare, rzadko serwisowane i coraz częściej odmawia posłuszeństwa. Zwykle w najmniej odpowiednim momencie.
Zdenerwowany Darek miał tuż przed dziewiątą zadzwonić do jednego z kluczowych kontrahentów. Nie mógł jednak znaleźć karteczki, na której zapisał numer komórki. Wszedł więc na stronę internetową firmy klienta. Gdy znalazł potrzebne dane kontaktowe, było już kwadrans po dziewiątej. Słuchawkę podniosła sekretarka. „Niestety, pan prezes dosłownie przed chwilą wyjechał na ważne spotkanie. Wróci dopiero po siedemnastej”.
Dziesięć minut później Darek dostał atrakcyjną ofertą handlową od innej grubej ryby. Próbował zapisać szczegóły propozycji. Niestety, w piórze zabrakło atramentu. Sięgnął więc po długopis – okazał się jednak zepsuty. Następnie po ołówek – cóż, trzeba było go naostrzyć.
Minęła dopiero dziesiąta, a Darek miał już wszystkiego dość. Na domiar złego zaczął szwankować komputer. No i ten mało rozgarnięty asystent. Co kilka minut przychodził z jakimiś głupstwami, jakby sam nie umiał podjąć najbłahszej decyzji. Darek czuł, że zeszło z niego całe powietrze. Miał tyle planów na rozpoczynający się dzień. Chciał zająć się poważnymi rzeczami, a przybiły go drobiazgi.
Czy twój dzień pracy wygląda podobnie? Jeśli tak, jesteś niewolnikiem tzw. przyzwoleń. Chodzi o te z pozoru pozbawione znaczenia drobne rzeczy, które wysysają z ciebie energię. Są to niby małe wydarzenia, a wypełniają po brzegi twój umysł i odciągają od wykonywanego zadania.
„Przyzwolenia potrafią gromadzić się jak skorupiaki na kadłubie okrętu. Kilka z nich nie stanowi problemu, ale gdy zaczną się nawarstwiać, mogą wtedy poważnie ograniczyć prędkość i sprawność statku” – piszą Scotta Blancharda i Madeleine Homan w swojej książce „Coaching. Poznaj tajniki sukcesu”. To, co z początku wygląda na trudno dostrzegalny przebłysk, wkrótce staje się denerwującym dyskomfortem, by później przekształcić się w poważny problem, podkopujący produktywność i szczęście. Większość ludzi uznających się za osoby zdezorganizowane lub dziwaczne stworzyła sobie po prostu zbyt dużo takich drobnych „hamulców” i „opóźniaczy”. Jak walczyć ze skorupiakami, które spowalniają twój statek, który wzniośle nazywamy karierą? Po pierwsze, przyjrzyj się poszczególnym obszarom życia, zresztą nie tylko zawodowego, i zrób swoją własną listę rzeczy, które absorbują cię niepotrzebnie i/lub ponad miarę.
W biurze typowymi przyzwalaczami mogą być: źle działający lub wolny komputer, przepełniona skrzynka pocztowa, sterty luźnych dokumentów, nieustanne, bezsensowne wiadomości głosowe, agresywny lub niesumienny asystent albo brak cichego miejsca lub czasu na spokojne przemyślenia. Z kolei do klasycznych rozpraszaczy domowych należą: skrzypiące drzwi, cieknący kran, przepalone żarówki i bałagan w kuchni. Pożeraczem sił witalnych, skupienia i uwagi jest także twój samochód – jeśli często się psuje, brzydko pachnie i wygląda jak graciarnia lub pokój zabaw dzieci. Największymi wampirami energetycznymi są jednak ludzie. A konkretnie przyjaciele lub krewni, którzy ciągle cię oceniają, krytykują lub osądzają. Albo tacy, którzy spóźniają się i nie dzwonią. Lub – przeciwni – ci, którzy zadręczają cię telefonami, częstymi i z reguły nie w porę.
Zrobienie czarnej listy to dopiero początek. Kolejnym krokiem jest dostosowanie strategii działania do rodzaju irytującego przyzwolenia.
- Oznacz gwiazdką wszystkie przyzwolenia, które możesz wyeliminować samodzielnie (np. przepalone żarówki, przepełniona skrzynka z e-mailami czy zapisywanie ważnych informacji na luźnych karteczkach, zamiast w specjalnym notesie).
- Oznacz literą D wszystkie przyzwolenia, których rozwiązanie możesz delegować, czyli przekazać komuś innemu (np. bałagan na biurku, jeśli masz sekretarkę lub sprzątaczkę).
- Oznacz literą P wszystkie przyzwolenia, które możesz rozwiązać, płacąc komuś za to (np. stary, rozklekotany samochód).
- Umieść litery BR obok tych przyzwoleń, które wydają się nie do ruszenia i nie pasują do żadnej innej kategorii. Do tej kategorii zaliczasz te elementy, do których brakuje rozwiązania i starasz się jakoś z nimi żyć (np. ukochana żona, która i tak zadzwoni do ciebie pięć razy w godzinach pracy, choć ją setki razy prosiłeś, żeby dała sobie z tym spokój).
A co zrobić, gdy sam z rozproszeniami nie dajesz sobie rady, a nie stać cię na fachowe wsparcie? Zacytujmy Blancharda i Homan: „Jeżeli zasoby pieniężne nie pozwalają ci nikogo wynająć, spróbuj inaczej. Kto ze znanych ci ludzi posiada potrzebną wiedzę i może być skłonny ci pomóc? Czy możesz jakoś się umówić z tą osobą lub odwzajemnić jej pomoc?”. Najważniejsze to jednak być świadomym destrukcyjnego wpływu przyzwoleń. I przynajmniej próbować stawić im czoła.
Mirosław Sikorski
Podziękowania dla wydawcy książki Scotta Blancharda i Madeleine Homan „Coaching. Poznaj tajniki sukcesu” – Wydawnictwa Onepress/Helion.