Coraz mniej Polaków przyjeżdża do Niemiec na szparagi

Niemieccy rolnicy mogą wybierać wśród chętnych do pracy przy zbiorach, bo rąk do pracy jest nadmiar. "Nie poradzilibyśmy sobie bez polskich studentów", mówią farmerzy ogórkowi ze Szprewaldu

Coraz mniej Polaków przyjeżdża do Niemiec na szparagi

13.05.2013 | aktual.: 13.05.2013 09:57

Rolnicy w Brandenburgii, sąsiadującej z Polską mają w tym roku nawet nadmiar chętnych do pracy przy zbiorach, jak wynika z ankiety agencji DPA.

- W roku 2013 było więcej chętnych, niż pracy - podkreśla Manfred Schmidt ze zrzeszenia farmerów szparagowych w Beelitz. Zrzeszenie ogrodników Berlina-Brandenburgii szacuje liczbę robotników sezonowych z Europy środkowej i wschodniej, którzy będą pracować tam na plantacjach szparagów, ogórków i przy zbiorze owoców na ponad 5000.

Ogółem liczba robotników sezonowych w RFN dojdzie w tym roku do 270 tys. Jak informuje Niemiecki Związek Rolniczy najwięcej z nich przyjedzie z Polski, Rumunii, Bułgarii i Chorwacji.

Już nie ma takiej biedy

W samym tylko Beelitz, będącym znanym zagłębiem szparagowym, na obszarze 1300 ha pracować będzie 2000 osób. 70 proc. z nich to ludzie z Polski, informuje Schmidt. W tamtym regionie sytuacja jest właściwie bez zmian, ale gdzie indziej zauważa się, że z Polski przyjeżdża coraz mniej zainteresowanych pracą w Niemczech. Wynika to ze wzrostu płac w niektórych branżach w Polsce, tłumaczy Burkhard Moeller, referent ds. socjalnych w Niemieckim Związku Rolniczym. Nie ma już takiego przymusu, by szukać zarobku za granicą.

Podstawowe wynagrodzenie u szparagowych rolników wynosi 700-800 euro miesięcznie. Do tego dochodzą dodatki za indywidualne zbiory. Dobry zbieracz szparagów może w ten sposób miesięcznie wyciągnąć nawet 2,5 tys. euro. Stawka godzinowa wynosi z reguły ok. 5 euro plus dodatki. W Polsce ustawowa stawka minimalna wynosi w przeliczeniu 2,23 euro.

- Doświadczony pracownik potrafi dziennie zebrać od 100 do 150 kg szparagów - opowiada farmer z Beelitz Joerg Buschmann. Czyli dzienny zarobek to ok. 100 euro.

"Bez nich byśmy sobie nie poradzili"

Także w Szprewaldzie, w okresie wysypu ogórków potrzeba jest dużo rąk do pracy. W spółdzielni rolnej "Unterspreewald" z Duerrenhoefe od końca czerwca pracować będzie dodatkowo 140 osób. - Nasi ludzie przyjeżdżają tu stale od lat - mówi prezes spółdzielni Uwe Schieban. Wielu z nich to studenci z Polski. - Bez nich byśmy sobie nie poradzili - dodaje.

Spółdzielnia uprawia na 45 ha ogórki, na 25 ha szparagi. "Gdyby nie było robotników sezonowych trzeba byłoby zmechanizować zbiory, ale wtedy odbiłoby się to na jakości. Nie ma to jak szparagi zbierane ręcznie - zapewnia Schieban.

Bezrobotni to żadna opcja

Od lat już niemieckie pośredniaki były zdania, że przy pracach polowych w sezonie powinni pracować także niemieccy bezrobotni. Określono nawet normę, miało to być 20 proc. pracowników na polu. W regionach, gdzie jest niskie bezrobocie, dopuszczano obniżenie tego pułapu do 10 proc., czyli 90 proc. robotników sezonowych mogli stanowić cudzoziemcy.

Lecz taka regulacja była krytykowana przez rolników, bo nie sprawdzała się w konfrontacji z rzeczywistością. Rolnicy narzekali na bezrobotnych Niemców, że nie byli wcale zmotywowani do pracy i brak im było wytrwałości.

Lecz w ramach dalszego otwarcia UE na wschód regulację tę zniesiono. Od maja 2011 swobodny dostęp do sezonowego rynku pracy mają obywatele wszystkich "nowych" państw członkowskich. Od stycznia 2012 mogą przybywać także robotnicy sezonowi z Rumunii i Bułgarii bez wymogu posiadania zezwolenia na pracę. Od lipca 2013 ta swoboda dotyczyć będzie także Chorwatów.

dpa, rbb / Małgorzata Matzke
red.odp.: Aleksandra Jarecka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (5)