Coraz szersze kręgi afery weselnej. Skala wyłudzenia może sięgać kilkunastu milionów złotych
Na początku wiedzieliśmy o kilkudziesięciu oszukanych parach. Dziś ich liczbę można szacować na kilkaset. Przedsiębiorczy oszust, poszukiwany przez Interpol, wynajmował sale weselne różnym parom w tym samym terminie. Mógł przyjąć nawet kilkanaście milionów złotych.
Do redakcji WP Finanse zgłaszają się kolejne osoby poszkodowane przez Mariusza B. Jego przypadek opisywaliśmy kilka dni temu, przez pryzmat kilkudziesięciu par, które oszukał podczas organizacji wesel. Dziś wiemy, że poszkodowanych jest kilka razy więcej. Jak to możliwe?
– Ponad rok przed planowanym ślubem i weselem zaczęliśmy szukać odpowiedniego miejsca. Ja jestem osobą, która nie lubi takich pałacowych stylów, szukałam więc czegoś bardziej… industrialnego. Wiele osób polecało mi Szwedzką – mówi nam pani Patrycja (imię zmienione, chce zachować anonimowość). To jedna z oszukanych przez Marcina B. Ona i jej narzeczony stracili 20 tysięcy złotych, które wpłacili jako zaliczkę na wesele. Pierwotnie miało się odbyć w czerwcu 2020 roku. Dziś oboje wiedzą, że muszą szukać nowego miejsca i pieniędzy na opłacenie zabawy.
Obejrzyj: Kredyt dla mikroprzedsiębiorców
Wspomniana Szwedzka to przedsięwzięcie pod nazwą Szwedzka.com. Powojskowy budynek na warszawskiej Pradze jest często wykorzystywany jako sala weselna. I w tej roli sprawdza się znakomicie.
- Marcin B. zaprosił nas na spotkanie. Od razu powiedział, że jak nie lubimy plastikowej tandety, różowych balonów i napisów "Mąż i żona", nie chcemy ubranek na butelki wódki to dobrze trafiliśmy. Wymienił faktycznie wszelkie "przaśne" rzeczy, które z weselami się kojarzą, a my ich nie chcieliśmy. Spotkanie było… dziwne. Marcin B. jest osobą, która może nie wzbudzać zaufania. Dla nas był bardzo miły, ale poza tym jest potwornie chaotyczny, postrzelony, dziwny. W pewnym momencie stwierdziłam, że może taki już po prostu jest i trzeba śmiać się z jego kretyńskich żartów, żeby się jakoś dogadać – mówi nam Patrycja.
Jak łowiono "naiwnych"?
Kobieta podkreśla, że jest typem który musi wszystko dokładnie sprawdzić.
– Po spotkaniu zapaliła mi się oczywiście czerwona lampka. Nie wiedziałam, czy te wszystkie cudowne oceny na Facebooku nie są fałszywe. Przejrzałam dosłownie każdą, zobaczyłam, że to są profile prawdziwych osób, że faktycznie mają na swoich stronach zdjęcia stamtąd. Zaczęłam się z tymi ludźmi kontaktować, pisałam do nich, znajdowałam wspólnych znajomych – opowiada.
Przytacza opinie, które zebrała. Najlepsze wesele w życiu, świetne jedzenie, robią cuda, doskonałe drinki, było wprost obłędnie, organizatorzy zajęli się dosłownie wszystkim.
- Przepytałam znajomych, znajomych znajomych i ich znajomych. Wszyscy mówili, że jak chcę najlepsze wesele na świecie to tylko tam – mówi pani Patrycja.
Ile jest poszkodowanych?
- Moim zdaniem 2,5 miliona i 50 par to zdecydowanie niedoszacowany poziom tego oszustwa. Bo tak naprawdę mówimy o trzech miejscach na wesela – na Szwedzkiej, na Smolnej i w Konstancinie, w tej opisywanej już starej fabryce papieru. W każdej z nich odbywały się i miały odbyć 2-3 wesela w tygodniu. I każde było obłożone przynajmniej do połowy 2021 roku. Nie jest też tajemnicą, że pod koniec, zanim wszystko runęło, niektóre terminy były sprzedawane podwójnie. Tak, podwójnie – parom proponowano wesela tego samego dnia – twierdzi nasza rozmówczyni.
Przyznaje, że nie wierzy w to, że sam Marcin B. oszukał wszystkich, łącznie z właścicielami bądź dzierżawcami sal.
- Marcin B. współpracował z dwoma. Trzecią osobą był Mariusz O., który miał jednoosobową działalność gospodarczą i dał B. pełnomocnictwo do zawierania umów w jego imieniu. My sądzimy się z Mariuszem O. Wiemy, że nie jest prawdą, że on na oczy pieniędzy nie widział, bo sam przyjmował od nas 10 tysięcy zaliczki. Tak samo jak Marcin O., który niesamowicie plącze się w zeznaniach. Jestem przekonana, że to wszystko było zaplanowane – mówi pani Patrycja.
- Oni mówią, że Marcin B. ich oszukał? Takie tłumaczenia nie wydają mi się wiarygodne. Twierdzą, że przez półtora roku nie dostawali od niego pieniędzy? I co, i dalej udostępniali salę na wesela organizowane przez B.? – pyta.
Nasza rozmówczyni przypuszcza, że twórcy tego interesu zobaczyli z jak dużymi pieniędzmi mają do czynienia. Nie ulega wątpliwości, że przez 2,5 roku robili świetne wesela. Co poszło nie tak?
- Sądzę, że pieniądze zawróciły im w głowie. A teraz świetnie im się za to żyje. Zresztą wiem jak wyglądało zatrzymanie Marcina B. we wrześniu 2019 roku. W jego zatrzymanie był zaangażowany Interpol, usłyszałam też, że oszukiwanie na weselach to był jego gwóźdź do trumny. Był świetnie znany policji, ale po 48 godzinach wyszedł za kaucją, którą wpłaciła jego mama. Dziś chodzi po ulicach, goły i wesoły, ma tylko dozór policyjny. Pewnie sobie dobrze żyje. Dla mnie to, że ma zarzuty nie znaczy nic – mówi rozgoryczona pani Patrycja.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl