Czy bezdzietni i single powinni płacić wyższe podatki?
Współczynnik dzietności w Polsce jest jednym z najniższych na świecie. Radykalnym pomysłem walki z niżem demograficznym jest obciążenie bezdzietnych małżeństw i singli wyższymi podatkami. Pomysł chwalą niektórzy publicyści. Ekonomiści są jednak sceptyczni.
29.06.2014 | aktual.: 24.02.2016 18:03
Współczynnik dzietności w Polsce jest jednym z najniższych na świecie. Radykalnym pomysłem walki z niżem demograficznym jest obciążenie bezdzietnych małżeństw i singli wyższymi podatkami. Pomysł chwalą niektórzy publicyści. Ekonomiści są jednak sceptyczni. Wyższe obciążenia, tak zwane „bykowe”, obowiązywało już w Polsce.
Obecnie, jak wynika z danych Eurostatu, w Polsce na jedną kobietę w wieku rozrodczym (15-49 lat) przypada średnio 1,28 dziecka. Nasz kraj zajmuje w tym względzie dopiero 212. miejsce na świecie. Dodatkowo kurczy się liczba kobiet w wieku 25-34, które w największym stopniu wpływają na przyrost naturalny. Dla porównania, współczynnik dzietności we Francji wynosi 2,01 dziecka na jedną kobietę.
Samotni i bezdzietni pasożytują?
Niektórzy publicyści, ale też eksperci ekonomiczni uważają, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest postawa singli czy też par bezdzietnych. Już w 2006 roku, przy tworzeniu założeń Narodowego Planu Wspierania Rodziny, pojawiły się propozycje obłożenia ich wyższymi podatkami.
W ostatnich tygodniach ten temat powrócił za sprawą Tomasza Terlikowskiego, prawicowego publicysty, który stwierdził, że pary bezdzietne nie wnoszą odpowiedniego wkładu w przyszłość państwa i w związku z tym powinny ponosić tego koszty.
"Jeśli podwójni single nie chcą mieć dzieci - ich wybór i ich sprawa - ale niech płacą odpowiednio wyższe podatki tak, by państwo mogło odłożyć nie tylko na ich emerytury, ale również na naprawienie społecznych szkód, jakie ich bezdzietność wywołuje” – pisał publicysta Fronda.pl
Wspólne rozliczenie PIT tylko dla małżeństw z dziećmi?
Swoje propozycje przedstawił także minister finansów. Resort rozważa, aby prawo do wspólnego rozliczania podatku dochodowego mieli tylko małżonkowie wychowujący dzieci. Teraz przysługuje ono wszystkim parom małżeńskim.
- Generalnie uważam, że to dobra propozycja. Można byłoby nawet pójść dalej i wzorem tzw. ulgi prorodzinnej, dać tę możliwość w pełnym zakresie tylko rodzicom z co najmniej dwojgiem dzieci – uważa Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista Plus Banku. – Wówczas preferencje podatkowe, które przecież zmniejszają dochody państwa, byłyby precyzyjnie adresowane do rodzin z dziećmi.
Ewentualne zmiany w tym zakresie dotyczyłyby 4,8 mln Polaków, ale też zapewniłyby wpływy do budżetu w wysokości 1,5 mld zł rocznie.
Regulacje podatkowe nie podniosą dzietności
Nie można mieć jednak pewności, czy nowe rozwiązania podatkowe (gdyby weszły w życie) przełożoną się na poprawę sytuacji demograficznej w naszym kraju.
- W pewnym, ale ograniczonym zakresie, te rozwiązania zwiększają dochody rodzin z dziećmi, ale naiwnością byłoby wierzyć, że mają znaczący wpływ na decyzje o posiadaniu dzieci – zaznacza Wiktor Wojciechowski.
Główny ekonomista Plus Banku podkreśla, że należy dążyć do tego, aby ulgi prorodzinne były związane z aktywnością zawodową i zachęcały młode matki do powrotu do pracy po urodzeniu dziecka.
- Brak powiązania tych ulg z aktywnością zawodową matek może je trwale zniechęcić do powrotu do zatrudnienia – dodaje Wiktor Wojciechowski.
Polska mało hojna dla rodziców
Nie bez znaczenia są w tym przypadku różnice w dochodach między rodzicami, a osobami bezdzietnymi. Według OECD, w 2013 r. w Polsce, w rodzinach z jedną osobą otrzymującą przeciętne wynagrodzenie i z dwojgiem dzieci, klin podatkowy wynosił 29,8 proc. wobec 35,6 proc. dla bezdzietnego singla o tych samych dochodach.
- To mniejsze obciążenie podatkami wynika właśnie z możliwości wspólnego rozliczania i ulgi prorodzinnej na dzieci – mówi Wiktor Wojciechowski.
Wyjaśnijmy, że klin podatkowy to obciążenia pozapłacowe, które powodują wzrost kosztów pracy w wyniku doliczenia do wynagrodzenia podatków i innych kosztów.
Ekonomista wskazuje ponadto, że w krajach OECD preferencje podatkowe dla rodzin z dziećmi w porównaniu do singli są niemal dwukrotnie wyższe niż w Polsce. Przeciętny klin podatkowy w rodzinach z dziećmi jest tam o ok. 10 punktów proc. niższy niż dla singli.
- Szczególnie duży spadek obciążeń podatkowych dla rodzin z dziećmi ma np. Irlandia, gdzie klin podatkowy w rodzinach z dwojgiem dzieci wynosi zaledwie 6,8 proc. wobec 26,6 proc. dla bezdzietnych singli – dodaje ekonomista Plus Banku.
Zachęcać, a nie karać
Z rezerwą do pomysłu opodatkowania bezdzietnych odnoszą się zwykli Polacy. Dalecy są oni od określania osób, które nie mają dzieci, pasożytami. - Uważam, że nie powinno się karać ludzi za ich życiowe wybory. Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę i to była moja decyzja, żeby urodzić dzieci – mówi Agnieszka, matka trójki dzieci.
Podkreśla, że państwo powinno skupić się na promowaniu polityki prorodzinnej.
- Żłobki, przedszkola, możliwość powrotu młodych mam do pracy czy ulgi dla rodzin z dziećmi. Takie rozwiązania powinny być priorytetem dla rządzących i myślę, że przyniosłyby lepsze efekty – dodaje.
Powrót do przeszłości?
Propozycje dodatkowego opodatkowania bezdzietnych obywateli, nie są nowe. Podobne rozwiązanie - tzw. bykowe - funkcjonowało już w naszym kraju w czasach PRL.
W latach 1946-55 zwiększoną stawką podatku dochodowego były objęte osoby bezdzietne, niezamężne i nieżonate powyżej 21. roku życia (później tę granicę wieku podniesiono do 26 lat). W takim kształcie podatek funkcjonował do 1973 roku.
W 2012 r. pomysł wyższego opodatkowania bezdzietnych narodził się w Niemczech. Cześć posłów chadeckich postulowała wprowadzenie specjalnego obciążenia. Bezdzietni mieli płacić go w wysokości 1 proc., osoby z jednym dzieckiem 0,5 proc., a mający dwoje lub więcej potomstwa mieli być z niego zwolnieni. Pomysł został jednak odrzucony. - Uważam, że rozsądniejszym rozwiązaniem jest wspieranie tych, którzy chcą mieć dzieci, zamiast karania bezdzietnych – mówiła wówczas Angela Merkel w rozmowie z "Die Welt".
KK/AK/WP.PL